POV ROSE
*a week later*Jest sobota i razem z Emmą i Mayą zdecydowałyśmy się pójść na zakupy. Wsiadłyśmy do autobusu i pojechałyśmy do centrum.
*2 hours later*
Dziewczyny poszły porozglądać się za sukienkami, więc stwierdziłam, że pójdę do domu. Za często nie chodzę w sukienkach, więc nie będę wydawać na nich pieniędzy. Wyszłam z galerii i poszłam w kierunku przystanku. W połowie drogi, ujrzałam bijących się chłopaków, mniej, więcej w moim wieku. Przyjrzałam się i skojarzyłam, że jeden z nich to Max.
-Ej, ej, przestańcie!- krzyknęłam, podbiegłam i próbowałam ich rozdzielić. Odpuścili, gdyż chyba zauważyli, że zrobiła się niezła widownia.
-Rose?- Max na mnie spojrzał. Z jego nosa ciekła ciurkiem krew.
- Nie, święty Mikołaj.
-Weeź, laska. Wyluzuj i nie wpierdalaj się.- rzekł ten drugi i spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem.
-Kto normalny bije się na ulicy przy ludziach?! Cieszcie się, że nikt nie wezwał policji!- uniosłam lekko głos, a chłopak, który bił się jeszcze przed chwilą z Max'em przeszedł obok mnie, popychając przez co upadłam, a Max rzucił się na niego.- Max, zostaw go! Proszę... Narobisz sobie problemów..!- wstałam i złapałam chłopaka za ramie, lekko odciągając. Odpuścił i chłopak upadł na ziemie, ale limo pod okiem to będzie miał.
-Co wymiękasz? Z powodu dziewczyny?- zakpił z niego, na co Max warknął i obrzucił go gniewnym spojrzeniem.
-Max odpuść, on cię tylko prowokuje.- odparłam i próbowałam przekonać chłopaka do pójścia lekkim szarpnięciem, co niestety nie poskutkowało.
-No nie mogę! Wielki Max wymięka z powodu, jakieś dziwki!- zaśmiał się, a mi zrobiło się trochę przykro, a Max'a ewidentnie to wkurzyło i kopnął chłopaka mocno w brzuch.
-Chodźmy stąd...- powiedziałam. Pokiwał twierdząco głowo i poszliśmy w kierunku galerii.
***
Usiedliśmy w Starbucksie i chłopak zamówił dwie kawy.
-Na pewno nie chcesz, by ci to opatrzeć? Leci ci krew...- przerwał mi.
-Nie Rose. Wszystko okej, a jak z tobą?
-Wszystko w porządku.- lekko się uśmiechnęłam.
-Więcej się nie wtrącaj w moje bójki.- rzekł, tak trochę bez uczuciowo.
-Ale...
-Nie wtrącaj się i już!- warknął.
-Max... Jeśli masz jakieś problemy, czy cokolwiek się dzieje, mi możesz powiedzieć. Pomogę ci...- powiedziałam, a chłopaka ewidentnie to rozzłościło i walnął pięścią w stół.
- Wszystko jest w porządku! Czego nie rozumiesz?!- krzyknął.
-Bo się o Ciebie martwię?! I nie zachowuj się, jak dupek!
- Nie zachowuje.
-Nie wcale.
-Pańskie zamówienie.- podeszła kelnerka i postawiła dwie kawy na naszym stoliku. W ciszy je wypiliśmy, a następnie bez słowa wyszliśmy.
CZYTASZ
〰️Best Friends〰️ || KOREKTA✨
Teen FictionMyśli samobójcze... Kreski na nadgarstkach... Codzienność... Tracę nadzieje, na zmianę, czy kiedykolwiek los się odmieni....? Dowiesz się, jeżeli przeczytasz!💕 Książka została napisana w 2018 i jest moją pierwszą, więc proszę o zrozumienie :)