ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀł ᴅᴢɪᴇᴡɪąᴛʏ

760 85 35
                                    

- Mam na imię Leonarde ale większość osób mówi mi Leo. - oznajmił młodszy, wyciągając swoją małą rączke do mężczyzny.

Blondyn odsunął się od niego na bezpieczną odległość, tak jak by się bał iż dotyk Leo mu coś zrobi. Nie miałam pojęcia dlaczego tak zareagował. Z drugiej strony mógł zareagować inaczej, gorzej.

- Ja mam na imię... - zawachał się próbując wyczuć czy chłopczyk jest wart zaufania. - Martinus. - powiedział nadal obojętnym tonem. Gdy usłyszałam jego imię, zlustrowałam go wzrokiem.

Ty gnoju. Mi nie powiedziałeś.

- Ładny ma pan dom. - Leonarde przeleciał ( ciekawe kogo ( ͡° ͜ʖ ͡°) - aut. ) wzrokiem po całym pomieszczeniu w jakim się znajdowaliśmy. Na wszekli wypadek wolałam być blisko ich zapoznania aby Martinus nie zrobił nic mojemu braciszkowi.

- Dzięki mały. - uśmiechnął się do niego szczerze a ja pomyślałam że to jeden z najpiękniejszych uśmiechów na tej planecie. Nigdy nie widziałam ładniejszego uśmiechu.

Skarciłam się w myślach.

Powinnam definitywnie przestać myśleć.

Martinus wstał, po czym złapał mnie za ręke i zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Spojrzałam na niego przerażona, lecz wolałam iść za nim, niż się wyrywać. I tak bym nie wygrała.

Przeszedł ze mną przez prawie cały korytarz w jego domu, aż po sekundzie zatrzymał się przed dużymi białymi drzwiami.

- Od teraz w tym pokoju mieszkasz ty. - wskazał na drzwi. - A w tamtym mieszka Leo. - oznajmił miękkim głosem i dał mi klucz. Gdy przez sekunde nasze dłonie się dotchnęły, przez moje ciało przeszedł dreszcz.

- Spokojnie. - powiedział cicho. - Nie mam zamiaru robić wam krzywdy, nie zabiłbym was we własnym domu. - mruknął dając mi klucz do drzwi pokoju. Po chwili zostawił mnie samą sobie.

Wiodłam za nim przez chwilę wzrokiem. Zaczęłam lustrować wzrokiem cały klucz, który cholera jasna był chyba złoty.

Otworzyłam powoli drzwi a moim oczom ukazał się olbrzymi pokój wymalowany kolorami lekkiego różu i jaśniejszej tonacji błękitu. Podobało mi się tu.

Na ścianie wisiało duże okrągłe lustro wysadzane kryształkami. Obok niego, zaraz po drugiej stronie stało duże łóżko z puchatymi poduszkami.

Boshe jak tu pięknie.

Zaczęłam się rozpakowywać. Poukładałam swoje graty w miejscach, które były najbardziej podręczne i mi pasowały, po czym usiadłam z telefonem na łóżku.

- Sue... - przeglądanie Facebooka przerwał mi cichy głos mojego brata. Spojrzałam na niego.

Co się dzieje?

- Bo... - wymruczał cicho. Popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. - Czy Martinus to nasz nowy tata? - zapytał po chwili. Walną prosto z mostu.

Zatkało mnie. Definitywnie mnie zatkało a mój mózg wyjechał chyba na chwilowe wakacje. Jego pytanie zwaliło mnie z nóg.

Tak kurwa, zabił nam rodziców aby sam zostać naszą nową rodziną.

Przez chwilę zastanawiałam się jak mam mu odpowiedzieć.

- Nie kochanie. - powiedziałam bardzo delikatnie. - Martinus to nasz sąsiad i taki jak by mieszkaniec naszego domku, wiesz? - kucnęłam przed nim.

Chyba raczej jego domku.

- Uh... - mruknął patrząc na ziemię. - Dobrze. - posłał mi uśmiech.

Odwzajemniłam jego gest i lekko ujęłam jego dłoń.

- Robimy wycieczke do kuchni? - zapytałam wiedząc że Lonarde nie jadł od rana nic prucz śniadania.

- Tak! - krzyknął szczęśliwym tonem głosu. - Jestem głodny. - dodał podkreślając słowo głodny.

- A ja jestem Sue. - zaśmiałam się cicho a blondynek razem ze mną.

Powoli wyszliśmy z pokoju i zaczęliśmy na ślepo szukać kuchni. Dom był bardzo duży, miał piekielnie dużo drzwi, a ja nie wiedziałam którymi mamy się pokierować aby dotrzeć do kuchni.

Po pięciu minutach chodzenia w kółko, zaczęłam tracić nadzieje że kiedykolwiek dotrzemy na miejscu.

- Boże ratuj mnie. - powiedziałam cicho pod nosem. Zgubie się w tym domu szybiciej niż myślę.

Co ja gadam ja już się zgubiłam.

Po chwili zauważyłam na korytarzu sylwetkę mężczyzny.

Martinus.

- Bóg to to nie jest, ale może być. - uśmiechnęłam się do braciszka. - Martinus! - zawołałam po chwili z lekkim niepokojem.

- Co? - odpowiedziało mi ciche warknięcie brązowookiego.

- Wiesz może gdzie tu jest kuchia? Lonarde jest głodny. - oznjamiłam i siliłam się na uśmiech.

- Trzecie drzwi na lewo. - powiedział grzebiąc coś w jednej z szuflad.

Pokiwałam głową na znak wdzięczności i ruszyłam, razem z Leo, przed siebie.

____________________________

(~_^) huh...









𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz