ʀᴏᴢᴅᴢɪᴀł ᴊᴇᴅᴇɴᴀsᴛʏ

837 88 40
                                    

/ nie zabić mnie, lecz nie mam weny xD /

Nie wiem jak i czy to możliwe, lecz w przeciągu tygodnia, Leonarde stał się oczkiem w głowie blondyna. Opiekował się nim, niczym własnym synem, bratem, bawił się z nim. Kiedy tylko zechciał, także czytał mu bajki. Czasami nawet udało mi się zaobserwować jak go przytula. Byłam bardzo zadowolona z tego faktu.

Chociaż mnie oczywiście olewał. Nie mam pojęcia dlaczego, ale trzymał mnie na dystans i nie zbyt się do mnie odzywał. Jak już to tylko gdy wołał nas na śniadanie, obiad lub kolacje. Jednakże najważniejsze było, iż pokochał Leonarde.

- Powiedz mi wreście, po co my tu jesteśmy? - pewnego dnia, a mianowicie w poniedziałek rano, stanęłam w drzwiach do pokoju brata, gdy blondyn akurat czytał mu bajke.

- Zadajesz za wiele pytań, złotko. - uśmiechnął się do mnie delikatnie i całkowicie mnie olał. Miał na sobie dziś czarną bluzę i białe spodnie.

Przystojnie wyglądał.

Prychnęłam i spojrzałam na niego. Na jego usta znów wkradł się delikatny jak i trochę straszny uśmiech. Przewróciłam oczami.

- Widziałem to. - powiedział ani na chwilę nie odrywając wzroku od książki.

Jakim cudem?

- Sue, chodź do nas - zawołał mnie młody z widocznym rozbawieniem w oczach i wyciągnął do mnie ręke. Widziałam, że przy Martinusie czuje się bezpiecznie i swobodnie.

To poczucie bezpieczeństwa, towarzyszy również mi.

- Jasne. - odparłam. - Chętnie dotrzymam wam towarzystwa. - oznajmiłam cicho, siadając przy młodszym. - O ile Martinus pozwoli. - po raz pierwszy zwróciłam się do niego po imieniu.

- Nie widzę nic przeciwko, abyś posiedziała tu z nami. - spojrzał na mnie z charakterystycznym błyskiem w oczach.

Po chwili blondyn powrócił do czytania.

A ja? Ja zaczynałam właśnie pewien nowy etap w moim życiu. Przeszłość miała zostać w tyle i już nigdy się nie pojawić. Myśl, która towarzyszyła mi od zawsze, rozpłynęła się wraz z kolejnymi dniami. Przy Martinusie czułam się bezpiecznie i wiedziałam że nikt nie zrobi nam u niego krzywdy.

Oczywiście oprucz niego.

Nadal trochę bałam się że coś mu odwali i zrobi krzywde mi, lub co gorsza Leonarde. Starałam się jednak myśleć pozytywnie i nie okazywać mojej obawy.

- Koniec. - powiedział zamykając książke. - Obawiam się, iż bajki się skończyły maluchu. - zaśmiał się pokazując Leonarde przeczytaną książke.

- Kupimy nowe? - zapytał patrząc na niego błagalnym wzrokiem.

Popatrzyłam na mężczyne. Wyglądał jak by się właśnie nad czymś mocno zastanawiał.

- Proszee... - przeciągnął mój brat, podchodząc do niego. Uśmiechnęłam się i cały czas obserwowałam reakcje brązowookiego.

- No dobra. - powiedział, odkładając przeczytane już bajki. - Kupię ci jeszcze dziś. - powiedział obojętnym tonem i wysilił się na uśmiech.

On dobrze wiedział że chodzenie do sklepów, chodzenie po mieście i inne czynności, jakie wykonują normalni ludzie, są dla niego niebezpieczne. Na każdym kroku mogła złapać go policja. Wtedy napewno dostałby dożywocie lub karę śmierci.

Chyba wiem jak mu pomóc.

- Możę ja pójdę do sklepu? - posłał mi spojrzenie oczekujące wyjaśnień. - No bo dla ciebie to nie zbyt bezpieczne. - te słowa z trudem przeszły mi przez gardło.

- Skąd mam pewność, iż nie uciekniesz? - uniusł jedną brew do góry.

- Obiecuje. - oznajmiłam patrząc mu w oczy. Poczułam fale gorąca przepływającego przez moje ciało.

Pomocy! Jest tu jakiś lekarz? Chyba mam zawał.

- Dobra wierze ci. - powiedział po minucie ciszy. - Pamiętaj jednak, że jak wywiniesz jakiś numer to źle to się skończy. - ostrzegł mnie, lecz widziałam w jego oczach, że tylko mnie straszy.

- Wiem. - odparłam. - I mogę zadać jedno pytanie? - zapytałam nieśmiało.

- Już je zadałaś. - zaśmiał się.

Ty gnoju, za słowa mnie łapiesz?

- Uh. - zaśmiałam się razem z nim. - Ile masz lat? - nastała cisza.

- Dziewiętnaście. - odpowiedział w końcu i udał się w swoją stronę.

Patrzyłam na niego w osłupieniu.

Przecież on jest niewiele starszy ode mnie.

_______________________________

Łapiemy rozdzialik ~

𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz