Minął miesiąc, od kąd mieszkamy u Martinusa. Stereotyp nazywania go mordercą odrzuciłam około dwa tygodnie temu. Przekonałam się, iż potrafi opiekować się dziećmi. Ponad to Leonarde traktuje go jak dawno niewidzianego ojca. Wszystko układa się dobrze, lecz dziś zjebałam po całości.
Wbiegłam do domu tak szybko jak mogłam. Spojrzałam przelotnie na zegarek. Byłam cała zdyszana i czułam, że za chwilę upadnę i po prostu będę leżeć, niczym cegłówka na środku pokoju.
Kurwa mam ponad piętnaście minut spóźnienia!
Martinus pozwolił mi po raz pierwszy, od bardzo dawna a mianowicie od kąd z nim mieszkam, na wyjście z przyjaciółmi. Warunek był jeden i ja ten warunek chyba właśnie zabiłam.
Miałam wrócić o równej 15.00
Panika opanowała całe moje ciało. Bałam się, iż będzie zły, bałam się że mnie uderzy a co gorsza zrobi coś mojemu bratu.
Sue ogarnij swoje ADHD, on czegoś takiego nie zrobi. On kocha Leo.
Niemalże wyjebując drzwi z zawiasów wpadłam do jego pokoju. Miałam nadzieje że uda mi się to jeszcze wytłumaczyć. Siedział na łóżku odwrócony do ściany. Przez chwilę, pomiędzy nami panowała głucha cisza, lecz szybko ją przerwałam.
- Przepraszam. - powiedziałam szybko. - Ja... To wszystko przez spóźniony autobus! - wykrzyknęłam szybko. - Martinus błagam nie bądź zły, ja naprawdę n... - przerwał mi gestem ręki.
Spojrzałam na niego zdziwiona i momentalnie się uciszyłam. Czasami zadziwiał mnie jego dziwny charakter. Jednak z drugiej strony, z tej dobrek strony, był bardzo miłym i kochanym chłopakiem. Co najlepsze od miesiąca nikogo nie zabił.
Znaczy chyba nie...
- Sue, zawiodłaś mnie. - powiedział beznamiętnie. Strasznie bałam się tego co za chwilę powie. - Ale nie będę dawał ci żadnej kary. - odparł pełnym przekonania głosem. Po prostu zdębiałam.
Był dziwnie spokojny, nie podobało mi się to.
- Ty-ty tak serio? - zająkałam się zdziwiona. On chyba nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. Z nadmiaru wrażeń usiadłam na krześle obok.
Muszę się uspokoić.
- Jak najbardziej serio. - odwrócił się do mnie powoli. Dopiero teraz zauważyłam co się zadziało gdy mnie nie było.
Na twarzy chłopaka widniała sporych rozmiarów rana cięta, ponad to wokół niej widniała zaschnięta już krew.
- Co ci się stało? - zapytałam i nagle zrywając się z miejsca, znalazłam się przy nim.
- Nic ważnego. - odparł obojętnym tonem głosu. - Zwykła potyczka. - wzruszył ramionami, po czym zaczął przeglądać coś na telefonie.
- To trzeba opatrzeć. - powiedziałam tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Natychmiast opatrzeć. - dodałam.
Zanim zdążyłam usłyszeć jakiekolwiek słowo sprzeciwu, apteczka znajdowała się obok moich nóg, a ja próbowałam dostać się do przeciętego policzka mężczyzny.
- Zostaw mnie. - zaczął się odsuwać do tyłu. Spojrzałam na niego bystrym wzrokiem. Po chwili chłopak wpadł na ścianę a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
Zwinnym ruchem przytrzymałam jego ręke i zaczęłam powoli przemywać jego ranę. Poczułam jak chłopak dostaje gęsiej skórki, co niezwykle mnie usatysfakcjonowało. Nigdy nie spodziewałam się, że ktoś zareaguje na mój dotyk w taki sposób.
- Boli? - zapytałam czułym głosem, gdy z ust chłopaka wyrwało się ciche syknięcie.
- Trochę. - przynzał lekko zawstydzonym tonem głosu, lecz zacisnął zęby i cierpliwie znosił wszystko co robiłam.
Po około dwunastu minutach, rana była oczyszczona a ja mogłam spokojnie nakleić na nią plaster. Już miałam to zrobić, gdy nagle powstrzymała mnie ręka blondyna.
- Co? - zapytałam nieświadoma o co mu może chodzić.
Poczułam jak jedna z jego dłoni błądzi po moim ramieniu. W mgnieniu oka znalazłam się w jego objęciach. Odrazu poczułam jak jego zwinne ręce oplatają moją talie.
On mnie najzwyczajniej w świecie przytulił. I ja jestem z tego powodu bardzo zadowolona.
- Dzięki za troskę. - usłyszałam głos przy uchu. Potem ciepłe usta składające delikatny pocałunek na mojej szyi.
To wszystko było takie magiczne, nie chciałam aby ta chwila kiedykolwiek się kończyła. Czułam się bezpieczna i kochana.
Zaraz, zaraz... Kochana?!
Gdy o tym pomyślałam, poczułam paskudne pieczenie na policzkach i ciepło ogarniające mnie od środka.
Przez następne minuty, trwaliśmy razem w szczelnym uścisku. Brązowooki nie miał zamiaru puścić mnie, ja natomiast nie miałam zamiaru puścić jego. Po prostu trwaliśmy tak razem bez żadnych zmartwień. Po raz pierwszy poczułam się naprawdę szczęśliwa. Potrzebowałam takiego przytulenia, już od dawna.
- Wiesz... - zaczął cicho. - Przez ciebie czuję pewne zmiany. - oznajmił.
- Jakie zmiany? - zapytałam szeptem i spojrzałam na niego. Miał przymknięte oczy i najwyraźniej się relaksował.
- Niby nie istotne. Niby małe i nikomu nie potrzebne... - powiedział tajemniczym tonem głosu. - Lecz dla mnie są one wielkie i bardzo potrzebne. - dodał.
Tak bardzo chciałabym go rozgryść. Narazie jednak muszę zadowolić się tym co mam.
- Każdy skrywa jakieś sekrety. - stwierdziłam nagle. - Ale ty masz ich wyjątkowo wiele. - spojrzałam na niego. - Mam rację?
- Masz całkowitą rację. - przyznał brązowooki. - Sekretów jest o wiele za dużo, lecz życie nadal trwa a ja muszę dać sobie radę z tym wszystkim. - dodał patrząc niemym wzrokiem przed siebie. - Jednym z moich zadań jest ochorna ciebie i twojego braciszka. - zamurowało mnie.
- A-ale jak to? - zapytałam już całowicie zbita z tropu.
- Dowiesz się w swoim czasie, myszko. - powoli wypuścił mnie ze swojego uścisku, po czym pozwolil mi oprzeć się o swój tors. - Narazie nie potrzebe ci to do życia. - stwierdził.
- Martinus... - zaczęłam niepewnie. - Chcę abyś odpowiedział mi na jedno pytanie. Tylko szczerze. - powiedziałam i starałam się być jak najbardziej stanowcza. - Tylko jedno, proszę. - wyszeptałam.
Gestem dłoni dał mi znak abym pytała. Wiedziałam że mogę żałować tego pytania, lecz chciałam znać odpowiedź.
- Co skłoniło cię do robienia innym krzywdy? - to pytanie z trudem przeszło mi przez gardło.
Sama chciałaś Sue.
- To wszystko długa historia. Myślę że opowiem ci ją... - urwał zamyślając się. - Niestety nie dziś. - spojrzał na mnie. Zauważyłam w jego oczach iskierki smutku.
Czy ja mu o czymś przypomniałam?
Dzisiejsza rozmowa była dla mnie bardzo ważną lekcją. Myślę że zapamiętam ją do końca życia.
Nie ocenia się ludzi po pozorach.
"Sami tworzymy potwory, które nas nękają„
_____________________________
Mamy 5,44 tyś. wyświetleń! Bardzo się z tego powodu cieszę i dziękuje za każdy głos ༼ つ ◕_◕ ༽つ
CZYTASZ
𝔐𝔬𝔯𝔡𝔢𝔯𝔠𝔞 - 𝔪.𝔤
FanfictionCzasami mamy wrażenie, że nie spotka nas nic lepszego jak i nic gorszego od tego, co wydarzyło się w przeszłości. Nie jesteśmy sami na tym zniszczonym świecie i ja się o tym przekonałam, lecz wiele za późno. Kopiowanie książki zabronione.