Pov. Marek
Zaczął się kolejny poranek. Czułem się już lepiej, chyba choroba powoli zaczyna ode mnie odchodzić. Jednak branie systematycznie leków było dobrą rzeczą.
Zostały mi dwa dni z moim szkrabem i nie mam pojęcia jak długo będę się przyzwyczajał do tego, że za te kilka dni go obok mnie nie będzie. Ogólnie między nami jest dość długa droga, ja mieszkam w Szczecinie, a on w Katowicach. Jak człowiek spojrzy na mapę to te kilometry wydają się małe, nie, one nie są ani trochę małe i nigdy nie będą.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, spałem na skrawku łóżka, dziwię się, że nie spadłem. Łukasza obok mnie nie było, więc można rzec, że wstał ode mnie o wiele wcześniej. Uniosłem się na łokciach, po czym próbowałem wciągnąć pępek, by otrzeźwieć i dojść do siebie. Wstałem z łóżka i ruszyłem w stronę drzwi, gdzie zauważyłem mokrą podłogę. Rozlało się coś, że musiał umyć ją całą? Generalnie w mieszkaniu bardzo ładnie pachniało.
Zauważyłem kątem oka, iż Łukasz zagląda do mnie z łazienki.
— Cześć Mareczku! — krzyknął, machając w moją stronę. — Nie wychodź nigdzie, bo podłogi myłem — dodał. Posprzątał całe moje mieszkanie? Jemu się chciało? Otworzyłem szerzej drzwi.
— Okej, to ja zostanę chwilę w pokoju — rzekłem i usiadłem na brzegu łóżka.
— Jak się spało, słońce? Jesteś osłabiony, masz gorączkę, boli Cię gardło? — zalał mnie pytaniami Łukasz. Przewróciłem oczami, po czym przyłożyłem swoją dłoń do mojego czoła. Nie odczuwałem żadnego gorąca, więc chyba gorączki nie miałem. Gardło mnie też mniej bolało oraz odzyskiwałem siły.
— Nie mam żadnej z tych rzeczy! — krzyknąłem, by usłyszał. Siedząc machałem nogami, zawsze robiłem tak odruchowo.
— To wspaniale — odparł brunet. Ciekawe co teraz robi.
— Mógłbym do Ciebie przyjść? — spytałem, oczekując szybkiej odpowiedzi.
— A podłoga wyschła? Zobacz!
Zszedłem z łóżka i spojrzałem na podłogę, była ona ciut mokra, ale można po niej chodzić. Będą co prawda ślady po moich gołych stopach, bo nienawidzę nosić skarpet w domu.
— Jest sucha jak łza! — rzekłem, chichocząc. Gdy miałem już przejść usłyszałem śmiech Łukasza, który zapewne ubawił się przy moim stwierdzeniu.
— Marku, łza nigdy nie jest sucha — rzekł. — Czy Ty kłamiesz?
Uśmiechnąłem się do samego siebie i szybkim ruchem znalazłem się w łazience tuż obok mojego chłopaka.
— Nigdy w życiu — szepnąłem. Ja jestem bardzo grzecznym chłopcem.
Chłopak mnie objął w pasie i ucałował moje czoło. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, dopóki Łukasz nie puścił mnie ze swoich objęć.
— Musiałem zrobić Ci porządek, bo niedługo byś zarósł brudem — rzekł, na co ja skrzyżowałem ręce i udawałem, że się gniewam.
— Nieprawda! — krzyknąłem, patrząc na niego od prawej strony. — Pleciesz bzdury! — dodałem po chwili zamysłu.
— Widzę, że już Ci lepiej, to mi pomożesz — uśmiechnął się, na co ja się przeraziłem.
— Nie, ja znaczy... ja jeszcze się źle czuję, ze mną jeszcze masakra, spadam na kolana przez moje osłabienie... — okłamywałem go jak tylko mogłem. Przyznam się — nie miałem najmniejszej ochoty sprzątać, to chyba moja największa znienawidzona czynność.
CZYTASZ
14 dni; KxK ✔
Fiksi Penggemar• Zakończone ✔ • Gatunek: Fanfiction/Dla nastolatków ✔ • Uwagi: Wątek boy x boy, słodkie bądź przesłodzone sceny • Słowa od autorki: Co mogę na ten temat powiedzieć? Książka pisana na totalnym spontanie, nie wiedząc, że może dostać taki rozgłos i po...