(Z perspektywy Fudou)
Wstałem rano, dopiero gdy zobaczyłem wszystkie rzeczy.
Pizzę, banany to uświadomiłem sobie, że moje ruriruribumbum to nie był sen. Ubrałem się i wyszedłem na spacer. Wybrałem się do pobliskiego parku, gdzie usiadłem na ławce. Założyłem słuchawki i patrzyłem w ziemię.
Ktoś obok mnie usiadł, nawet przez pierwsze dziesięć minut nie zwróciłem uwagi. Jak spojrzałem w bok była to Hannah. Uśmiechnęła się i spojrzała mi w oczy swoimi błękitnymi.
-Hej Fudou - powiedziała.
-Hej Hannah.
Wyciągnąłem banany i dałem jej jednego.
-Ja nie lubię bananów - odparła
-Jak to? Przecież u mnie jadłaś..
-Tak, byś nie był smutny- dodała.
-No dobrze...
Było mi smutno zrozumiałem, że jej nie znam tak dobrze jak myślałem. Wrzuciła mi banana do plecaka, ja swojego zjadłem.
Siedziałem nie odzywając się, gdy nagle ona przemówiła.
-Czemu milczysz? -spojrzała na mnie.
-A na co liczysz?! Nie potrafiłaś nawet powiedzieć o sobie nic u mnie, a teraz mam z Tobą rozmawiać?
-Fudou to nie tak, nie chciałam zranić twoich uczuć. -rzekła.
-Uczuć? Co to jest? Bo ja tego nie posiadam i nie będę mieć! Nie wiem co to uczucia, bo ich nie mam!
Wstałem i poszedłem z rękami w bluzie w kierunku wieży.
-Fudou! Stój! - odwróciłem się, po jej policzku spłynęła łza.
Ruszyłem dalej, nie posiadam uczuć. Nie chce ich posiadać. Łamagi z Raimona, szedłem kopiąc kamienie. Wszedłem na wieżę i widziałem jak na dole, przy drzewie trenował Mamoru.
-Żałosne.
Burknąłem pod nosem. Stwierdziłem, że może boisko bedzię puste. Poszedłem nad rzekę, nie myliłem się. Wyciągnąłem z plecaka piłkę i zacząłem kopać. W głowie miałem słowa Hannah o uczuciach, których za grosz nie posiadam. Schowałem piłkę i poszedłem usiąść przy rzece.
Usiadłem i z śniegu zacząłem wygrzebywać kamienie, które wrzucałem do rzeki. Z daleka słyszałem drużynę Raimona, więc się schowałem. Pooglądam ich techniki. Nie zawiodłem się, wyszedłem drugą stroną.
-A Ty czemu szpiegujesz kurczaku? - ujrzałem przed sobą Hannah
-Nie, tylko przechodziłem pokemonie..
-Jaki znowu pokemonie?! -krzyknęła
-Cicho, a teraz wracaj do pokeballa, bo dziś nie Ciebie wybieram..
-Jesteś okropny! -popchnęła mnie i pobiegła.
-Mówiłem kurna do pokeballa! Jak ktoś cię złapie, to nie moja wina...
Odszedłem w stronę parku. Usiadłem na ławce i spojrzałem na zegarek w telefonie. Stwierdziłem, że możnaby w sumie włączyć jakąś muzykę.
Podłączyłem głośnik na bluetooth do telefonu i włączyłem muzykę. Nagle przechodziła jakaś starsza babcia.
-Wycisz to huliganie! -krzyknęła
-O boże, a co mi Pani zrobi? Naśle gang moherowych beretów?
Zaśmiałem jej się w twarz, a ona odeszła. Miałem ochotę się zabawić, najlepiej upić z kolegami. Zadzwoniłem do Sakumy czy idzie dziś się napić, zgodził się i powiedział, że wie kto nam kupi.. [... ]
Wieczorem wracałem upity, ledwo co. Spotkałem Hannah.
-Hannah słońce ty moje!
-Czemu słońce? -spojrzała na mnie.
- Bo parzysz jak cholera..
Ledwo co szedłem.
-Fudou ty jesteś upity! -krzyknęła
-Trochę. Trochę mocniej. Bardzo.
-Zdecyduj Się- złapała mnie i prowadziła do domu.
-Jest ktoś u Ciebie w domu? -spytała
-Tak, Ja.
-Zostanę u Ciebie na noc. Nie zostawię cię w takim stanie. - dodała.
-Rób jak uważasz pokemonie...
Zrobiła śmieszną minę.
-O chomik z Ciebie- zaśmiałem się.
-Milcz już Fudou. - spojrzała na mnie.
Weszliśmy do mojego domu, zamknęła drzwi i położyła mnie w łóżku. Szybko zasnąłem przy ścianie.(Z perspektywy Hannah)
Co ja z nim mam... Położyłam się obok niego i przysypiałam. Czułam zapach alkoholu, gdy nagle się do mnie wtulił... To będzie długa noc... W końcu się wkurzyłam, puściłam po cichu muzykę i zasnęłam wtulona do niego. Jest taki kochany.
(Z perspektywy Fudou)
*Sen*
Hannah ja się nie zakochuje...
Każdy, ale nie ja... Ja się nie zakochuje...
Ciąg dalszy nastąpi...
Zapraszam na kolejne części.
Adik. Karolak.
CZYTASZ
|Zakończone| Jestem Fudou,więc nikomu ani słowa. - Inazuma Eleven | Książka
Fiksi Penggemar(Z perspektywy Fudou) Właśnie przechodziłem obok Ramiona, na trening do Akademii Królewskiej. Byłem bardzo w tym dniu zamyślony, sam nie wiem czym. Chyba meczem z tymi nieudacznikami. Wpatrzony w ziemię szedłem z rękami w bluzie i myślami byłem ju...