14: Second attempt.

370 51 19
                                    

Nie byłem w stanie unieść ciężkich powiek, a przynajmniej nie zrobiłem tego od razu. Moje ciało spoczywało na czymś niezwykle kościstym, czyjeś kolano wbijało mi się boleśnie w plecy, a stopy wystawały spoza zbyt małego koca, który na mnie narzucono.

— Swoją drogą, co z tobą, Minseok? — zapytał jakiś chłopak, po głosie rozpoznałem, że to Jongdae. — Nie powinieneś też próbować się gdzieś ukryć zanim zacznie się twoja ruja?

— Przyjmuję takie same hormony jak Junmyeon. Jeszcze tylko tego brakowało, żebym musiał przechodzić przez ten okres bez jego pomocy. I tak jest mi ciężko — odpowiedział mężczyzna.

Jongdae oczywiście zaczął go przekonywać, że to ryzykowne, niezdrowe i powinien z tym skończyć, ale wszyscy wiedzieliśmy, że omega nie miała innego wyjścia. Obecna sytuacja nie sprzyjała poczuciu bezpieczeństwa, zbierały się nad nami czarne chmury.

W końcu zebrałem siły i lekko naprężyłem plecy oraz poruszyłem ścierpniętymi kończynami, dzięki czemu trzymająca mnie w ramionach osoba w końcu przesunęła swoje kolano. Jęknąłem z bólu i ulgi, ponieważ wreszcie ułożyłem się nieco wygodniej.

— Sehun?! — szepnął dramatycznie Chanyeol, jego głos rozpoznałem bez najmniejszego problemu.

Mój węch także powoli wracał do normy, a od nadmiaru zapachów różnych wilków, brudu i potu rozbolała mnie głowa.

Otworzyłem oczy z wysiłkiem. Pierwszym, co zobaczyłem przed sobą, była twarz Chanyeola i jego wielkie, ciemne oczy, w których czaił się strach.

— Sehun, nareszcie! — krzyknął, kiedy już upewnił się, że powoli dochodziłem do siebie.

— Ciszej, głowa mi pęka... — mruknąłem marszcząc nos.

Bezwiednie zasłoniłem oczy przed porannym, mocnym słońcem.

— Zemdlałeś, kiedy wyszliśmy z lasu... Boli cię coś? — zapytał Minseok z przedniego siedzenia samochodu.

— Plecy, ponieważ Chanyeol nie potrafi trzymać kogoś na rękach — odpowiedziałem zerkając na wysoką alfę z ukosa.

Chłopak szybko się zreflektował i tym razem ułożył mnie na miękkiej kanapie, ale w tamtym stanie już niewiele mi to pomogło.

— Byłeś wykończony zarówno psychicznie jak i fizycznie, nie przejmuj się — pocieszył mnie Jongdae, żebym nie czuł wstydu przed stadem.

Właśnie. Stadem. Teraz stanowiliśmy jedną grupę i nie mieściło mi się to w głowie. Kolejne znaczące zerknięcie w stronę Chanyeola uświadomiło alfie, że w mojej głowie kłębiło się wiele pytań bez odpowiedzi.

— Mamy sporo do przegadania, chcę wiedzieć jak udało się wam zawiązać pakt, stworzyć nową grupę... Wydaje mi się to niemożliwe, że jesteśmy teraz członkami jednej watahy — powiedziałem kręcąc głową z niedowierzaniem.

Chanyeol pogładził mnie po włosach, a na jego twarzy zagościł łagodny uśmiech.

— Mamy jeszcze jakieś pół godziny drogi do mieszkania Junmyeona, więc myślę, że możesz odpowiedzieć na kilka pytań — rzucił Jongdae z siedzenia kierowcy. — Ja też chciałbym się dowiedzieć w jaki sposób stałem się częścią stada nawet o tym nie wiedząc.

— Tutaj chodzi o więzi. Do nowej watahy mimowolnie przypisywane są osoby, które posiadają jakieś koneksje z wilkami przeprowadzającymi rytuał, a jednocześnie nie stanowią członków żadnej istniejącej grupy. Dlatego ty i pozostali zostaliście dołączeni, a Junmyeon nie. Obecnie przebywa razem z rodzinnym stadem, oni traktują go jak członka watahy, więc ceremonia na niego nie zadziałała. Gdybyśmy zrobili to wcześniej, być może udałoby się uniknąć tego wszystkiego, teraz to jednak tylko gdybanie — szepnął Chanyeol odrobinę zniechęcony.

Second skin | sehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz