Harry biegł tak szybko, jak jeszcze nigdy w życiu, po pokonaniu kilku kondygnacji zamku wreszcie znalazł się przed miejscem w którym miał spotkać się z miłością swojego życia, a raczej z miłościami swojego życia.
Wyszeptał życzenie i wszedł do Pokoju.
W środku czekał już na niego Cedric Diggory.
Harry rzucił się mu w ramiona, a Cedric pocałował go w policzek.
— Ced... Tak bardzo się o ciebie bałem — wyszeptał młody mężczyzna z blizną na czole.
Harry i Cedric właśnie skończyli drugie zadanie w Turnieju Trójmagicznym i mieli to świętować właśnie w tym pokoju tylko w trójkę.
Do pokoju weszła Cho Chang, ich śliczna, mądra Cho, której włosy nadal były mokre.
— Oh, chłopcy...
Harry pierwszy doskoczył do Cho, którą zamknął w szczelnym uścisku.
Ced patrzał na to z uśmiechem na ustach, był szczęśliwy, że Harry, jego ukochany chłopak i Cho, jego ukochana dziewczyna darzą się wzajemnym uczuciem.
Cho odkleiła się od Pottera i spojrzała w te szare oczy Cedrica, który nie krył tego, że się wzruszył.
Ich spotkania zawsze tak wyglądały i zawsze odbywały się w Pokoju Życzeń, bo gdyby ktoś się dowiedział, że są dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, byli by pośmiewiskiem wśród uczniów.
Cedric rozłożył szeroko ramiona, czekając aż Cho się do niego przytuli, gdy czarnowłosa dziewczyna to uczyniła, zamknął je szczelnie.
Ced, gdyby mógł to zabrałby Cho i Harry'ego gdzieś daleko by mogli wspólnie żyć w spokoju, nie bojąc się, że ktoś odkryje ich tajemnice.
— Rozgoście się — powiedział odsuwając się od Cho i wskazując na kanapę przy której stał stolik, a na nim różnorodne przekąski i sok dyniowy, obok było pełno puf i dwa fotele.
W rogu pomieszczenia znajdował się kominek, w którym buchał ogień, ściany były pokryte tapetą w słoneczniki, ulubione kwiaty Cho, a naprzeciw kominka stała wielka półka z książkami.
Za każdym razem, gdy się tu spotykali pokój wyglądał inaczej, ale Harry'emu ten najbardziej przypadł do gustu, czuł się tutaj jak w domu.
Usiadł na jednym z foteli i wziął do ręki ciastko, które były zrobione przez Zgredka, domowego skrzata.
— Jak to się stało Cho, że byłaś pod wodą? — zapytał ciekawy, brązowowłosy chłopak.
— Oh, profesor Flitwick powiedział mi, że mam się wstawić u Dumbledore'a, no więc poszłam tam, a ten zaproponował mi herbatę. Zdziwiło mnie to, oczywiście, ale nic nie mówiłam... No i wypiłam herbatę, i już dalej nic nie pamiętam, Ced — odpowiedziała, gestykulując przy tym tak mocno, że strąciła talerz z pasztecikami.
— Ojej... Reparo — wskazała na rozbity talerz różdżką, a ten sam się naprawił.
— Hermiona i Ron mówili to samo, znaczy też Dumbledore zaprosił ich na herbatę... — wtrącił się do rozmowy kruczoczarny chłopak.
— Wydaje mi się, że w tej herbacie coś było... Nie eliksir słodkiego snu, ale coś co uśpiło nasze 'skarby' i wstrzymało ich funkcje oddechowe, ale nie powodując żadnych szkód... — Ced spojrzał na Cho i przygryzł wargę — Bo nic ci nie jest, prawda?
— Oczywiście, że nic mi nie jest, Ced! — odpowiedziała dziewczyna.
Cała trójka siedziała przez chwilę w ciszy, ale nie była to krępująca cisza, ta cisza była pełna radości, miłości i wzajemnego zrozumienia.
Harry był bardzo szczęśliwy, że może spędzać czas z tą dwójką.
Uwielbiał ich.
Cho była bardzo inteligenta, piękna i zabawna, a Cedric to najmilszy, najsłodszy chłopak, jakiego Harry poznał.
Cho również była szczęśliwa, że ma tych dwóch chłopaków przy sobie i zawsze, gdy któregoś z nich spotykała na korytarzu jej humor się poprawiał.
Harry i Cedric odganiali wszystkie koszmary i strachy dziewczyny.
Cedric był najbardziej z nich wszystkich wdzięczny za tą dwójkę. Za słodką Cho, która była najważniejszą dziewczyną w jego życiu i za ślicznego Wybrańca, jego malutkiego chłopca, którego musiał chronić.
— Więc teraz czeka nas już tylko trzecie zadanie i koniec z tym turniejem. — przerwał ciszę młody Potter.
— Niech jak najszybciej się to skończy. Umieram ze strachu o was — powiedziała Cho, obrzucając chłopców zmartwionym spojrzeniem.
— Damy sobie rade, Cho! — rzekł z uśmiechem na ustach Ced — W końcu pokonaliśmy smoki, wyrwaliśmy ciebie, młodą Delacour i Rona ze szponów trytonów. Nic nas nie pokona!
— A właśnie, Harry — Cho spojrzała na Pottera przenikliwe. — Ronald jest twoim 'skarbem'?
— Eee, jest moim najlepszym przyjacielem, ale...
Harry zaczął się plątać w swoich wyjaśnieniach, a Ced i Cho wybuchli śmiechem.
— Przestańcie już! — warknął Harry, udając obrażonego, ale długo nie wytrzymał i już po chwili razem z nimi zanosił się śmiechem.