35. Twój towar.

4.2K 85 0
                                    

Narrator
W parku było już naprawdę ciemno. Jedyne światło dawały pobliskie latarnie. Blask dawał dość słabe oświetlenie przez co już 2 metry od latarni wszystko znikało w mroku. Panowała kompletna cisza. Jedynie szum liści zagłuszał ją. O tej porze nie powinno być w tym miejscu nikogo. Jednak ktoś był. Szybkim krokiem przez park kroczyła blondynka o krótkich włosach. Niosła w dłoniach dużą kopertę. Rozglądała się jakby robiła coś narażając swoje życie. W prawdzie właśnie to robiła. Przerażona dziewczyna szukała w ciemnościach mężczyzny ubranego w markowy garnitur. Bo dłuższym spacerze zaczęła się męczyć. Stanęła na chwilę by się dobrze rozejrzeć. Szum liści i łamiące się wcześniej gałęzie pod jej nogami działały zbyt dobrze na jej wyobraźnię. Dostrzegła, że już niedaleko stoi jakaś postać. Ruszyła w jej kierunku. Po chwili już stała przed nią. Rozpoznała w nim chłopaka z opisu jej szefa.

- Mam zdjęcia, a ty masz towar? - nie chciała przedłużać rozmowy niepotrzebnie
- Mam. Pokaż jedno dla pewności. - facet skrzyżował ręce na piersi

Kobieta szybko otworzyła kopertę. Wyciągnęła przypadkowy skrawek papieru pokazując je brunetowi. Nie dała mu go do ręki. Nie dażyła go zaufaniem. Widziała go w końcu pierwszy raz na oczy.

- Jak widzisz mam, a w ogóle czemu szef kazał mi je dać tobie o tej porze? - spojrzała na niego podejżliwie
- Plany się zmieniły. Ciesz się, że miałaś więcej czasu na wydruk. Twój towar. - rzucił jej dość spory woreczek z białym proszkiem
- A to reszta zdjęć. - ta podała mu kopertę

Tajemniczy pośrednik odszeł w oddal mroku zostawiając kobietę na pastwę losu. Ona nie szczędziła czasu i szybko pobiegła do domu chowając jednocześnie proszek do torebki.

Pow Tony
To ten dzień. Dziś właśnie odbieram Vivien z domu dziecka. Viv to moja młodsza siostra o 3 lata. Nie mogłem wcześniej jej zabrać choć bardzo chciałem. Proces adopcyjny trwał 2 miesiące, a to i tak krótko. Idę wolnym krokiem do bidula. Mam z nim nie najlepsze wspomnienia. W końcu sam tam byłem, aż 8 lat. Nasi rodzice byli ćpunami i alkoholikami. Nie dawali nam nigdy jeść. W "domu" zawsze było brudno i zimno. Ten "dom" był najprościej mówiąc ruderą. Dobrze wiem, że starzy mieli nas tylko dla 500+. Całe szczęście nie znęcali się nad nami bo zawsze byli ledwo przytomni. Któregoś dnia przedawkowali.

Tak się kończy mieszanie dragów i alkoholu.

Zabrali mnie i siostrę do domu dziecka. Po tych wydarzeniach przyżekłem sobie, że nigdy nawet nie tkne tych świństw. Starałem się jak mogłem by Vivi miała szczęśliwe dzieciństwo.

W końcu miała dopiero 7 lat...

Siostra nie widziała ich martwych ciał nie to co ja... Leżeli martwi na dywanie ze strzykawkami w żyłach. Na kilometr byli czuć wóde. Patrzyłem na nich z pogardą. Już jako ośmiolatek wiedziałem, że tacy ludzie nigdy nie zamierzali kochać własnych dzieci. Pod wpływam emocji kopnąłem nieruchome ciało ojca w brzuch i uciekłem do pokoju. Zadzwoniłem po policje. Moja kochana Vivien wtedy spała skulona w kącie.

Oczywiście nie mieliśmy żadnych mebli.

Wszystko działo się tak szybko. Zabrali zwłoki, nas zawieźli do domu wszystkich niekochanych dzieci. Nie wróciliśmy tam nigdy.

I bardo dobrze.

Kiedy tylko ukończyłem 18 lat zmieniłem nazwisko. Nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Siostrze zmienię jak najszybciej będę mógł. Dochodziłem do placówki z mieszanymi uczuciami. Jednocześnie zajebiście, bo zabieram stąd sis, ale z drogiej strony te miejsce mi o wszystkim przypomina. Tą walkę o jedzenie byle by ona była najedzona. Poszukiwanie choć jednego koca by się ogrzać. Nienawidzę matki i ojca za ten ból.

Wszedłem do budynku. Dostrzegłem moja rodzinę z 2 dużymi torbami stojącą obok swojej opiekunki. Szybko do niej pobiegłem i ścisnąłem z całej siły. Nie czekałem długo na odpowiedź bo dostałem ją odrazu. Tuliliśmy się tak dobre parę minut, aż tą piękną chwilę przerwała jej opiekunka.

- Pan Dowell jak mnie mam. - spojrzałem na kobietę w średnim wieku
- Tak to jak. Przyszedłem po siostrę. - uśmiech sam wdarł się na moje usta
- Mam nadzieję, że nie do zobaczenia Vivien. - starsza kobieta odeszła

Zabrałem bagaż pietnastolatki i pobiegliśmy ptaktycznie do wyjścia. Przez całą drogę rozmawialiśmy o niczym i o wszystkim. Musiałem jej streszczać całe te 2 miesiące mojego samodzielnego życia. Nie męczyło mnie to jakoś bardzo. Wiedziałem, że jest ciekawa. Najbardziej zaciekawił ją temat tajemniczej Irki.

***

Hej 💕

WESOŁYCH WALENTYNEK!
Dostaliście jakieś walentynki?
Tak jak zapowiedziałam jest rozdział.
Jeszcze dziś pojawi się kolejny.

Do następnego 💕

Buziaki xx

In The Light Of Love  ||| ZAKOŃCZONE |||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz