Rozdział 55

841 41 23
                                    

Elizabeth:
Od chwili, w której Max widział moje wizje, wszystko mnie boli. Nie wiem co się dzieje. Nie wiem dlaczego nikogo nie ma, dlaczego nic nie słyszę. Nie wiem gdzie jestem. Widzę jedynie pustkę.
Usłyszałam krzyk. Dziwnie znajomy. Zobaczyłam światło. Zbyt jasne.
Nagle upadłam. W oddali ujrzałam Maxa.
- Max! - zawołałam go. On nie zareagował, po chwili podeszła do niego jakaś dziewczyna. Wysoka szatynka. Zaczęli się całować. Zamknęłam oczy.
Gdy je otworzyłam znalazłam się na Błoniach. Tym razem przede mną stał David.
- Co tu robisz? Przecież ty nie żyjesz!
- Jesteś pewna? Skąd wiesz, że to wszystko co Ci się przydarzyło to przypadkiem nie sen? Skąd wiesz, że w wypadku, w którym zginęła moja żona, ty nie odniosłaś żadnych urażeń, a to wszystko to tylko wytwór twojej wyobraźni? - powiedział po czym zniknął. Nie rozumiem co tu się dzieje. Chce wrócić do domu. Do rzeczywistości.

***
Siedziba Zakonu
- Profesorze, młoda Malfoy zapadła w śpiączkę.
- Dobrze, dziękuję za informacje.
- Co Pan teraz planuje?
- Trzeba ich zniszczyć. Póki dziewczyna się nie wybudzi mamy przewagę. Potter jest po naszej stronie. Naiwny głupiec- zaśmiał się staruszek.- Świat będzie należał do mnie. Dobrze się spisałeś Paulo.

***
W Malfoy Manor panowała grobowa cisza, odkąd Elizabeth zapadła w śpiączkę. W jej pokoju siedział Max. Czekał. W każdej chwili mogła się obudzić. Dziewczyna była okropnie blada, jej proste - dzisiaj - włosy opadały na ramiona. Stalowe oczy były zamknięte pod powiekami.
- Oh El, chciałbym żebyś tu była. Normalnie była, duchem też.- powiedział.- Już trzeci raz jesteś w śpiączce. Tym razem nie ma eliksiru, który by Cię obudził, żadne zaklęcie, ani żaden głupi pocałunek nie zadziała. Musisz być silna. Musisz wrócić. Dla mnie. Proszę, obudź się.
Chłopak jeszcze kilka godzin siedział przy niej, ale w końcu był zmuszony wrócić do domu.
Dni mijały, a Elizabeth się nie budziła.

***
Słyszałam jak Max do mnie mówi. Wszystkie jego słowa odbijały mi się echem w głowie. Chciałam się obudzić, ale nie wiedziałam jak. Nagle w oddali ujrzałam kolejną osobę.
- Tom! Musisz mi pomóc.
- Sama musisz to zrobić.
- Co mam zrobić, żeby wrócić?
- Musisz zrzec się mocy, wtedy się wybudzisz.
- Nie ma innego sposobu?
- Niestety, decyzja należy do ciebie- powiedział. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo zniknął tak samo niespodziewanie, jak się pojawił.
- Rezygnuję z mocy, nie chcę ich. Chcę wrócić do domu!- krzyknęłam. Przede mną zmaterializowała się biała postać.
- Witaj Elizabeth, jestem Delia. Spokojnie, za chwilę się obudzisz. Jako, iż byłaś w stanie porzucić swoje moce, co nie jest takie łatwe, możesz zatrzymać dwie moce. Które wybierasz?
- Leczenie i rozmawianie ze zwierzętami- odparłam po chwili namysłu.
- Dobrze więc, niech tak będzie. Żegnaj.- powiedziała i zniknęła. Poczułam nagły ból w okolicach serca. Zemdlałam.
Ocknęłam się w swoim łóżku.

***
Już dzisiaj nie dodam żadnego rozdziału bo narazie w nocy nie mam neta, chyba że się wydarzy cud i ten internet wróci xD


Loffki

~ Roka

Zaginiona księżniczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz