37

398 12 1
                                    

Nie spałem całą noc pomimo tego, że brałem leki. Cały czas myślałem o tym jak mogę pomóc Jannet pogodzić się z tym, że poroniła, myślałem jak ja mam sam sobie poradzić i myślałem nad tym co zawiniło to biedne dziecko. Myśli powodowały u mnie zawroty głowy, które doprowadzały mnie do szału. Cały czas czekałem na telefon od Dell'a gdzie jest ten gnój. Przysięgam, że zabije go jak tylko dowiedz się gdzie on jest.

- Justin?- usłyszałem głos Georga kiedy wszedł do mnie do pokoju

- Nie śpię- powiedziałem nadal patrząc się w sufit

- Jak się czujesz?- znałem moich kumpli i wiedziałem, że chcą mi pomóc ale jednocześnie boją się zadawać pytania nie wiedząc jak na nie zareaguje

- A jak ty byś się czuł jakbyś stracił dziecko?- nabuzowałem się słysząc to pytanie - Sorry nie chciałem naskoczyć- przeprosiłem go bo jednak chciał mi pomóc a sam mogę mieć problem poradzisz sobie z tym

- Nie przepraszaj stary. Zadałem głupie pytanie i to ja przepraszam- podrapał się po karku siadając obok mnie na łóżku. - Zawieźć Cię do niej?- zapytał i czułem jego wzrok na sobie

- Sam pojadę- chciałem wstać ale George mnie powstrzymał

- Nie ma opcji, nie pojedziesz w takim stanie. Spokojnie Justin zawiozę Cię to żaden problem- wyciągnął kluczyki do swojego samochodu z kieszeni spodni. Nie miałem siły i ochoty się z nim kłócić dlatego po prostu kiwnąłem głową. Zszedłem na dół gdzie zastałem chłopaków w salonie. Siedzieli w ciszy gapiąc się w martwy punkt co jeszcze bardziej mnie dobijało. Wolałabym aby chłopacy byli tacy jak wcześniej a nie litowali się nade mną bo nie pomoże mi to poradzić sobie z tym

- Siema- powiedziałem od razu kierując się w stronę drzwi. Usłyszałem mruk chłopaków ale szybko wyszedłem z domu czując za sobą obecność Georgea. Kiedy przyjaciel otworzył mi drzwi usiadłem na miejscu pasażera chcąc jak najszybciej znaleźć się w szpitalu i zobaczyć czy Jannet jeszcze śpi a jeżeli już nie to chciałem być przy niej i wspierać ją

Do szpitala dotarliśmy ok. 15 minut później. Od razu kiedy wszedłem do szpitala skierowałem się do drzwi gdzie wczoraj Jannet leżała. Po cichu wszedłem do środka i zobaczyłem Jannet która siedziała na łóżku

- Cześć kochanie- podszedłem do niej i pocałowałem w usta

- Hej...- musnęła je tylko. Popatrzyłem na jej twarz i widziałem samą rozpacz

- Boli Cię coś?- zapytałem nie chcąc poruszać tematu straty. Jannet nic nie powiedziała tylko pokręciła głową - Jedziemy do domu - powiedziałem myśląc nad tym jak mam się zachowywać

- Justin...- zaczęła - Jak myślisz dlaczego Nas to spotkało?- jej głosik się załamał a mi pękło serce

- Kochanie to nie jest nasza wina. Miałaś za dużo stresu i masz młodziutki organizm. Nie sprawiłaś dziecku bólu. To był dopiero 2 miesiąc kochanie, nic nie poczuło- powiedziałem na co Jannet się rozpłakała

- Ja nie chciałam, żeby tak to się skończyło. Chciałam mieć to dziecko i wychowywać je z Tobą- powiedziała wtulając się we mnie

- Wiem kochanie, ale musimy iść dalej. Jeszcze będziemy mieli dziecko obiecuję.- pocałowałem ją w czoło.

- Damy radę- stwierdziła starając się uśmiechnąć i doceniałem to. - A ty jak się czujesz?- zapytała wycierając łzy z policzków. Cała Jannet... Nawet jeżeli sama jest w totalnym dołku to i tak zainteresuje się tym jak ty się czujesz

- Dam radę kochanie, nie martw się o mnie- wstałem z łóżka kiedy lekarz wszedł do sali

- Dzień dobry- podszedł do Nas - Czy jest coś co Pani dokucza? Czy wszystko w porządku i może Pani jechać do domu- zapytał stając przy łóżku

- Chcę jechać do domu- wstała z łóżka. Starałem się uchwycić z jej twarzy czy coś ją boli ale nic takiego nie znalazłem

- Dobrze, proszę podejść do gabinetu za 5 minut kiedy wypis będzie gotowy- wyszedł z sali zostawiając nas samych

- Przyjedziesz do mnie?- zapytała kiedy zostaliśmy sami

- Oczywiście, że tak- złapałem ją za rękę i usadziłem sobie ją na kolanach. Jannet położyła się na mnie a ja mocniej oplotłem ją ramionami.

- Boje się tego, że do końca życia będę miała w głowę to, że moje maleństwo nie żyje- wyszeptała w obawie przed płaczem

- Nie martw się skarbie, poradzimy sobie z tym razem. Będzie dobrze, a teraz chodźmy po wypis i jedziemy do domu- wstałem razem z nią i posadziłem ją na ziemi. Wyszliśmy z sali po wypis a następnie na parking gdzie czekał na nas George

- Siema mała- pocałował ją w policzek

- Cześć, dzięki, że przyjechałeś- uśmiechnęła się słabo

- Żaden problem- machnął ręką. Byłem mu wdzięczny, że nie wypytał Jannet o jej samopoczucie bo wiem, że Jannet jeszcze bardziej by się zdołowała

- Zawieź nas do niej- powiedziałem kiedy siedzieliśmy w samochodzie

- Jasne- powiedział i skierował się w stronę domu Jannet.

D.E.T.R.O.I.T Love Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz