III

581 13 0
                                    

Essy

Obudziłam się w jego ramionach, a co najdziwniejsze było to bardzo przyjemne. Z niechęcią wstałam i poszłam sie ubierać. Jak już sie ogarnęłam Draco dalej spał, postanowiłam że nie będę go budzić. Podeszłam tylko aby upewnić się ze śpi po czym zostawiłam na szafce nocnej liścik oraz eliksir na kaca(pomyślałam że może mu się przydać) I opuściłam swoje dormitorium,oczywiście daleko nie poszłam poniważ była sobota,a śniadanie dopiero za godzine. Siedziałam więc w naszym pokoju wspólnym czytałam książkę i piłam herbatę. Po chwili poczułam że ktoś jest za mną i mnie obserwuje, nie myliłam się za mną stał Draco i bawił się moimi blond włosami.

~*~*~

Draco

-Jesteś śliczna, mówiłem ci to już?-Zapytałem po czy pocałowałem ją w kącik ust zignorowałem jej zdezorientowanie i Przysiadłem się do niej wziąłem ja do siebie na kolana. Ona czytała książkę , a ja bawiłem się jej włosami. Od czasu do czasu szeptałem słodkie słówka na ucho, polubiłem patrzeć jak się uśmiecha ze zdezorientowaniem i aprobatą. Po chwili znalazłem sobie lepsze miejsce do pieszczot czy zabawy niż jej włosy. Zacząłem całować ja po szyi, czasami przygryzałem jej skórę przez co zrobiłem jej parę niewielkich malinek ale jakoś specjalnie mnie to nie obchodziło. Spędziliśmy tak z dobra godzinę, ponieważ musieliśmy się wybrać na śniadanie. A że jesteśmy prefektami nie możemy opuszczać posiłków. usiadłem obok niej a na przeciwko nas siedział Zabini i Parkinson która ciągle rozmawiała z Es. Kiedy zobaczyłem ,a bardziej kiedy Blaise mnie uświadomił że jakiś ślizgon się na nią patrzy z maślanymi oczami byłem gotów go zabić. Ale zanim zachcialo mi się wstać stwierdziłem że lepszą opcją bedzie to.Chwyciłem ją w tali i przyciągnąłem ją do siebie, tak mocno że prawie siedziała mi na kolanach. Kiedy tylko skradłem jej namiętnego całusa ślizgon zrobił naburmuszoną mine i odwrócił wzrok. Za to Es nie była zachwycona, spojrzała na mnie wzrokiem godnym Snape odsunęła się ode mnie i powiedziałq.
-Czy Ci nie odwaliło?
Nie odpowiedziałem tylko uśmiechnąłem się łobuzerso, ona wkirwiona wstała i wylała na mnie sok pomarańczowy po czym opuściła WS.Terqz zamist niego patrzała się na mnie połowa sali i było słychać szepty na temat pocałunku oraz śmiechy z zaistniałej sytuacji a Blaise i Pansy śmiali się jkq głupi,więc wkirwiony opuściłem sale i udałem się do łazienki aby się ogarnąć. Po śniadaniu poszedłem poszukać Essy. Znalazłem ja na błoniach, zaczynało się robić chłodno a ta chodziła w cienkim sweterku i paliła papierosa.Podszedlem do niej.
-Co tutaj robisz Malfoy? - powiedziała oschle, zaciągając się dymem papierosowym.
-Szukałem cię. - przyznałem szczerze.
-Znalazłeś więc co jeszcze chcesz? - zapytała ostro.
-Przeprosić. - powiedziałem krótko.
-Wow Książę mnie przeprosił.

-Księżniczke zawsze.-to wywołało szczery uśmiech na jej twarzy, później zeszliśmy już z tego tematu.
Chodziłem razem z nią i rozmawialiśmy na rózne tematy.Nie było nawet chwili ciszy. Po spacerze usiedliśmy obok jeziorka na trawie, i wpatrywaliśmy się w niebo.Siedzieliśmy w cisz aż zauważyłem że się trzęsie.

-Zimno ci?-zapytałem z dziwną troską.

-Nie.-a ta jak zwykle musiała zaprzeczyć.Okryłem ją swoim płaszczem i przybliżyłem sie do niej aby ją przytulić.Jednak kiedy zaczął wiać mocny wiatr wróciliśmy do środka.


Idąc korytarzami po drodze do dormitorium spotkaliśmy moją....matkę. Nie wiem co ona tu robiła ale powiedziała że chce porozmawiać, nie tylko ze mną. Ale również z Essy. Kiedy przyszliśmy już do dormitorium usiedliśmy na skórzanej sofie i zaczęliśmy rozmawiać.

-Draco muszę wyjechać.-powiedziała a w moim gardle pojawiła się gula której nie mogłem przełknąć.

-Ale dlaczego, mamo.Nie teraz, proszę.-powiedziałem błagalnym tonem.widziałem rozpacz matki, którą próbowała zatuszować.

-Nie mogę. Dracuś, Ess się tobą zaopiekuje.-powiedziała patrząc znacząco na Essy.

-Ustaliłam wszystko z twoją mamą Essy, proszę zaopiekuj się moim synem.-te słowa kierowała bezpośrednio do niej.

-Dobrze. -zgodziła się, co nie zmieniało faktu że martwiłem się o mamę.

-Draco tu masz klucz do banku gringotta, a tu jest klucz Ess. Nadchodzą mroczne czasy. Po skończeniu roku udajcie się do domu letniskowego ciotki Morgan. Tutaj macie do niego klucz. Będę wam wysyłać sowy razem z mamą Essy. I trzymajcie się z daleka od ministerstwa i Lucjusza to bardzo zły człowiek.Pamiętajcie o tym.-podeszła do mnie uścisnęła mnie mocno po czym tak samo Ess i w mgnieniu oka zniknęła. Deportowała się.

~*~*~

Essy

Jedyne co pamiętałam z tamtej nocy to ból i rozpacz Draco, zasnęliśmy bardzo późno grubo po północy. Draco cały czas sie do mnie przytulał jakby się bał że teraz ja zniknę.Ten miesiąc minął szybko ale pozostawił spory ślad na duszy Draco który cały czas przebolewał sprawę z mamą.

Nastąpił październik i jak również dużo nauki. Od września doszło nam sporo materiału a że w tym roku mamy sumy musimy się przygotowywać.

~*~*~

Właśnie biegłem do Pans i Blaise którzy czekali na mnie na błoniach. Chciałem zorganizować romantyczny wieczór dla mnie i Ess a oni mi pomagali. Kiedy byłem już u nich Pans krzykneła do jakiejś krukonki aby się pofatygowała do nas. Była przeciętną czarnowłosą krukonką, Chyba o rok młodsza.Podeszła do nas i zaczęła rozmawiać z Pans co powinienem ubrać, zrobić powiedzieć.Myślałem że umrę ze śmiechu, przecież ja zawsze wyglądam bosko za to Blaise wydawał się jakiś nieobecny ciągle się za kimś rozglądał. Kiedy już wszystko ustaliliśmy wystarczyło przejść do czynów. Teraz zostało znaleźć Ess.Czym miała zająć się Parkinsona więc poszła do zamku.Po chwili wysłała mi liścik.

Draco chodź szybko do zamku

Musisz to zobaczyć, Chodzi o Essy

Pensy

Szybko pobiegłem do naszego dormitorium a tam zastałem Pansy która stała nad leżącą na ziemi Essy, kiedy do niej podszedłem poczułem narastający we mnie gniew i rozpacz.

-Draco, ona nie żyje. Ktoś ją zamordował.-wyszlochała Pansy.

-Nie to nie może być prawda.-Nie mogłem uwierzyć.Zapowiadało się tak pięknie.Ona odeszła a ja w głębi duszy dalej słyszałem jej głos, krzyczała ,,Draco...Draco!!.DRACO!!.....TY DEBILU WEŹ WSTAŃ...'' w tym momencie obudziłem się, to był tylko jeden z najzwyklejszych koszmarów. Kiedy tylko ją zobaczyłem przyciągnąłem ją do siebie jak najbliżej. I Powiedziałem.

-Nigdy nie pozwolę żeby ci się coś stało.J-ja cie kocham Ess.-nie wiedziałem co mną kierowało.Ale powiedziałem coś do czego nie potrafiłem się przyznać nawet przed samym sobą.

-Wow Draco... Ja nie wierzę.- spłynęła jej łza po policzku którą wytarłem wierzchem dłoni.

-Nie płacz wszystko jest dobrze-uspokajałem moją królewnę.

-To łzy szczęścia Draco. Szczęścia.-przyciągnąłem ją do siebie jeszcze mocniej. Po czym zacisnąłem w szczelnym uścisku i nie miałem zamiaru puszczać.

Mam nadzieję że się podoba. <3 Rozdział miał na celu uświadomić ile dla Draco znaczy jego matka, co następnie wpłynęło na sprawy z Essy. Dziękuję i zapraszam do następnych rozdziałów.

Królestwo SlytherinuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz