Dzisiaj walentynki. Dzień zakochanych. Kolejny raz nie spędzę ich, tak jakbym tego oczekiwał. Moja walentynka jest na mnie śmiertelnie obrażona i w sumie to się jej nie dziwie. Zachowywałem się ostatnio jak skończony idiota. Tak bardzo tęsknie za Ryśkiem, a nie ma go dopiero kilka godzin. Tak bardzo chciałbym, aby tu teraz ze mną był, chciałabym go przytulić i powiedzieć, że jest dla mnie ważną osobą. Sam nie wiem, kiedy to się stało. Kiedy zacząłem czuć do niego coś innego niż nienawiść i niechęć. Zakochałem się w tym chłopaku bez opamiętania. Zakochałem się w jego pięknych oczach, mógłbym patrzeć w nie cały czas. Oczywiście niebyłym sobą, gdybym wszystkiego nie zjebał.
— Rysiek błagam! Wróć! Potrzebuję cię! — krzyknąłem.
I tak tego nie usłyszy. Poszedł gdzieś, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo czy w ogóle wróci. Nie Szymon. Stop! On musi wrócić, nie wytrzymam bez niego, minęło zaledwie kilka godzin, a ja już wariuje. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i natychmiastowo zerwałem się na równe nogi. Czy to Rysiek?
— Rysiuuu! Tak bardzo tęskniłem — rzuciłem się na niego i mocno przytuliłem.
— Przyszedłem tutaj tylko po swoją bluzę — odepchnął mnie delikatnie od siebie.
Rysiek cały czas stał w jednym miejscu i wpatrywał się we mnie. Coś nie tak? Jestem brudny na twarzy? Ah no tak. Mam na sobie jego bluzę. Zapomniałem o tym.
— Weź ją sobie — wypaliłem nagle, przez co Ryszard oderwał ode mnie wzrok i spojrzał speszony na swoje buty.
Zawstydza go rozbieranie mnie? Urocze. Jakoś wcześniej nie miał z tym żadnych problemów.
— Możesz ją po prostu z siebie zdjąć i mi oddać — odparł cicho, ale ja doskonale słyszałem każde jego słowo.
— Nie ma tak łatwo.
Rysiek podszedł do mnie. Staliśmy teraz twarzą w twarz, patrząc sobie w oczy. Nie byłem pewny, co zamierza zrobić. Zabierze swoją bluzę i wyjdzie jak gdyby nigdy nic? Rysiek długo nie pozostawiał mnie w niepewności, bo już po chwili poczułem jego miękkie usta na swoich. Początkowo byłem za bardzo zdziwiony, żeby cokolwiek zrobić, ale po chwili się opamiętałem i zacząłem oddawać pocałunek. O tak. To jest to, czego potrzebowałem najbardziej. Uwielbiam jego usta, są dla mnie jak narkotyk. Raz ich posmakujesz i już nie możesz przestać.
— Ta bluza była tylko pretekstem do przyjścia tutaj, możesz ją sobie zatrzymać na tobie wygląda znacznie lepiej niż na mnie — powiedział, odrywając się ode mnie.
— To znaczy, że mi wybaczasz? — zapytałem z nutką nadziei w głosie.
— No nie wiem..— odpowiedział, a ze mnie wyparowała cała radość i nadzieja.
— Przepraszam słońce — powiedziałem, łamiącym się głosem i przytuliłem go do siebie.
— Za co dokładnie mnie przepraszasz? — czy on siebie robi ze mnie żarty? Jeśli tak, to wcale mnie to nie bawi.
— Za to, że byłem taki zazdrosny o tego Wincenta.
— Już wcześniej ci to wybaczyłem, chciałem cię tylko trochę potrzymać w niepewności. — zaśmiał się, a mi wcale nie było do śmiechu.
— Jesteś nienormalny! — oburzyłem się.
— Za to między innymi mnie Kochasz.
— No tutaj możesz mieć racje.
—To naprawdę słodkie, że jesteś o mnie tak bardzo zazdrosny — potarł mój nos swoim, przez co na mojej twarzy od razu pojawił się szeroki uśmiech.
— Chodź obejrzymy sobie jakiś fajny film - zaproponowałem.
— Dobra, ale nie CMBYN, nigdy już nie spojrzę na ten film w ten sam sposób.
***
Hejka! Jak wam się podoba walentynkowy rozdział?
W ogóle obchodzicie walentynki czy raczej dzień singla? ❤️
Mam jeszcze jedno pytanko, a mianowicie ktoś pod ostatnim rozdziałem pytał, czy zrobię maraton.
CHCECIE MARATON?
Jak będziecie chętni, to myślę, że mogłabym go zrobić w weekend.
Buziaczki :* Do następnego!
CZYTASZ
UPROWADZONY PRZEZ DZIUNIE OD PIZZY || SZYMON ZAPARTY
ФанфикSzymon zamawia pizzę z ananasem w celu pogłębienia własnej depresji. Od tego wydarzenia jego życie zmienia się o 180 stopni. • książka pisana w celach humorystycznych!