Siedziałam spokojnie na swoim miejscu, cały czas czułam na sobie wzrok Jamesa, który nie odrywał ode mnie swoich oczu. Wiedziałam, że chłopak się o mnie martwił, ale nie chciałam, żeby cała jego uwaga była skupiona na mnie. Obiecałam mu, że wszystko wytłumaczę po lekcjach, bo naszą rozmowę przerwał Remus. Potter obiecał mi, że do tego czasu nikomu nie powie o moich siniakach i zadrapaniach, jednak wiedziałam, że sprawiało mu to duży problem. Okularnik nigdy nie lubił ukrywać nic przed przyjaciółmi, ale wiedziałam, że kiedy mi coś obieca to za nic w świecie nie będzie chciał złamać danej mi obietnicy. Ufałam mu, ale czułam się źle mając świadomość, że on również musi męczyć się z moją tajemnicą.
- Panie Potter, proszę się skupić na lekcji- odezwał się nauczyciel, patrząc prosto na Jamesa.
- Przepraszam, panie profesorze- odpowiedział spokojnie James, sprawiając, że Syriusz spojrzał na niego pytającym spojrzeniem.
Siedząc ławkę przed nimi doskonale słyszałam cichy jęk Jamesa, który był spowodowany prawdopodobnie przez Syriusza. Od razu byłam pewna, że Black kopnął Pottera pod ławką, aby zwrócić jego uwagę na siebie. Mimo własnej woli odwróciłam się lekko do chłopaków, aby zobaczyć Syriusza, uważnie wpatrzonego w Jamesa i Pottera, który wyraźnie go ignorował. Spojrzałam na okularnika starając się przeprosić go wzrokiem za to, że przeze mnie musi ukrywać coś przed najlepszym przyjacielem. Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się do mnie słabo, jakby chciał mi pokazać, że nie powinnam czuć się winna.
W końcu do naszych uszu dotarł dzwonek ogłaszający przerwę, a my wszyscy wyszliśmy na zapełniający się ludźmi korytarz. Całą grupą ruszyliśmy do pokoju wspólnego, aby zająć miejsce na kanapie przy kominku. Miałam nadzieję, że jakimś cudem uda mi się porozmawiać z Jamesem na osobności. Mimo mojej wcześniejszej niechęci do mówienia komukolwiek o tym co wydarzyło się w przeciągu wakacji wolałam mieć już za sobą tłumaczenie Potterowi co się stało. Wiedziałam, że chłopak nie odpuści do mimentu w którym nie powiem mu wszystkiego, a do tego będzie się martwił, czego wcale nie chciałam.
Złapałam Pottera za rękaw i mocno pociągnęłam w boczny korytarz, jednocześnie znikając reszcie grupy z oczu. Miałam nadzieję, że chłopcy się zagadają, a kiedy dotrą do pokoju wspólnego, uznają, że nie ma sensu nas szukać i sobie odpuszczą. Pomimo mojego gwałtownego zachowania, James wydawał się zupełnie spokojny, a ja miałam przeczucie, że sam chciał to zrobić. Oboje przeczekaliśmy dłuższą chwilę w zupełnej ciszy, aż korytarz zacznie się robić pustszy. Ruszyliśmy w stronę najbliższego parapetu, o który chłopak oparł się. Nie potrafiłam stać w miejscu dlatego zaczęłam chodzić w jedną stronę i w drugą. Zastanawiałam się jak powinnam zacząć swoją wypowiedź, jednak nic nie wydawało się właściwe. W końcu oparłam się plecami obok Jamesa i wzięłam głęboki oddech, aby zebrać w sobie wszelką odwagę.
- Napewno domyślasz się kto to zrobił, dlatego nie będę tego mówiła. Do tej pory zdarzało mu się mnie uderzyć, ale jeszcze nigdy nie robił tego tak brutalnie i często. W te wakacje wpadł w zupełny szał. Wściekał się nawet na Luke'a, mimo, że jego nigdy by nie uderzył. Do tej pory udawało mi się chronić Lucy po tym jak powiedziałam mu, że trafiła do Gryffindoru przeze mnie, ale w tym roku to straciło jakiekolwiek znaczenie. Przyjmowałam na siebie kary, które wyznaczał jej. Czasami specjalnie robiłam coś gorszego, aby zapomniał o Lucy i skupił się na mnie.
Pomiędzy mną i chłopakiem znowu zapanowała cisza. Nie chciałam mówić nic więcej, bo byłam bliska płaczu, a James chyba nie do końca wiedział jak powinien zareagować na moje słowa. W końcu poczułam ręce chłopaka, które mocno mnie do niego przyciągnęły. Powietrze wokół mnie wypełnił zapach jego perfum. Nie potrafiłam dłużej powstrzymywać kilku łez, które pomoczyły lekko koszulę Pottera. Chłopak starał się w ten sposób pokazać, że nie jestem sama i bardzo to doceniałam. Pomimo lekkiego bólu, spowodowanego uściskiem chłopaka, starałam się nie wydać z siebie żadnego dźwięku.
- Powinnaś nam o tym powiedzieć. Wiesz przecież, że możesz nam w pełni zaufać- powiedział Potter i odsunął się lekko ode mnie, kończąc nasz uścisk.
- Wiem James, ale nie potrafię do końca o tym rozmawiać. Wolałabym o tym zapomnieć. Przynajmniej do kolejnych wakacji.
- To głupie. Nie powinnaś dawać się tak traktować- warknął James, a na jego twarzy widniała wściekłość.
- Możemy już skończyć tę rozmowę? Nie mam siły o tym mówić. Chodźmy już- powoedziałam i pociągnęłam przyjaciela za rękaw w stronę pokoju wspólnego.
Przez prawie puste korytarze nasza droga minęła bardzo szybko. Chwilę później oboje już siedzieliśmy razem z resztą naszych przyjaciół przy kominku. Każdy zajął się swoimi sprawami i chyba pierwszy raz od bardzo dawna siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Każdy wydawał się zupełnie zajęty i wcale mi to nie przeszkadzało. W naszym gronie milczenie nie było zbyt często spotykane, jednak czasami było nam ono potrzebne i właśnie wtedy tak było. Korzystając z okazji, jaką był spokój, udało mi się odrobić prace domową na kolejny dzień i powtórzyć kilka lekcji, na wypadek, gdyby nauczyciele mieli zamiar o coś zapytać.
Chowając ostatnią książkę do torby poczułam dziwny ból głowy. Trwał on może kilka sekund, jednak zaraz po nim mój mózg przywołał obrazy związane z wakacjami. Wyobraźnia podsunęła mi krzyki i wyzwiska skierowane w moją stronę. Wydawało mi się, że czuję ciepło spływających stróżek krwii i jej metaliczny smak. Widziałam wściekłego ojca i czułam zimne krople deszczu, tak jak tego dnia, kiedy udało mi się wybiec z domu na kilka zbawiennych godzin. Moja podświadomość mówiła mi, że to wszystko nie jest prawdziwe, jednak nie potrafiłam wrócić do rzeczywistości.
Przed moimi oczami pojawiły się mroczki, a wspomnienia przestały przejmować nade mną kontrolę. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, więc od razu spojrzałam w tamtym kierunku. Prosto na mnie patrzył Remus, który siedział obok mnie na kanapie. Jego twarz była zatroskana. Na kolanach trzymał zamkniętą książkę, którą czytał jeszcze chwilę wcześniej. Po chłopaku od razu było widać, że zbliżała się pełnia, jednak on wydawał się tym nie przejmować. Jego oczy były spokojne, jednak zupełnie skupione na mnie. Poczułam jak jego dłoń dotyka mojego czoła, kiedy Lupin próbował sprawdzić czy nie mam gorączki.
- Wszystko dobrze? Jesteś strasznie blada- powiedział w moją stronę na tyle cicho, aby nie przeszkadzać innym w ich zajęciach.
- Nic mi nie jest. Po prostu trochę się zamyśliłam- odpowiedziałam, w tym samym momencie zdejmując dłoń chłopaka z mojego czoła.- Dziękuję za troskę.
- Od tego tu jestem- zaśmiał się cicho.- Gdyby nie ja nikt by się o was nie troszczył, ani nie martwił. W końcu ktoś musi być odpowiedzialny w takiej grupie jak nasza.
Zaśmiałam się cicho na słowa Lupina, który w odpowiedzi lekko się do mnie uśmiechnał i puścił do mnie oczko. Jeszcze przez chwilę razem z Remusem patrzyliśmy na siebie nawzajem, aż w końcu oparłam się o jego ramię, tak jakbym miała zaraz na nim zasnąć. Przez swoje wspomnienia poczuła się bardzo zmęczona, jednak nie miałam jeszcze ochoty iść do swojego pokoju. Remus nie kazał mi wstać, ani nic takiego, a jedynie w spokoju wrócił do czytania swojej książki. Co jakiś czas zadawałam mu dziwne pytania, nie będąc w stanie do końca wytrzymać w ciszy. W końcu Lunatyk skończył czytać i zupełnie skupił się na rozmowie ze mną.
Nie miałam pojęcia ile zajęła nam rozmowa siedząc w ten sposób, ale obudziłam się w środku nocy na kanapie w pokoju wspólnym oparta o ramię Remusa. Po chwili dotarło do mnie, że nie tylko my zasnęliśmy w nie swoich pokojach, kiedy udało mi się zobaczyć resztę chłopaków na fotelach. Wstałam, aby przynieść wszystkim koce, a po przykryciu chłopaków, wróciłam na swoje poprzednie miejsce zasypiając niemalże od razu.
YOU ARE READING
Kłopoty przychodzą same
FanfictionHuncwoci są już na piątym roku swojej nauki w Hogwarcie i wygląda na to, że nie mają zamiaru wydorośleć. Jest to druga część książki "Huncwoci". Nie jest wymagana znajomość pierwszej części.