-Możesz tego nie robić.- warknął zimno brunet, który po raz kolejny upomniał mnie, bym nie stukała paznokciami o okno samochodu. Wywróciłam jedynie na niego oczami, nadal kontynuując tą bezsensowną czynność.- To wkurwiające.-Oho przepraszam bardzo, ale wiesz co jest jeszcze wkurwiające?- odwróciłam się gwałtownie w jego kierunku, przybierając na twarz najbardziej sztuczny uśmieszek, na jaki było mnie stać.- Na przykład, gdy jakiś koleś wywozi cię niewiadomo gdzie i do tego nie chce włączyć radia.
Doskonale pojmowałam, że z własnej woli wsiadłam do tego auta, co jak zwykle okazało się być moim kolejnym błędem, o czym wiedziałam już przed podjęciem tej decyzji. Nie mogłam winić zatem nikogo innego, niż siebie, że właśnie jechałam na jakieś totalne zadupie z chłopakiem, który nie miał najlepszej ani najbardziej wzorowej opinii wśród rówieśników. Do tego nie byłam poinformowana o celu naszej podróży, zamiarach, czy przyszłych wydarzeniach. Toteż jak zawsze znajdowałam się w bagnie, co nie skończy się bardzo prawdopodobnie miłymi konsekwencjami dla mojej osoby. To chyba wrodzony talent.
-Mówiłem przecież, że zobaczysz, gdy dojedziemy. Nie mam w planach cię zamordować.- westchnął zirytowany, skręcając w jakąś ponurą ulicę.
-Pocieszające.- sarknęłam w odpowiedzi, przenosząc znudzone spojrzenie stalowych tęczówek na jego profil, po czym zagryzając wargę, zaczęłam skanować jego postać z narastającym zainteresowaniem. Dosłownie wszystko było w nim proporcjonalne i dokładnie wyważone, co przyprawiało mnie o delikatne palpitacje serca. Każdy szczegół począwszy od atletycznej sylwetki, ładnie wykrojonych ust, ciemnych włosów, aż po każde najdrobniejsze znamię na jego ciele, był nadzwyczajnie idealny. Jego uroda w połączeniu z tajemniczą aurą była bardzo niebezpieczną bronią, która na pewno dużo mieszała.
Starając się nie wyjść na bipolarną idiotkę, która najpierw kogoś zabija wzrokiem, a potem nim pożera, pomrugałam kilkakrotnie powiekami, wracając do widoków zza okna albo raczej obrazów licznych spelun i klubów. Nie chciałam nawet myśleć, gdzie Collins mnie wiózł, bo stanowczo nie było to najprzyjemniejsze miejsce. Trafiliśmy do tej mroczniejszej części miasta, która nie miała dobrych opinii, a nie miała ich nie z byle jakiego powodu. Brudne interesy i liczne bijatyki były tu na porządku dnia, więc nie zdziwiłabym się, gdybym po tej wycieczce wróciła z podbitym okiem lub w kawałkach.
O ile w ogóle wrócę.
Na Carterze natomiast miejscowość ta nie robiła żadnego najmniejszego wrażenia, a powiedziałbym nawet, że wpasowywał się w jej klimat. Zresztą nie trudno było dojść do takiego wniosku, gdy brał podobno udział w wielu złych interesach, o których nikt nawet nie chciałby mieć pojęcia. Dlatego gdy ja trzęsłam się wewnętrznie ze strachu, on z obojętną miną i tym klasycznym dystansem do świata, prowadził po prostu auto. Zerknęłam na niego kontem oka, napotykając jego podirytowany wyraz twarzy, na co prychnęłam pod nosem, bo czarnookiemu nadal przeszkadzało moje stukanie w szklaną powierzchnię.
CZYTASZ
Breathe In
أدب المراهقين~Bo tylko ty potrafisz wstrzymać mój oddech~ ________ Pierwsza część (skończona) Druga część na moim profilu pod tytułem „Breathe Out". Autorka nie pozwala na udostępnianie, kopiowanie, czy przywłaszczanie kolaży jej autorstwa bez wyraźnej zgody! !P...