19. Sroka, Mari i ogórek morski.

80 7 3
                                    

Narrator

Przez dobrze zamaskowaną klapę w podłodze do pomieszczenia z wielkim witrażowym oknem właśnie dostały się dwie osoby i teraz rozmawiały o niezrozumiałych dla postronnego obserwatora sprawach.

- ...tak, dostarczyli mi to coś z jeziora.

- Świetnie. Jakie jest zaklęcie, znasz je?

- Ym, tak... Trzeba je wyrecytować, trzy razy obrócić broszkę w dłoniach no i oprószyć ją wiórkami platyny.

Blondynka westchnęła z dezaprobatą.

- Już lepszych zabezpieczeń dać nie mogli. No dobra, zaczynaj.

Brunet położył broszkę na metalowej podłodze i to samo uczynił z perłą, która teraz przypomniał mały, nieoszlifowany szafir. Przykucnął obok i zaczął rytuał.

Zaczął mruczeć pod nosem jakieś słowa brzmiące trochę jak pomieszane ze sobą języki orientalne z dodatkiem łaciny. Kiedy skończył, wziął w ręce biżuterię i trzy razy obrócił ją wokół własnej osi. Odłożył ją, a jego towarzyszka podała mu przygotowaną wcześniej małą sztabkę platyny i tarkę. Nathan starł trochę metalu, strzepując pozostałości na przypinkę i położył na niej perłę.

Cofnął się metr, dwa w tył i wpatrzył się w przedmiot niczym przysłowiowa sroka w gnat. Po chwili cały pokój rozświetliło światło w kolorze indygo, a obecni w nim odczuli nie taką znowu słabą falę energii.

Gdy ich oczy zdążyły już się przyzwyczaić do blasku, słup światła zawieszony nad miraculum huknął przeraźliwie i zmienił się w świetlistego pawia. Gabriela w duchu podziękowała sobie za zapisanie Adrienne na tyle zajęć dodatkowych, bo na pewno każdy w willi by to usłyszał.

Tymczasem ptak zbliżył się do asystenta projektantki i pochylił przed nim turkusową głowę, po czym rozpłynął się w powietrzu.

- Udało się.

Zbliżyli się oboje do magicznego artefaktu i przyjrzeli się mu. Zamiast zwykłego kamienia na dole, przypominającego trochę akwamaryn, był teraz osadzony oszlifowany, ośmiokątny diament, który pobłyskiwał nawet w tak słabym oświetleniu. Reszta broszki była natomiast całą granatowa i jakby emanowała delikatnym blaskiem.

- Tak. Udało.

***

- No nie, no nie, no nie!

Biedron pędził po dachach niemal na złamanie karku, co chwilę ślizgając się na którejś dachówce. Na jego czerwono-czarnych kolczykach ostały się tylko dwie, samotne kropki, a on musiał szybko znaleźć się prawie na drugim końcu Paryża.

- Do diaska dzisiaj z tą Ćmą! Spokoju nikomu nie da, nosz jasny gwint!

Usłyszał ostrzegawcze pikanie biżuterii i przyspieszył tempa, omal nie wywalając się na dachu jednego z ekskluzywnych miejskich hoteli. Czując jak adrenalina wręcz rozrywa mu żyły, zeskoczył prędko w boczną uliczkę. Gdy tylko jego stopy dotknęły chodnika, poczuł jak znika z niego strój Biedrona. Na powrót stał się normalnym nastolatkiem.

Odetchnął głęboko i uśmiechnął się półgębkiem. A jednak dał radę! Przed jego nosem pojawiła się zadowolona Tikki.

- Już myślałam, że ci się nie uda, Mari! - pisnęła.

Brunet, lekko podirytowany, uderzył się dłonią w czoło.

- Tiiiikkiii... - jęknął załamany. - Mówiłem ci, żebyś nie mówiła do mnie ,,Mari"! To głupio brzmi.

- Okej, Marettcie Samie Dupain-Cheng. Pamiętasz, że dzisiaj musimy odwiedzić Mistrzynię? Wyczułam ostatnio Duusu i jego zwiększoną moc!

Przygody Biedrona i Czarnej Kocicy [ZAWIESZONE DO ODWOŁANIA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz