Event |Walentynkowy problem u Łukasiewicza I/II

1.3K 25 28
                                    

Wyjaśnienie niektórych pojęć:

[T/W] - Twój wiek

[T/N] - Twoje nazwisko

[T/U/A] - Twoja ulubiona aplikacja

[T/Z/I] - Twoje zdrobnienie imienia

+[T/- oznacza np. Jul- (Julia), Al- (Ala), Patry- (Patrycja) itp. Proste, nie? =)

Wstałaś, przeciągnęłaś się, rozejrzałaś.

— Co za piękny dzie... — zatrzymałaś się. — Od kiedy otoczenie zmienia się od...O nie. Nie. Tylko nie to. Wolałabym już znaleźć się przykuta do ściany w piwnicy niż w tym okropnym salonie... — powiedziałaś, wychodząc pośpiesznie z turkusowego pomieszczenia.

Zaczęłaś rozglądać się, czy kogoś przypadkiem nie ma w pobliżu. I, o dziwo, nie. Weszłaś do pomieszczenia obok w nadziei, że znajdziesz coś, co pomoże ci się stąd wydostać.

Iiii nie. Zwykła, czarno-czerwona kuchnia. Poddenerwowana otworzyłaś drzwi, by wyjść, ale szybko zrozumiałaś, że jeśli znajdziesz w końcu wyjście, które może być zamknięte, możesz pomóc sobie czymś ostrym, więc zawróciłaś i podeszłaś do czarnego blatu. Wyjęłaś jeden z noży na ślepo, w duchu wierząc, że magicznym sposobem wyciągniesz ten najostrzejszy.

Zwykły, srebrny nóż, ale dosyć ostry...Chyba. Jak na nóż kuchenny, będzie się raczej dobrze nadawał na twoje wspaniałe pomysły.

Zrobiłaś piękny obrót i wyszłaś z kuchni w ekspresowym tempie. Obejrzałaś się w lewo, w prawo, potem znowu w lewo i odkryłaś swoje wybawienie. Białe drzwi wejściowe. Momentalnie pognałaś do nich. Jednak, oczywiście, ktoś złapał cię za prawy nadgarstek, by było bardziej zjawiskowo.

— Ładnie to tak kraść noże w obcym, nieznanym domu? — zapytała Never. Pomrugałaś kilka razy oczyma.

— O co ci chodzi? Przecież już tu byłam przez two-

— Tak, wiem, ale przez moje lenistwo nie mogłam tamtego opublikować, przez co czytelnicy pewnie są teraz nieźle zdziwieni i ciekawi, co ominęli, a nic nie ominęli, więc graj jak wtedy, okej? Zapłacę ci więcej. — Ale coś ci tutaj nie pasowało.

— Po pierwsze i tak mi nie płacisz, a po drugie czemu ciebie nie by... — nie dane ci było dokończyć.

— Jestem Never! Autorka tamtych zodiaków i one-shotów na wattpadzie! Bardzo miło mi poznać! Ty jesteś [T/I] [T/N], nie? — przewróciłaś oczami.

— Masz może coś do mnie, czy porwałaś mnie, bo tak ci się zachciało? — blondynka zaśmiała się nerwowo. Położyłaś nóż na stoliku obok, by założyć ręce na piersi.

— A tam, porwanie! Ziemianie tak bardzo lubią koloryzować...Nazwijmy to...Goszczeniem bez wiedzy gościa, okej? — znów się zaśmiała, co zaczęło cię irytować. Ona bierze cokolwiek na poważnie? — Ano mam. Masz, bierz, ja za chwilę przyjdę... — lecz ostatnich słów nie usłyszałaś i nawet nie zauważyłaś, jak dziewczyna prowadzi cię z powrotem do turkusowego piekła.

Usiadłaś na kanapie, a gdy już znalazłaś dla siebie wygodną pozycję, przyjrzałaś się kopercie. Czysta, żadnego podpisu, napisu. Tylko pieczęć niczym z Harry'ego Pottera, tylko zamiast litery "H" była "Ł". Co to, Łogwart od lat [T/W]? Zaśmiałaś się na tą myśl.

Otworzyłaś lekko rozbawiona kopertę. Wyjęłaś z niej trzy rzeczy; pieczątkę z takim samym "Ł", list i białą kartkę. Ktokolwiek to jest, już na tobie wywarł dobre wrażenie. Jeszcze żeby list był pięknie napisany, to będziesz w niebie.

~ Hetalia ~ One shoty |Zamówienia otwarte(chyba|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz