Zapytałam go czy przyjedzie po mnie na lotnisko. Podałam mu datę przylotu z wyprzedzeniem i znałam na tyle jego grafik, żeby wiedzieć, że ma wtedy wolne, ale jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Powiedział, że skoro udało mi się dotrzeć na lotnisko to i poradzę sobie z powrotem. Jak na pomocnego faceta był mało pomocny. Gdy dotarłam na lotnisko jeszcze się rozglądałam z nadzieją, że może chce mi zrobić niespodziankę, ale tak nie było. Ze złości nie powiadomiłam go, że dotarłam do domu i nie odezwałam się do niego przez kilka kolejnych dni. Ale ostateczności to nie ja się złamałam.
– Idę! Idę!
Nie wiem, kto mógłby tak walić w drzwi, a jednak nie już wiem.
– Jesteś w domu, świetnie – trzaska za sobą drzwiami – Czekałem na telefon na cokolwiek, żebyś dała cholerny znak życia, a ty nic.
– Nagle cię to obchodzi? – łatwo rozgrzewamy atmosferę, potrzebujemy sekund, żeby wrzało.
– Tak jak ciebie obchodziło to, co ja czuję gdy ty sobie wyjeżdzasz?
– Serio? Nie zachowuj się jak dziecko! – krzyczę – Wyjechałam sobie, a ciebie to tak zabolało, że nie mogłeś po mnie przyjechać! O jejku!
– Najwidoczniej tobie nie spieszyło się do zobaczenia mnie! Skoro minęły cholerne trzy dni od twojego powrotu! – krzyczy.
– O jejku! Nie widzieliśmy się dziesięć dni, wielkie mi halo!
– Dziesięć pieprzonych dni – warczy – Dziesięć.
– Mam ci pokazać na palcach ile to jest?
– To wszystkie palce u twoich ślicznych dłoni.
Niemal mnie to rozbawia, a mówię niemal, ponieważ splata nasze palce i złącza nasze usta w bardzo dzikim pocałunku.
Boże, jak mi tego brakowało.
Chcę, żeby oddał mi ręce, żebym mogła go dotknąć, jeszcze raz zbadać jego usta, może odkryć kolejne wrażliwe miejsce.
– Chcę, żebyśmy poszli w końcu do łóżka – oświadczam szybko, zanim jego usta znowu spotykają się z moimi.
– Naprawdę myślisz, że dostaniesz taką nagrodę?
– Naprawdę myślę..
Gryzie mnie w szyje, jakby chciał mnie oznakować.
– Że to już czas – dokańczam.
– Naprawdę myślę, że nie.
Puszcza mnie i zaczyna się rozbierać. Przyglądam mu się, jakby postradał wszystkie rozumy.
– Też mam to zrobić? Tak? Idziemy do łóżka?
Nie odpowiada. Zrzuca z siebie wszystko, aż jest kompletnie nagusieńki.
– Pochodzę tu sobie nago, a do łóżka nie pójdziemy.
– Czekaj, co? – robię wielkie oczy kompletnie nic nie rozumiejąc.
– To twoja kara – daje mi klapsa w ramach synonimu słowa ‚kara'.
– Będziesz tu sobie chodził nagi, kusząc mnie?
– Dokładnie tak.
Jest już do mnie tyłem i mogę podziwiać jego tyłek, ale skoro on chce się tak bawić to ja też będę. Nie jestem niczemu winna, dlatego powinnam mieć takie same prawa. Rozbieram się, więc do zera, co z jakiegoś powodu w ogóle go nie zaskakuje i siadam naprzeciw go na fotelu. Jego oczy mówią wszystko, wręcz krzyczą z pożądania. Nie potrafi się zdecydować, gdzie patrzeć i na czym skupiać wzrok. Ja nie mam tego problemu. Skupiam się na jego penisie, który zdecydowanie cieszy się na widok mojego nagiego ciała.
– Ahoj, kapitanie – salutuję mu – Czy twój maszt wyprowadzi nas na pełne morze? – nie mogę przestać się śmiać.
– Śmiejesz się z mojego masztu, tego którego tak bardzo pragniesz?
– Postawionego masztu, inaczej tylko jest w gotowości..
– Na twój widok zawsze jest w gotowości.
– O jejku! To takie słodkie! – klaszczę w ręce – Zrobisz mi koszule z tym napisem? Albo sobie? – proszę.
– Uwielbiam twój śmiech – komplementuje mnie dalej.
– Co jeszcze uwielbiasz? – a ja flirtuję.
– Mam wymienić wszystko po kolei?
Kiwam głową,
– Pewnie to niekończąca się lista, ale chętnie posłucham.. – rozsiadam się wygodnie na fotelu, dumnie prezentując moje piersi.
– Miałem plany dla nas, zaplanowałem niespodziankę, a ty postanowiłaś wyjechać, bez słowa – to raczej nie komplement – Gdzie tu zaufanie?
– Koleś, siedzę przed tobą naga..
– Może się wreszcie przede mną otworzysz?
– Oj, uwierz, że jestem gotowa to zrobić od dawna – gdy próbuję, jego dłonie pojawiają się na moich kolanach i mocno je razem zaciskają.
– Wszystko obracasz w żart, co?
– Myślałam, że bez dotykania – przekraczam granice, która jest w jego wypadku bardzo cienka.
– Opowiedz o swojej rodzinie, o siostrze, o jej mężu, dziewczynkach, o wszystkim Gina.
Nikomu o tym nie opowiadam. Nie potrafię się tym dzielić, ponieważ nie zawsze są to tylko i wyłącznie ładne rzeczy.
– Nie chcesz posłuchać o podróżach? O ludziach, których tam poznaję? O pieniądzach? O pracy?
– Łatwo się domyślić, że to wszystko jest rodziców i że pracujesz u nich, dlatego możesz robić, co ci się żywnie podoba.
To prawda, nawet bez sensu jest zaprzeczać.
– Skoro tak łatwo się wszystkiego domyślasz...
– Nie chcę się domyślać, Gina. Chcę, żebyś mi mówiła. Budzisz się z koszmaru, opowiadasz mi go. Przyjdzie ci do głowy śmieszny żart, opowiadasz go. Czy proszę o tak dużo?
O moją dusze, więc tak.
Podzielenie się nią, to zdecydowanie bardzo dużo.
And all at once, you are the one I have been waiting for
King of my heart, body and soul, ooh whoa
And all at once, you are all I want, I'll never let you go
King of my heart, body and soul, ooh whoa– Co?
– Kocham Taylor Swift jej piosenki zawsze wszędzie pasują.
– Jesteś w tej chwili poważna?
Nucę dalej, żeby pokazać mu jak bardzo.
– Idealna piosenka do sytuacji.
– Boże, dziewczyno, ile ty masz lat..
– Już nic ci nie powiem! Chciałeś mnie poznać i co?! Wyśmiewasz mój gust muzyczny?
– Okej, okej, przepraszam.
– Ha! Cienias! – krzyczę – Wcale mnie nie uraziłeś. Będę kochać Taylor Swift czy komuś się to podoba czy nie!
– Nie mogę uwierzyć, że masz dwadzieścia cztery lata, a nie osiemnaście.
– Czy to ma dla ciebie znaczenie?
– Myślałem, że tak, ale to było zanim cię poznałem – mówi pełen przekonania, jakby nie było w tym zdaniu miejsca na bzdury.
– Ależ odmieniłam twoje życie.
– Chodź tutaj – nie wiem czy to w ogóle prośba.
– Myślałam, że to dzień kary.
– Pieprzyć karę.
Uwielbiam gdy tak mówi i nie potrzebuję nic więcej, żeby skorzystać z zaproszenia.
CZYTASZ
Dressing up the mind {Luke Hemmings}
FanfictionGina jest impulsywna, rozrywkowa, myśli tylko o sobie, wydaje pieniądze rodziców, nie wie czym jest ciężka praca. Nigdy nie była w prawdziwym związku. Lubi jednonocne przygody. Luke jest jej kompletnym przeciwieństwem, osiąga sukces za sukcesem i k...