Rozdział ósmy

3K 175 82
                                    

Oparłam głowę na swojej książce i zaczęłam mówić jakieś słowa, których nawet ja nie rozumiałam prosto w kolejne strony podręcznika. Remus już kilka godzin próbował mi wytłumaczyć, jakie dokładnie błędy popełniłam, jednak z każdym jego słowem, jeszcze bardziej gubiłam się we wszystkim o czym do tej pory rozmawialiśmy. Mój umysł nie był w stanie do końca zrozumieć tylu informacji na raz i właśnie to wydawało się być chyba największym problemem. Lupin mógł mówić cokolwiek, a dla mnie wszystko tak samo nie miałoby sensu. Próbowałam najbardziej jak mogłam skupić się na jego słowach, ale wszystkie ważne informacje zlewały się w potok przypadkowych słów.

Podniosłam głowę z książki, kiedy tuż przede mną usłyszałam przyjemny śmiech Remusa. Chłopak, pomimo moich trudności ze zrozumieniem czegokolwiel, nie wydawał się znudzony, ani zirytowany ciągłym tłumaczeniem tego samego. Czułam się winna wiedząc, że Lupin w tym samym czasie mógł robić dużo ciekawsze rzeczy niż siedzenie ze mną w bibliotece. W pewien sposób jego uśmiech i dobry humor sprawiały, że czułam się mniej winna. Wydawało mi się, że mój przyjaciel wcale nie bawił się tak źle, jak myślałam.

Z zamyślenia wyrwały mnie głośne rozmowy i kroki, które zdecydowanie należały do kogoś, kto zmierzał w moją stronę. Odwróciłam głowę w stronę źródła dźwięku i od razu zobaczyłam trzech chłopaków, którzy szli w naszym kierunku. Byłam pewna, że chcieli coś od Remusa, albo ode mnie. Syriusz, James i Peter raczej nie byli ludźmi, którzy z własnej woli przyszliby do biblioteki. Od razu było widać, a właściwie słychać, że nie do końca orientują się jak powinni się zachowywać w takim miejscu. Byli zdecydowanie za głośno, ale wyglądali, jakby nawet sobie z tego nie zdawali sprawy co tylko mogło pogorszyć ich sytuację w oczach innych.

- Co wy tu robicie?- zapytałam, kiedy wszyscy zatrzymali się kilka kroków od stolika, przy którym siedziałam z Remusem.

- Przyszliśmy poczytać- odpowiedział Syriusz.

- Uczymy się- dodał niemalże w tym samym momencie James.

- Gadamy- spanikował Peter.

Spojrzałam porozumiewawczo na Remusa i oboje się zaśmialiśmy z powodu głupich wymówek naszych przyjaciół. Chłopcy szybko zrozumieli, że im nie uwierzyliśmy, więc dosiedli się do naszego stolika. Byłam prawie pewna, że z nimi nie uda mi się dokończyć mojej pracy, a widząc wzrok Lupina wiedziałam, że on myśli tak samo. Bez namysłu zabrałam swoją pracę z blatu i od razu spakowałam ją do torby razem z książką, którą udało mi się wypożyczyć chwilę wcześniej. Miałam nadzieję, że dzięki niej uda mi się później samej dokończyć moje zadanie.

W ciszy spojrzałam na chłopaków, którzy zajęli się jakąś rozmową w której nie chciałam za bardzo uczestniczyć. Wyglądało jednak na to, że nie byłam jedyną osobą, która nie miała zamiaru wyrażać swojej opinii na dany temat. James, który siedział obok mnie, również milczał. Jego oczy były skupione na jakimś punkcie daleko przed nim i wyglądało na to, że chłopak zupełnie pogrążył się w swoich myślpytania.cąc zwrócić jego uwagę na coś innego, szturchnęłam go lekko. Ku mojemu szczeremu zdziwieniu i zadowoleniu już za pierwszym razem udało mi się wyrwać go z zadumy.

Uśmiechnęłam się lekko do Jamesa, który po chwili odpowiedział mi tym samym. Zdziwiłam się, kiedy Potter spóścił wzrok na blat stołu, jednak nie udało mi się go zapytać czy coś się stało, bo już chwilę później patrzył na mnie z dziwnym uśmiechem. Zmarszczyłam brwii, aby po chwili unieść jedną w geście niemego pytania. W odpowiedzi okularnik złapałnie za dłoń i przysunął się do mnie, aby nikt inny go nie usłyszał.

- Idziemy?- zapytał z odrobiną radości w głosie.

- Gdzie?- odpowiedziałam pytaniem zaskoczona jego słowami.

Kłopoty przychodzą same Where stories live. Discover now