Klucz

639 29 3
                                    

Pogrzeb Seana miał odbyć się za dwa dni. Nie mogłam w to uwierzyć. To po prostu nie mogła być prawda! Wydawało mi się, że zaraz zadzwoni do mnie razem z Lilian i powie, że mnie wkręcili. Że to wyjątkowo, nawet, jak na niego, durny, ale jednak żart. Po raz kolejny tego dnia wybrałam numer Jake'a.

- Amy! Bo pomyślę, że żyć beze mnie nie możesz!

- Dlaczego Jake? - powiedziałam cicho, przełykając łzy - Dlaczego? Powiedz mi dlaczego! No, mów! - podnosiłam głos aż do krzyku

To chyba nie było zbyt mądre, ale w tym momencie nie myślałam racjonalnie. Sean nie żyje. A ja wiem, kto go zabił.

- Uspokój się, Amy. Współpracuj, to nie skończysz tak samo - odparł, głosem zupełnie wypranym z emocji, mój rozmówca

- A co on Wam zrobił? Był zwykłym barmanem!

Oddychałam ciężko. Z trudem przełykałam też ślinę.

Jake roześmiał się.

- Zwykłym barmanem. Prawie uwierzyłem, że nic nie wiesz o jego szukaniu haków na Lukę.

To był chyba ten moment, kiedy, mimo wszystko, należało zatroszczyć się o siebie. Mrugałam szybko oczami, próbując jednocześnie przełknąć powstającą w gardle kulę. Resztki sił, jakie udało mi się z siebie wykrzesać, zużyłam na próbę przybrania względnie normalnego tonu.

- Nic nie wiem o żadnych hakach. Mam własne problemy na głowie. - odezwałam się w końcu i tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało - Właściwie to dzwonię poinformować Cię, że jadę na pogrzeb. Będzie za dwa dni. Potem mogę tu wrócić.

- Ogarnij sprawę w ciągu dwóch dni w takim razie i droga wolna.

- Nie, Jake - odważyłam się zaprotestować - Załatw mi samochód, to wystarczy mi jeden dzień. Bez dodatkowych warunków. Zrobię, co trzeba najszybciej, jak mi się uda, ale, proszę, nie uzależniaj od tego mojej obecności na pogrzebie Seana. Zabiliście go. Chyba tyle możesz dla mnie zrobić.

- Dla Ciebie... A co ja z tego będę miał?

- Czego Ty jeszcze chcesz?! - nie chciało mi się płakać, chciało mi się wyć

Jake chyba wyczuł mój nastrój i emocje.

- Zostawmy to na razie. Ale pamiętaj, że upomnę się o swoje. Duch Cię zawiezie. Natychmiast po pogrzebie, wracacie z powrotem.

- Nie! - wykrzyknęłam od razu. Myśl, że miałabym jechać na pogrzeb Seana z psychopatą, który go zabił, z miejsca wywołała we mnie mdłości - To już wolę iść pieszo.

- Twój wybór.

Po tej rozmowie było mi chyba jeszcze gorzej.

Wracając do hotelu, wstąpiłam do apteki i kupiłam środki nasenne i na uspokojenie. A już w samym hotelu zamknęłam drzwi mojego pokoju, przystawiłam je fotelem, żeby uniknąć niespodziewanych wizyt, i dopiero wtedy na dobre się rozpłakałam. Następny dzień spędziłam bardzo podobnie. Leżąc i płacząc w hotelowym pokoju. W lepszych chwilach próbowałam nieudolnie pocieszać Lilian przez telefon. Wieczorem natomiast wzięłam tabletkę na uspokojenie i zeszłam do baru w poszukiwaniu tego chorego psychopaty. Nie miałam pojęcia, jak zniosę jego obecność, ale nie bardzo miałam też inne wyjście.

Na szczęście za barem nie było Luke'a.  Jednego znajomego już w to, mimowolnie, wplątałam. Wystarczy. Zajęłam stolik w najciemniejszym rogu i zamówiłam Białego Rosjanina. Potrzebowałam wódki, a czysta nigdy nie chciała mi przejść przez gardło. Zdążyłam wypić trzy drinki, zanim pojawił się Dylan. Miałam ochotę rozwalić mu szklankę na głowie, przyłożyć krzesłem, wbić widelec w oko... zrobić cokolwiek, co mogłoby wyrządzić mu jakąś krzywdę. Sprawić ból. To, co poczułam na jego widok, to była prawdopodobnie czysta nienawiść.

Luca. (Zakończone. Będzie korekta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz