Narrator
Przez dobrze zamaskowaną klapę w podłodze do pomieszczenia z wielkim witrażowym oknem właśnie dostały się dwie osoby i teraz rozmawiały o niezrozumiałych dla postronnego obserwatora sprawach.
- ...tak, dostarczyli mi to coś z jeziora.
- Świetnie. Jakie jest zaklęcie, znasz je?
- Ym, tak... Trzeba je wyrecytować, trzy razy obrócić broszkę w dłoniach no i oprószyć ją wiórkami platyny.
Blondynka westchnęła z dezaprobatą.
- Już lepszych zabezpieczeń dać nie mogli. No dobra, zaczynaj.
Brunet położył broszkę na metalowej podłodze i to samo uczynił z perłą, która teraz przypomniał mały, nieoszlifowany szafir. Przykucnął obok i zaczął rytuał.
Zaczął mruczeć pod nosem jakieś słowa brzmiące trochę jak pomieszane ze sobą języki orientalne z dodatkiem łaciny. Kiedy skończył, wziął w ręce biżuterię i trzy razy obrócił ją wokół własnej osi. Odłożył ją, a jego towarzyszka podała mu przygotowaną wcześniej małą sztabkę platyny i tarkę. Nathan starł trochę metalu, strzepując pozostałości na przypinkę i położył na niej perłę.
Cofnął się metr, dwa w tył i wpatrzył się w przedmiot niczym przysłowiowa sroka w gnat. Po chwili cały pokój rozświetliło światło w kolorze indygo, a obecni w nim odczuli nie taką znowu słabą falę energii.
Gdy ich oczy zdążyły już się przyzwyczaić do blasku, słup światła zawieszony nad miraculum huknął przeraźliwie i zmienił się w świetlistego pawia. Gabriela w duchu podziękowała sobie za zapisanie Adrienne na tyle zajęć dodatkowych, bo na pewno każdy w willi by to usłyszał.
Tymczasem ptak zbliżył się do asystenta projektantki i pochylił przed nim turkusową głowę, po czym rozpłynął się w powietrzu.
- Udało się.
Zbliżyli się oboje do magicznego artefaktu i przyjrzeli się mu. Zamiast zwykłego kamienia na dole, przypominającego trochę akwamaryn, był teraz osadzony oszlifowany, ośmiokątny diament, który pobłyskiwał nawet w tak słabym oświetleniu. Reszta broszki była natomiast całą granatowa i jakby emanowała delikatnym blaskiem.
- Tak. Udało.
***
- No nie, no nie, no nie!
Biedron pędził po dachach niemal na złamanie karku, co chwilę ślizgając się na którejś dachówce. Na jego czerwono-czarnych kolczykach ostały się tylko dwie, samotne kropki, a on musiał szybko znaleźć się prawie na drugim końcu Paryża.
- Do diaska dzisiaj z tą Ćmą! Spokoju nikomu nie da, nosz jasny gwint!
Usłyszał ostrzegawcze pikanie biżuterii i przyspieszył tempa, omal nie wywalając się na dachu jednego z ekskluzywnych miejskich hoteli. Czując jak adrenalina wręcz rozrywa mu żyły, zeskoczył prędko w boczną uliczkę. Gdy tylko jego stopy dotknęły chodnika, poczuł jak znika z niego strój Biedrona. Na powrót stał się normalnym nastolatkiem.
Odetchnął głęboko i uśmiechnął się półgębkiem. A jednak dał radę! Przed jego nosem pojawiła się zadowolona Tikki.
- Już myślałam, że ci się nie uda, Mari! - pisnęła.
Brunet, lekko podirytowany, uderzył się dłonią w czoło.
- Tiiiikkiii... - jęknął załamany. - Mówiłem ci, żebyś nie mówiła do mnie ,,Mari"! To głupio brzmi.
- Okej, Marettcie Samie Dupain-Cheng. Pamiętasz, że dzisiaj musimy odwiedzić Mistrzynię? Wyczułam ostatnio Duusu i jego zwiększoną moc!
CZYTASZ
Przygody Biedrona i Czarnej Kocicy [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA]
ФанфикKiedy Marett próbuje flirtować z Adrienne, ona wzdycha do Biedrona, a na dodatek Pani Ciem znajduje sobie nienormalnego wspólnika.