¦6.¦ Kryjówka Orochimaru i jej tajemnice!

378 38 14
                                    

Korytarze niczym nie różniły się od tych, które mijałaś ostatnio. Takie same, brązowo-pomarańczowe, z wyrzeźbionymi wzorami.

— Te drzwi prowadzą do pracowni Orochimaru, tamte do korytarza ewakuacyjnego. — Wskazywał dłonią różne korytarze. Był tak cudownym przewodnikiem, że aż się pogubiłaś.

Westchnęłaś cicho pod nosem, jednak nie odważyłaś się wypowiedzieć swojej opinii na głos. Chociaż znałaś już powody, dla których współpracowałaś z Orochimaru. Nadal nie miałaś pojęcia, co z całą resztą.

Twój klan zwał się Kamimūn i dzielił się na dwie gałęzie: jedną główną w Kumogakure, a drugą, boczną w Kirigakure. Zanim zostali całkowicie wybici, byli znani ze swoich predyspozycji do jakiejś techniki — jakiej? Jak się nazywała, do czego była wykorzystywana, co powodowała — nie wiedziałaś. Prawdopodobnie miało to związek z Twoim wyglądem i zanikiem pamięci. I tyle tylko.

Po ponownym przetworzeniu informacji, zwróciłaś większą uwagę na pokonywaną drogę. Shikai prowadził Cię najpierw w lewo, w prawo, potem dwa razy w lewo, ominąwszy trzy zakręty w prawo i jeden w lewo weszliście do kolejnego pomieszczenia, które okazało się dalszym korytarzem, potem w prawo, trzy razy w lewo... A może cztery? I potem jeszcze w prawo. Nie, to było po rozwidleniu, jeszcze raz w lewo. Czy może jednak prosto i dwa razy w prawo? Pogubiłaś się.

— W tym korytarzu swoje pokoje mają wierni sojusznicy Orochimaru — powiedział chłodno, mijając kolejne, takie same drzwi oddalone od siebie o jakieś trzy metry.

Na każdym z nich dostrzegałaś tabliczkę z wyrytym imieniem. Tayuya, Kidōmaru, Guren, Jirōbō, Sakon-Ukon, Kimimaro, Shikai i wiele innych.

— Dlaczego tu nie ma mojego imienia? — spytałaś w końcu lodowego chłopca.

— Jeszcze nie ma potrzeby lokowania cię w jednym z tych pokoi. Tu są jedynie Piątka Dźwięku oraz różni kandydaci.

— Kandydaci? Do czego?

— To są najbardziej zaufane osoby, które ten stary piernik może wysłać na misje, gdzie ważne jest, aby go nie wydali. Osoby lojalne Orochimaru, o zadziwiających zdolnościach, udane eksperymenty...

— Eksperymenty? — Stanęłaś w miejscu. W głowie jak echo przetoczyły się słowa Kabuto: Jest moim najcudowniejszym eksperymentem.

— Są tacy szczęściarze, którzy urodzili się z kekkei genkai i innymi cudownymi talentami i dostali oni przeklętą pieczęć. Jednak, pieczęć nie jest im dawana tak sobie. Najpierw wybierana jest jedna, nieznacząca osoba, którą poddają eksperymentom modyfikowania przeklętej pieczęci. Nieliczni są wystarczająco silni, by to przeżyć, jednak nagroda jest wspaniała: dostają niespotykane umiejętności i są one następnie rozwijane i poddawane kolejnym badaniom, aż w końcu dostają taki pokój.

— To wszystko... Tylko dla pokoju? — spytałaś z niedowierzaniem.

— Nieudane eksperymenty lądują gdzieś zupełnie indziej — powiedział, otwierając ostatnie drzwi. — Ich miejsce jest w Północnej Kryjówce. My aktualnie znajdujemy się w Południowej.

Weszliście w długi, ciemny korytarz. Ciągnął się nieskończenie daleko. Po około dziesięciu minutach Shikai otworzył kolejne, jedyne widziane w tej części korytarza drzwi. Twoim oczom ukazał się mrok, stopniowo rozrzedzany przez pochodnie, a im dalej szliście, tym było jaśniej. I wtedy dostrzegłaś kraty.

Cały czas obserwowały Was liczne pary różnorakich oczu. Większość patrzyła na Ciebie z pogardą i wściekłością. W niektórych oczach dostrzegłaś radość i nadzieję. Uśmiechy widziane na twarzach ludzi były skierowane w Twoją stronę, nie należały one jednak do przyjaznych.

Panowała cisza, czasami zakłócana przez brzęczenie łańcuchów. Przez pięć minut czułaś się nieswojo, aby zapytać, kiedy nagle o kraty z hukiem oparł się jakiś mężczyzna i zawołał w Twoją stronę:

— Czego tu jeszcze szukasz?! Orochimaru dał ci to, czego chciałaś i zapomniałaś o nas?! Wszyscy wiedzieliśmy, że taka jesteś!

Jęknęłaś przerażona i stanęłaś w miejscu. Nie zdołałaś się ruszyć wpatrzona w zielone oczy objęte obłędem. Włosy krzyczącego mężczyzny były jakby rdzawe. Czerwone, jednak pełno w nich było kurzu. Porozrzucane na różne strony, posklejane, skołtunione. Każda część wychudzonego ciała, na którym zwisała jak worek postrzępiona bluza, była brudna, posiniaczona i pokrwawiona.

Poczułaś, jak coś chłodnego oplata się wokół Twojego nadgarstka i za chwilę zostałaś pociągnięta. Oddałaś się woli Shikaiego, który mruknął coś pod nosem. Zostałaś brutalnie wprowadzona z korytarza, jednak Twoje myśli i wzrok wciąż błądziły po twarzach tamtych osób.

Kim oni byli? Za kogo Cię uważali? Jakie miałaś z nimi powiązania?

Zatrzymaliście się przed jakimiś innymi drzwiami. Odetchnęłaś głęboko. Musiałaś się ogarnąć.

— To byli ci, którzy czekają, aż zostaną eksperymentami — wyjaśnił białowłosy. — Często obwiniają o swoje nieszczęście tych, którzy zostali wyciągnięci wcześniej i przeżyli dostanie przeklętej pieczęci.

Zmarszczyłaś brwi. Coś Ci nie pasowało.

— Ale przecież nikt mnie nie widział. Przyszłam do Orochimaru z własnej woli, ćwiczyłam technikę mojego klanu i nie mogłam wśród nich być. Nie powinni mnie znać.

Shikai westchnął zirytowany. Posłał Ci chłodne spojrzenie.

— Jesteś mało inteligentna — powiedział. — Musisz wziąć pod uwagę, że zmienił się Twój wygląd, więc możesz być podobna do tej dziewczyny, którą ostatnio stamtąd wyciągnięto.

Westchnęłaś dla uspokojenia. Ruszyliście w milczeniu dalej.

— Ja swojej nie dostałam — powiedziałaś w końcu. — Pieczęci.

Shikai spojrzał na Ciebie z ukosa.

— Zdarzają się takie przypadki — mruknął — że najbardziej zaufana osoba i możliwy kandydat nie otrzymuje pieczęci. Dobrym przykładem jest Guren, której umiejętności są tak unikatowe, że Orochimaru nie chciał ryzykować, aby ostatni przedstawiciel Uwolnienia Kryształu mógł nie przeżyć. To się wiąże głównie z tym, że kiedy Guren została przyprowadzona do kryjówki, nie istniała odpowiednia dla niej pieczęć. I chyba nadal nie istnieje.

— Jak wyglądają te pieczęcie?

— Dwie, jak dotąd, najsilniejsze, to pieczęć niebios, występująca w kształcie trzech tomoe na karku oraz pieczęć ziemi, wyglądająca jak trzy kreski odchodzące od wspólnego środka, umiejscowiona na klatce piersiowej. Nie wiem, czym one się różnią — stwierdził — więc musiałabyś się spytać Kimimaro albo Fusagaru. Jednak istnieją inne, ale słabsze pieczęcie. One już nie dają takiej mocy, jak tamte, chociaż sprawiają, że każdy z nas otrzymuje inne zdolności.

— A jaką ty masz?

— Ja? — parsknął. — Jeszcze przyjdzie nam się zmierzyć, więc nie chcę zdradzać o sobie nic, co potem mogłabyś wykorzystać. Chociaż, jesteś tak mało inteligentna, że sam nie wiem, czy gdybym ci powiedział, zrobiłabyś z tego jakikolwiek użytek.

Zacisnęłaś pięści, mocno poirytowana tą uwagą. Twoja duma została urażona, jednak nic nie odpowiedziałaś. Nie zapytałaś się również o przewidywany przez Shikaiego pojedynek, chociaż korciło Cię, aby się tego dowiedzieć.

Stanęliście ponownie przed Twoimi drzwiami.

— Przygotuj się, że jeszcze dzisiaj spotkamy się ponownie — odparł i zniknął, zostawiając Cię samą w akompaniamencie Twojego burczącego z głodu brzucha.

¦°¦°¦°¦°¦

Nowa część! Co o tym myślicie? C:
Jeśli zauważylibyście jakieś błędy  śmiało piszcie! Nie gryzę :3

Medyk ¦ Kabuto x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz