Sunshine & Rain

361 34 4
                                    



Słońce i deszcz tworzą wspólnie piękne zjawisko, rozmyślam, patrząc przez okno w Wielkiej Sali na barwną tęczę na zewnątrz. Jest niezwykła, ogromna i niesamowicie błyszcząca. Czyżby pojęcie naturalnej perfekcji?

Nigdy nie widziałem, żeby tęcza świeciła się tak jasno, a ta wydaje się nie mieć zamiaru zaniknąć w najbliższym czasie. Dość pewnie – i wyzywająco – zamieszkała na całym popołudniowym niebie. Otoczona chmurami i dziwnymi promieniami słonecznymi wydaje się czuć jak u siebie w domu.

Przypomina mi ciebie. Ty również, z nutą aroganckiej pewności siebie, zamieszkałeś w miejscu, wokół, którego zbudowałem ochronny mur. A jednak uporczywie udawało cię się odrywać kawałek po kawałku zimnego, twardego kamienia, dopóki nie miałem innego wyjścia, jak tylko pozwolić ci wejść do środka.

Nie jestem właściwie pewien, kiedy się przedostałeś, ale musiało to być już jakiś czas temu, ponieważ nie pamiętam dokładnie, jak wyglądało moje życie, zanim przepchałeś się pod moją skórą, wywracając cały mój świat do góry nogami.

Jeśli mnie pytasz, jesteśmy tak samo niekompatybilni, jak dzień i noc, jak słońce i deszcz, gorąco i zimno, lewo i prawo, jak czerwony i zielony. Jakimś cudem to ciebie nie powstrzymało. A może to ja cię nie powstrzymałem?

Z drugiej zaś strony, to właśnie osoba, jaką jesteś. Nie pasujesz do tłumu. Nigdy nie pasowałeś i nigdy nie będziesz, ale mi to nie przeszkadza. Ja również nie pasuje do tłumu, odstaję od niego jak latarnia morska i to wcale nie przez krótkie, niezwykłe platynowe włosy. Mój cięty język oddziela mnie od samego siebie, nie mam żadnej kontroli nad bestią, gdy tylko pozwolę jej się uwolnić. Nie potrafię zliczyć, ile razy wpakował mnie w kłopoty. Czy to z tobą, z rodzicami, czy ze wszystkimi. Och hej, uwierzyłbyś? W końcu mamy ze sobą coś wspólnego.

Mój cięty język. Zawsze cię denerwował, ale teraz jesteś zdumiewająco dobry w nieokazywaniu tego ani mnie, ani nikomu innemu. Przypuszczam, że mógłbym spróbować się nauczyć metody na twój nowo odkryty niezakłócony spokój, ale jestem raczej dzikim, niekontrolowanym wodospadem z większą energią niż ocean. Jestem burzliwy na brzegach, ale zasadniczo spokojny.

Podobnie do ciebie. Właściwie to idealny opis ciebie, naprawdę. Nie cięty język, wiedz, że nigdy nie byłeś w tym dobry i nadal nie jesteś. Ale twój język zawsze pakował cię w kłopoty. Wiele, wiele razy. Za dużo razy. Byłeś dzikim, niekontrolowanym wodospadem, pozornie spokojnym wulkanem, gotowym, by w każdej chwili wybuchnąć.

Być może mimo wszystko jest w tobie trochę mnie.

Myśl ta rozbawia mnie i sprawia, że odwracam się od ogromnych okien Wielkiej Sali i do tęczy na zewnątrz plecami, i ciągle siedzę na swoim stałym miejscu przy stole Slytherinu. Nadal nie rozumiem, dlaczego McGonagall zdecydowała się przenieść stół naszego domu z drugiego końca pomieszczenia do okna, ale to przecież nie ja ustalam tutaj zasady. Kiedyś wtapialiśmy się w ściany, teraz nasz stół wyróżnia przez na przykład taką tęczę za mną. Rzuć światło na dom Slytherina, dom, który popierał najmroczniejszego czarodzieja wszech czasów. Hurra!

Po raz pierwszy od dawna jesteś zbyt zajęty, by mnie zauważyć i to irytuje mnie na tyle, że mam ochotę wstać i wszcząć z tobą kłótnię. Jednak zamiast tego, spokojnie przyglądam się tobie z mojego miejsca. Nie mam nic więcej do roboty. Nie ma nikogo, z kim mógłbym porozmawiać. Moich przyjaciół już nie ma. To była moja decyzja, żeby wrócić. Zrobiłem to z kaprysu, a jednak nadal nie mogę się zmusić, by tego żałować. Naprawdę chciałbym żałować, ale coś, albo powinienem powiedzieć ktoś, powstrzymuje mnie.

Czego więc trzeba, by zwrócić twoją uwagę, Potter? Przez siedem długich lat zawsze ją miałem, nawet gdy tego nie chciałem. Zwłaszcza gdy tego nie chciałem. Wygląda na to, że o mnie zapomniałeś. To tak jakbym już nawet nie istniał. Boli mnie to bardziej, niż jestem w stanie się przyznać. Czy ostatnie siedem lat nic dla ciebie nie znaczyło, Potter? Czy byłem tylko nic nieznaczącą odskocznią od szaleństwa?

Przyzwyczaiłem się do tego i czuję, że brakuje czegoś ważnego

Powiedz mi, czy nie pozostała ci już żadna wola walki? Kiedyś byleś tak skoncentrowany na mnie, że znałem cię lepiej niż swój własny cień.
Co będzie potrzebne, aby ponownie rozpalić tę iskrę?

Czego potrzebujesz, abym mógł znów poczuć smak tego, co było między nami?

I czy jeśli kolejny raz podam ci rękę, czy odrzucisz ją po raz drugi?

Sunshine & Rain (Drarry)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz