Uwaga! Attention! Achtung! Przed przeczytaniem skonsultuj się z lekarzem (najlepiej psychiatrą) lub farmaceutą, gdyż każdy akapit niewłaściwie zinterpretowany zagraża twojemu życiu lub zdrowiu.
Wszyscy zapewne znacie Nataniela - miłego, ułożonego chłopaka z liceum Słodki Amoris. Popylał przez życie w granatowym sweterku, przyćmiewając wszystkich swoim blaskiem nieskazitelności.
Jednak nadeszły mroczne dni, w których wizerunek pana idealnego diametralnie się zmienił. Wśród wszystkich krewnych i znajomych królika krążą rozmaite legendy na temat owej metamorfozy. Wielu podziela zdanie, iż powodem powyższej ewolucji był fakt, iż został rzucony przez swą dziunię, która zwała się „Sucrette". To znaczy, nadal się zwie; żyje i ma się dobrze (no przecież jasne, że Natuś nie zamordował jej z tego powodu).
Lecz skupmy się na chwilę na drugiej opcjonalności: bity i poniżany przez swojego ojca osobnik czuł się wielce zniewieściały i pozbawiony ekhem ekhem tego, co składa kura. Tak też oto nasz wielmożny Nataniel postanowił przemienić się w chodzący zbiornik testosteronu i został...
Najpierw uczcijmy minutą ciszy dawnego Nata.
Minęła minuta? A więc dobrze...
Został... *muzyka z Draculi* Gangsterem!
Tak, tak, drogie dzieci, wzrok was nie myli, nasz koteczek założył gang.
Jest to „Gang-bez-nazwy", chociaż wśród jego członków toczą się spory o nazwę. Występujące propozycje to między innymi: „Gang Lawendowych Rękawiczek" - w skrócie GLR. Nie trzeba być mistrzem dedukcji by domyślić się, że pomysłodawczynią owego kryptonimu jest panna Rozalia (chociaż zapewne już długo nie będzie panną, wszakże potomek w drodze może przyczynić się do zawarcia związku małżeńskiego). Wszyscy na pewno wiecie, że ta dziewoja uwielbia kolor lawendowy, a jeśli nie wiecie to powinniście szykować się na niechybną śmierć. A z rękawiczkami to dłuższa historia... Zdecydowanie nie na dzisiaj.
Kolejną propozycją był „Gang Wiktoriańskich Nożowników" - w skrócie GWN. A za tym to już w ogóle kryje się historia głęboka niczym rów mariański...
Wiecie jak głęboki jest rów mariański? Wszechwiedzący narrator też nie wie... Ale za to wie kto wie: nasz kochany wujek o oryginalnym imieniu Google.
Oczywiście było o wiele więcej opcji, ale nie czas teraz je wszystkie przytaczać. Roboczo uznajmy „Gang Nataniela".
Otóż członkowie owej mafii (terminy „mafia" i „gang" będą stosowane zamiennie) byli odziani w czarne czarne skórzane kurtki, czarne czarne spodnie i czarne czarne buty. Niemal tak czarne jak ich mroczne dusze.Przedstawia się to mniej więcej tak ⬆️
Odchyłem od tej reguły jest Rozalka, która na swój zgrabny tyłek wkłada fioletowe portki.
Ludzie drżą na sam ich widok.
A podobno jedno spojrzenie ich bossa (czyt. Natusia) potrafi prześwietlić na wylot.
Ach drżyjcie narody! Oto nadchodzą jeźdźcy apokalipsy! (Co z tego, że jest ich więcej niż czterech...)
Ale przejdźmy do akcji.
Otóż pewnego słonecznego dnia...
Narrator przeprasza za wszelkie niedogodności, ale jeszcze nie czas na akcję, najpierw trzeba wyjaśnić pewną kwestię.
Laska naszego kochanego bossa, która tak bestialsko sponiewierała jego serce wróciła do niego i teraz tworzą przykładny związek. Nie pytajcie kiedy, nie pytajcie jak, nie pytajcie dlaczego. Po prostu stało się. Ot tak, z dupy. It's magic! (Czyżby ciocia Titi miała z tym coś wspólnego?)
A więc pewnego słonecznego dnia, który swoją drogą był dość pochmurny... Ot taki paradoks. Nasz droga Suśka udała się wraz z Rozalką do Hyun-daia.
Dzięki szybkiej niczym Usain Bolt percepcji, nasza protagonistka (Tak, to Su jest protagonistką. Szokujące, czyż nie?) spostrzegła, że COŚ jest nie tak, a owym CZYMŚ był iście przygnębiony wyraz twarzy jej przyjaciela. Wrażenie to potęgowały jego czarne czarne kudły, które kontrastowały z jego bladą po zapewne nieprzespanej nocy twarzą. Taką oto dedukcję poczyniła Su: Hyun-dai zarwał nockę. Co prawda do prawdziwego mistrza dedukcji jakim był jej przełożony, wróć oblubieniec jeszcze sporo jej brakowało, niemniej dedukcja okazała się trafna. A teraz mała dygresja: Hyun-dai jako jedyny spośród naszych troskliwych misiów, tfu to znaczy Gangu Nataniela posiada czarne czarne włosie*. Czyżby był najmroczniejszą osobistością wśród owej elity? Koniec dygresji.
Rozalia nie zważając na wszelkie konwenanse, bezceremonialnie wtargnęła do pokoju.
Nasza protagonistka nieśmiało przekroczyła próg tuż za swą towarzyszką.
Roza usadziła Hyun-daia na krześle, jednocześnie zaciskając dłonie na jego nadgarstkach.
Według opinii biegłego lekarza mogła mu odciąć dopływ krwi, aczkolwiek nic takiego się nie wydarzyło; miał szczęście skubany.
- Mówże drogi chłopcze, mówże co leży ci na sercu. Jako wykwalifikowany psycholog postaram się ci pomóc. - Wygłosiła dramatycznym tonem.
- Yyyy. - Widać, iż był zaskoczony nietuzinkowym zachowaniem towarzyszki.
- Suśka, wiatr szaleje, wszędzie chmury; podczas takiej pogody rośnie odsetek samobójców. Nie możemy na to pozwolić Hyun-daiowi!
- Rozalio... - Sucrette załamała ręce.
Już dawno straciła nadzieję w to, że uda się przywrócić Rozalii normy behawioralne.
Kto to widział, żeby przy smutnym człowieku rzucać statystykami na temat samobójstw?
Czarnowłosy w końcu wydał z siebie dźwięki bardziej artykułowane niż „yyyy":
- Chodzi o moje nowe buty...
Wszyscy zamarli. To już nie były przelewki. Nie było osoby, która nie wiedziałby jak wielką miłością darzy on ładne obuwie.
- Co z nimi? - Su zapytała łamiącym się głosem.
- Zniknęły! Ktoś je ukradł!
- Co za szubrawiec!
Suśka wiedziała co czuł, znała to z autopsji. W podstawówce jakaś mała zołza zakosiła z szatni jej nowe trampki; do tej pory ich nie odzyskała.
Tchnięta tym wspomnieniem, zerwała się do biegu i przytuliła Hyun-daia.
- Mój ty biedaku! To okropne!
Oj szefuncio, wróć, Nataniel nie byłby zadowolony gdyby ich teraz zobaczył... Nie lubił kiedy takie chytre liski obłapywały jego laskę. Gdyby to zobaczył, chętnie zapoznałby go ze swoim browningiem.
Su wraz z Hyun-daiem długo nie wytrzymali i dali upust swoi łzom.
- To tak bardzo boli. - Wydusił, próbując tłumić szloch.
- Wiem, Hyunciu, wiem...
Rozalka czuła się zagubiona w akcji.
- Wy dwaj. Przestańcie. Teraz. Czuję się jak niekompetentny psycholog, kiedy w tym samym momencie płacze przy mnie dwoje ludzi, a ja nie wiem co z tym zrobić.
Wkładając ręce do kieszeni kurtki, spostrzegła, że jeszcze nie zjadła tego snickersa ze sklepiku osiedlowego, który prawdopodobnie był już przeterminowany; snickers, nie sklepik. Jednak nie powstrzymało jej to. Rozerwała opakowanie i odgryzła spory kęs niczym aktorzy w reklamach telewizyjnych.
Jej kompani wpatrywali się w nią z nieodgadnionymi wyrazami twarzy.
- No co? Ostatni posiłek jadłam dziesięć minut temu, umieram z głodu!
Ich rozpacz została zastąpiona przez osłupienie.
- Skoro już się na mnie gapicie to słuchajcie uważnie: dorwiemy tego skurczybyka! Ten kryminalista nie będzie sobie ot tak chodzić na wolności! Odzyskamy te buty!
- Tak! Odzyskamy! - Zawtórowała jej Suśka.
- Nie będę miał litości dla tego drania.
Dziewczyny właśnie podziwiały najbardziej groteskową minę jaką kiedykolwiek zrobił Hyun-dai. Takiej ekspresji nie powstydziłyby się same disneyowskie schwarzcharaktery. Teraz już chyba wiemy co nasz czarny czarny gangster oglądał w dzieciństwie...
Nasza ulubiona protagonistka przybrała poważną minę i rzekła uroczystym tonem:
- To będzie nasza pierwsza akcja, nie możemy tego spitolić.
- Myślałam, że nasza praca będzie się składać raczej z hmm... napadów, rozbojów, mor... - Roza nie dokończyła.
- Jedno nie wyklucza drugiego. - Odrzekł Hyun-dai, którego wyraz twarzy stawał się coraz bardziej złowieszczy.
- Ku chwale butów! - Su wyrzuciła pięść w powietrze.
- Ku chwale butów! - Zawtórowali jej pozostali.
Nasz trójca postanowiła zorganizować spotkanie całej mafii w ich super-duper ściśle tajnej kryjówce.
Niestety miejsce jej ukrycia jest tak poufne, że narrator nie może go zdradzić, gdyż przy jego skroni jest trzymany browning bossa pod groźbą wystrzału.
A więc kiedy wszyscy już dotarli na miejsce super-undercover siedziby, zaczęły się wielkie obrady.
Były one niezwykle burzliwe. Jak na pewno się domyśliliście gang posiadał więcej członków niż tylko nasza trójeczka; była ona zaledwie jedną czwartą całej ferajny. Czyniąc bardziej lub mniej skomplikowane obliczenia arytmetyczne, możecie poznać całkowitą liczbę osobników.**
Nataniel siedział na prowizorycznym tronie (Nie, nie takim jak myślicie... Nie ma nic wspólnego z klozetem, taki coś w deseń tego z „Gry o tron") wraz ze swą damą serca na kolanach.
Pyrka siedząc w przeciwległym kącie pomieszczenia z zaciekawieniem obserwowała jak jego dłoń z talii przenosiła się coraz niżej, wędrując w stronę równika.
Zaś Lysander zdegustowany niemoralnym zachowaniem swego szefa, dyskretnie odwrócił wzrok.
Za czasów królowej Wiktorii takie występki byłyby nie do pomyślenia! - Pomyślał.
Mafioso znaczącym chrząknięciem dał znak, żeby wszyscy wreszcie zamknęli się w cholerę jasną i dali mu przemówić.
- Po wysłuchaniu waszego jakże przejmującego raportu, stwierdzam, iż zajmiemy się tą sprawą. Nie godzi się, żeby takie niecne rzeczy działy się na naszym terenie. A tym bardziej nie mogę pozwolić by mój człowiek ponosił jakiekolwiek straty materialne.
Priya postanowiła się wtrącić:
- Hyun-daiu, ile były warte te buty, jeśli można spytać?
Zamiast jak każdy normalny, zdrowy na umyśle człowiek wypowiedzieć cenę na głos, on wyjął ze swojego designerskiego czarnego czarnego plecaka notes oraz długopis i zapisał kwotę.
Nikt nie wie dlaczego to uczynił. Może chciał dodać dramaturgii, kto wie? Albo naoglądał się za dużo amerykańskich filmów.
Nasza nadworna prawniczka uważnie przeanalizowała nakreśloną przez Hyun-daia treść.
- To już nie jest zwykłe wykroczenie. To przestępstwo! Próg finansowy został przekroczony.
- Jest na to paragraf? - Zapytał Alexy, który nigdy nie był dobrze zapoznany z prawem.
- Ależ oczywiście! Artykuł 278 kodeksu karnego, według paragrafu pierwszego czyn ten podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu.
- Grubo. - Rzekł Czerwonowłosy badass, odpalając kolejnego papierosa.
- Musimy omówić strategię. - Nat ponownie zabrał głos. - Źle się myśli tak na sucho, Hyun-dai, daj nam coś do picia.
- Kawę?
– Potrzebuję czegoś mocniejszego.
Nachylił się do ucha swej lubej.
- Mocniejszego o siedem procent. - Szepnął.
Suśka uśmiechnęła się przebiegle.
Łączyło ich wspólne zamiłowanie do siedmioprocentowych roztworów różnych hmm... ciekawych substancji.
Niestety mieli braki w asortymencie; na stanie nie było nic o pożądanej zawartości procentowej. Jednak nasz ulubiony kelner odnalazł butelkę tequili. Procentowo nie pasowało, ale zawsze coś...
Wszakże czterdzieści dzieli się przez siedem, dając wynik pięć koma siedem.
Hyun-dai niczym profesjonalny barman zrobił wszystkim drinki. Zdecydowali się na tequila sunrise, chociaż trzydzieści trzy koma trzy procent zebranych optowało za margaritą; jednak z powodu braku soku z cytryny (z limetki również) musieli zrezygnować z tego pomysłu.
Kastiel był z tego powodu niemożebnie zirytowany.
„Kurde, Hyun-dai, twoim pierwszym zadaniem było załatwić odpowiedni asortyment i już je spartaczyłeś***. Teraz muszę pić tego lamerskiego drinka z soczkiem pomarańczowym" - pomyślał.
Kiedy Rozalia chciała wziąć łyka napoju, jej być-może-przyszły-mąż, odebrał jej szklankę, kręcąc głową z dezaprobatą:
- Nie powinnaś pić alkoholu w twoim stanie.
- Jakim stanie? Nie jestem w żadnym stanie. Mogę dopiero być w stanie upojenia alkoholowego, ale widzę, że zamierzasz mi to uniemożliwić.
- Co za kobieta...
Leo wzniósł oczy ku niebu, to znaczy sufitowi; z kryjówki nie ma widoku na niebo.
Niespodziewanie Agatha, szerzej znana jako ciocia Titi...
Dobra, czas na kolejną dygresję:
Tak, ona też należy do tej bandy. Hyun-dai zajmuje się zaopatrzeniem, ale to właśnie ona załatwia wszelkie siedmioprocentowe roztwory i inne ciekawe towary. Wszakże jako pani stomatolog, może do woli wypisać recepty na potrzebne produkty, o których więcej dowiecie się innym razem. No, to chyba na tyle jeśli chodzi o podstawowe informacje.
A więc ciocia Titi uraczyła ich pokazem swoich umiejętności wokalnych, zaczynając wyśpiewywać:
- Sometimes I wake up in the morning to red, blue and yellow skies. It's so crazy I could drink it like TEQUILA SUNRISE...
Su nie mogła powstrzymać się przed dołączeniem do swej chrzestnej, a musicie wiedzieć, że nie grzeszyła ona anielskim głosem:
- ... Put on that Hotel California, dance around like I'm insane...
Najbardziej ucierpiał Natuś, który znajdował się najbliżej źródła dźwięku. Gdyby był to ktoś inny niż jego luba, to z pewnością wnioskowałby o odszkodowanie ze względu na uszkodzenie słuchu.
Następnie dołączyła do nich Rozalka:
- I feel free when I see no one and nobody knows my name...
- ... God knows I live! - Niespodziewanie wydarł się Alexy.
Niestety jedyne osoby, którym słoń nie nadepnął na ucho, nie dołączyły do wspólnego muzykowania.
Lysiek bowiem nie znał tej piosenki, którą swoją drogą uznał za dość osobliwą, zaś Kastiel przez K, stwierdził, że nie będzie robił z siebie pajaca.
- Drodzy towarzysze, nie czas teraz na harce i swawole. Musimy opracować strategię. - Oznajmił mafioso.
Widząc podjaranie Armina, postanowił ostudzić jego zapał.
- Nie ma to nic wspólnego z grami strategicznymi.
Słysząc to, z rozczarowaniem skierował wzrok z powrotem na swoją konsolę.
- Będzie trzeba skołować więcej broni? - Spytał Kentin.
Wstyd się przyznać, ale nie posiadali oni wyposażenia dla wszystkich członków. Mieli może jakieś trzy rewolwery na krzyż, ale cóż, od czegoś w końcu trzeba zacząć.
Ken z entuzjazmem krasnoludków śpiewających „hej ho, hej ho, do pracy by się szło" załatwiłby spluwę dla każdego.
Musicie bowiem wiedzieć, iż miał on niesamowite upodobanie do broni palnej. Jednak w przeciwieństwie do swego przełożonego, preferował on broń długą. Co tam browning, kiedy można mieć AKM!
Niestety nikt nie podzielał jego zdania.
„Co za gałgany! No jak to karabin jest nieporęczny?!" - Myśl ta, stała się jego mantrą.
- Są w planie strzelaniny? Nie zdążę załatwić w tak krótkim czasie kamizelek kuloodpornych! - Zbulwersował się Leo.
To właśnie on załatwiał dla wszystkich odpowiednie odzienie. Ich czarne czarne ubrania było właśnie jego zasługą.
Nataniel postanowił go uspokoić:
- Nie przewiduję tego. Brak nam odpowiedniego uzbrojenia. A co najważniejszego: nikt nie przeszedł jeszcze kursu BHP! Toż to rzecz elementarna, nie można tego pominąć. Jednakże nie mamy teraz na to czasu, więc musimy to odroczyć. Ale jak to mawiał mój wykładowca, kiedy ktoś przypomniał mu o tym, że zapomniał o kolokwium: „co się odwlecze, to nie uciecze".
- Po co komu jakieś BHP? Wystarczy tylko skołować wyposażenie i będzie gites. - Zaczął wykłócać się szeregowy Kentin.
- A jak ktoś walnie sobie kulkę w łeb, to co zrobimy? - Słysząc to, Su wcale nie pomyślała o Moriarty'm. - Nie mamy tu nikogo z wykształceniem medycznym.
Agatha (którą wszyscy i tak nazywali „ciocią Titi") energicznie podniosła rękę.
- Borowanie zębów to nie to samo co operacja na otwartej czaszce. - Natuś ostudził jej zapał.
Armin postanowił ponownie dołączyć do dyskusji:
- Wiesz, Natanielu, swojego czasu grywałem w symulator chirurga...
- Ty lepiej się nie odzywaj, zaniżasz IQ całej ulicy.
Suśka, słysząc cytat ze swego ulubionego serialu, tak się podrajcowała, że nie mogła usiedzieć w miejscu.
Nat był zaniepokojony jej wierceniem się, obawiał się, że za chwilę załatwi ona potrzebę prosto na jego nowe spodnie.
Jednak nic takiego nie nastąpiło.
Po dłuższym niż trzeba obradowaniu czarna czarna grupa postanowiła udać się na miejsce zbrodni.
* muzyka z czołówki CSI*
Ale najpierw każdy z osobna (z drobnymi wyjątkami, ale mniejsza o to) udał się do swej rezydencji by spożyć posiłek.
Tak, zgadliście, to znowu Hyun-dai nawalił i nie załatwił żarcia.
Kiedy nasze gołąbeczki zostały same w kryjówce, Nataniel postanowił przeprowadzić super-poważną-rozmowę ze swą nałożnicą ekhem! To znaczy ze swą miłą!
- Sucrette, najdroższa, jesteś pewna, że chcesz brać w tym udział?
- Ależ oczywiście! Natuś, słonko, dlaczego masz w ogóle co do tego wątpliwości?
- To może być niebezpieczne. Być może będziemy zmuszeni do czynienia czynów (czynienia czynów? WTF!?) niemoralnych, niecnych, nikczemnych, nieobyczajnych. - Jak widać, motywem przewodnim są przymiotniki na literę „n" jak „nekromancja". (Nie pytajcie dlaczego akurat nekromancja...) - Po takich występkach, nie ma co liczyć na zbawienie, a ja nie chcę przyczynić się do zbrukania twej duszy.
- Brzmisz jak Edzio ze „Zmierzchu", a przecież wiesz jak go nie cierpię. Przecież wiesz, że jest team Jacob.
- Naprawdę podoba ci się ten piesek? - Aż zmarszczył brwi z konsternacji.
- Nie. - Odrzekła dramatycznym tonem. - Ale z dwojga złego już lepszy piesek niż truposz.
Wypowiedź ta skłoniła go do głębokiej refleksji. Tak głębokiej refleksji, że przez całą minutę się nie odzywał.
Kiedy zakończył dumanie, zabrał głos:
- Nie masz żadnego pojęcia o strzelaniu, prawda?
- Ależ oczywiście, że mam! - Wyprowadziła go z błędu. - Grałam z Arminem w Battlefield'a!
Strzeliłby swojego słynnego na całą dzielnię facepalm'a gdyby nie fakt, że zaprzestał tego zwyczaju odkąd udał się na uniwersytet.
- Czyli nie masz.
- Ale jak to?! - Tupnęła nogą niczym typowa blond zołza z filmów dla crazy teens.
Nataniel postanowił pozostawić to bez komentarza. Stwierdził, że w tej sytuacji uzna stwierdzenie „milczenie jest złotem".
- Co prawda od tego nie zostaniesz profesjonalnym rewolwerowcem czy tam strzelcem wyborowym, ale pokażę ci podstawy.
Już po raz kolejny tego dnia podjarała się do potęgi n-tej. Od zawsze czuła niepohamowaną pokusę postrzelania sobie. Ale jakoś nigdy nikt nie chciał dać jej broni do ręki (ciekawe dlaczego...).
Zademonstrował jej jak ładować magazynek, załączać bezpiecznik, przeładowywać broń i co najważniejsze - oddawać strzał.
Oczywiście, broń miała tłumik, w przeciwnym wypadku by nie strzelał, wszakże nie chciał przyciągnąć tu policji.
Wymierzył do celu narysowanego na arkuszu A2 przyczepionym do ściany (nie pytajcie jakim cudem mają kartkę A2, a zwykłego jedzenia nie lza załatwić).
Jak przystało na mistrza mistrzów, trafił w sam środek.
Nasza ulubiona protagonistka bezbłędnie powtórzyła całą sekwencję.
Serio uwierzyliście? Jeśli tak, to wierzcie, że narrator właśnie pokłada się ze śmiechu, opętańczo rzucając się po całym pokoju.
Najpierw włożyła magazynek na odwrót, a później prawie strzeliłaby sobie w stopę.
Nasz boss jak żyje nie widział większego beztalencia, jeśli chodzi o strzelanie.
W końcu zmienił taktykę.
Wyjął z sejfu berettę 92, rozładował ją, po czym podał ją swej ukochanej.
- Kiedy ktoś podejdzie na bliską odległość, po prostu przywal mu z kolby.
- Tak jest! - Zasalutowała.
Narrator odradza wizualizację, sam to zrobił i teraz żałuje.
Su z dumą pochwyciła pistolet.
- Nazwę go Ben.
- Ben?
- To zdrobnienie od Benedict. - Jakby to coś wyjaśniało...
Kiedy już ogarnęli zamieszanie z bronią, udali się na zasłużony posiłek.
Wybrali dość popularną w okolicy knajpkę z chińszczyzną.
Kiedy przekraczali próg, jakaś matka ostrzegła swoich potomków, by nigdy nie rozmawiali z „takimi podejrzanymi ludźmi".
Nie sposób z nią polemizować - Suśka ze swoją szminką w odcieniu wina i odstawianiem dzikich pseudo-gangsterskich min, naprawdę wyglądała jak podejrzana schizofreniczka, która myśli, że jest wampirem.
Zamówili jakieś danie, które nosiło egzotycznie brzmiącą nazwę i rozpoczęli konsumpcję.
Tak się złożyło, że obydwoje nie posiadali tej wielce przydatnej umiejętności posługiwania się pałeczkami, więc widok ten był co najmniej intrygujący.
Kiedy zakończyli żer, udali się na ustalone miejsce spotkania (również tajne).
Na miejscu byli już wszyscy członkowie dywizji, gdyż oczywiście nie wszyscy zostali włączeni do akcji. Po co aż tylu ludzi do jednych butów?
Więc w skład zgrupowania wchodzili: oczywiście mafioso, Su, Kastiel przez K, Rozalia, Alexy i Hyun-dai, który oczekiwał na nich u celu podróży, jak zapewne zauważyliście, mieszkał on na miejscu zbrodni.
Zanim wsiedli Suśka podbiła do Nata:
- Ej, a właściwie to gdzie jest kolba w pistolecie? - Wysunęła broń zza paska. - Chodzi o to?
- To jest lufa!
Bywały chwile kiedy Kassi był doprowadzany niemal do szaleństwa głupotą kochanicy swojego zwierzchnika. Gdyby chociaż ujemne IQ było rekompensowane przez inne walory... Ale tak jak była płaska, tak płaska pozostała.
Wsiedli do super-wypasionej-bryki, czyli czarnego czarnego chevroleta impali z rocznika sześćdziesiątego siódmego.
Był on dumą Nataniela i jedyną rzeczą, której zazdrościł mu Kassi.
Su rozsiadła się na miejscu pasażera, kładąc nogi na desce rozdzielczej. Teraz wszyscy mogli podziwiać jej czarne czarne glany.
Nat odpalił radio na pełen regulator i z głośników rozległo się „Back in black".
Odjechali kiwając głowami do rytmu.
Kiedy zajechali na parking pod uniwersytetem, Suśka wysiadła jako pierwsza, trzaskając drzwiami i zarzucając swoimi brązowymi kudłami (nadal do rytmu muzyki). Tak bardzo się wczuła, że patrząc na nią można by mieć wrażenie, iż patrzymy na najprawdziwszy teledysk.
Będąc już pod drzwiami Hyun-daia, nasz ulubiony gangster (zgadnijcie kto!) zapukał do nich z siłą godną oficera gestapo.
Wrota Komnaty od razu się otworzyły.
Weszli do środka całą chmarą.
- Trzeba poszukać odcisków palców! - Oznajmił Alexy.
- Możemy zrobić przerwę? - Zapytała Rozalka. - Muszę coś zjeść.
– W środku śledztwa?! To nieprofesjonalne. - Obruszył się Kastiel (tak, przez K, a niby jaki inny?).
- Nie masz przy sobie żadnego batonika? - Spytała z nadzieją Su.
- Już go zjadłam! Nie mam co jeść! Umrę śmiercią głodową! Będziecie mieli mnie na sumieniu. - Zgromiła wszystkich wzrokiem.
Alexy wpadł na super-duper pomysł.
- Dobra, odłączymy się od was na chwilę. - Zwrócił się do towarzyszy. - Rozo, chodź ze mną, mam w pokoju pączki.
Na słowo „pączki" jej oczy rozbłysły niczym supernowa w trakcie wybuchu.
Udali się na miejsce, a w tym samym czasie pozostali poszukiwali śladów daktyloskopijnych za pomocą lampy UV.
Nie pytajcie jakim cudem nie mają zwykłego jedzenia, a mają lampę UV...
Wchodząc do pomieszczenia, Roza zauważyła Morgana czytającego jakąś niezidentyfikowaną gazetę (to nie żaden świerszczyk, zbereźnicy).
- Cześć Morgan!
- O! Roza, Alexy!
W kolejnych sekundach wszystko odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni.
Buty Hyun-daia.
Znalazły się.
- Jak się z tego wytłumaczysz? - Wskazała parę butów leżąca na podłodze.
- Ja nic o tym nie wiem, przyrzekam. - Uniósł ręce w obronnym geście.
- To skąd się tu wzięły?
- Ktoś musiał je podrzucić. To musiał być ten homofob z medycyny! Od początku miał do mnie uraz, na pewno chce mnie pogrążyć!
- Tylko winny się tłumaczy!
Rozalia przygwoździło go do ściany.
- Roza... - Zaprotestował Morgan.
- Naaaat!! Suuu! Hyuuuunn-daaaaiii! - Jak widać, w swojej litanii pominęła Kastiela.
- Jesteś podłym nikczemnikiem! Jak śmiałeś dopuścić się takiej zdrady?!
Cała gromada, włączając Kastiela przez K wparowała do pokoju.
- To on! - Krzyknęła.
- Rozalio, puść go. - Wydał polecenie boss. - Ma żelazne alibi.
Rozalka całkowicie zbita z tropu, cofnęła się.
- Ale jak to?
- Morganie, masz coś na swoją obronę?
Wszyscy zamarli.
Takiego zwrotu akcji, niczym w wenezuelskiej telenoweli się nie spodziewali.
- Dlaczego dopuściłeś się tego czynu godnego potępienia jakim jest kradzież obuwia twojego współlokatora?
- Nie rozumiem, mówicie o moich butach? Nie ukradłem ich! Kupiłem je za własne ciężko zarobione pieniądze.
- Każdy tak mówi! - Wrzasnęła Su.
- Zaczekajcie! - Uniósł dłoń Nataniel.
Właśnie przeprowadzał bardzo skomplikowane procesu myślowe zwane dedukcją (właściwie to abdukcją, ale kto by się tym przejmował). Nawet udał się do swojego pałacu pamięci (tak! Posiada takowy!). Swoimi złocistymi oczętami niemal prześwietlił duszę Morgana.
- Wierzę mu. Zaczekajcie tu.
Wybiegł niemal z prędkością światła i wtargnął do pokoju Hyun-daia oraz Morgana.
Co prawda bez nakazu rewizji było to
nielegalne, ale otworzył szafę należącą do Morgana i wyciągnął parę butów.
Jego przypuszczenia właśnie się potwierdziły.
Zabrał artefakt i wrócił do zgromadzenia.
- Już wszystko wiem. - Oznajmił. - Są dwie pary butów.
Wszyscy zrobili miny jak bohaterowie telenoweli, którzy właśnie dowiedzieli się, że Fernando to nie Fernando, tylko jego bliźniak Paulo.
- Jak to możliwe? - Su nie ogarniała co tu się odpiernicza.
Nat skierował swój wzrok na Morgana.
- Cofnijmy się w czasie o kilka godzin. Kiedy rano chciałeś wyjść na zajęcia, ubrałeś buty nie spostrzegając, iż jest to identyczna para, która należy do Hyun-daia. Zapomniałeś, że swoje schowałeś do szafy, a że się spieszyłeś, to kiedy zauważyłeś identyczną parę od razu ją założyłeś. Macie ten sam rozmiar, więc były niemal nie do odróżnienia. Po wykładach przyszedłeś do pokoju Alexy'ego, żeby na niego zaczekać. Żeby nie pobrudzić jasnego dywanu ściągnąłeś obuwie. Czy tak było?
- Dokładnie! Właśnie to uczyniłem!
- A więc moi drodzy kamraci, sprawa zamknięta.
Radość Hyun- daia gdy odzyskał swoje buciki była nie do opisania. Zaczął on odstawić dziki taniec szczęścia, pokazując swoje kocie ruchy.
Pozostali starali się to zignorować. Ale nie oszukujmy się - nie da się zignorować czegoś takiego.
Suśka dumna z detektywistycznego wyczynu swojego partnera w zbrodni, oparła się o jego ramię z szelmowskim uśmiechem.
Teraz mogli udać się do mieszkania by odpocząć w domowym zaciszu.
Kiedy zostali już tylko we dwoje, Natuś wyjął z kieszeni tajemniczy obiekt:
- Załatwiłem towar. - Wyjaśnił konspiracyjnym szeptem.
- Lokomotiv?
Od razu zażyli ten jakże silny narkotyk, uważając by tym razem nie przedawkować. Już raz im się zdarzyło, teraz uczyli się na błędach.
Kolejną rzeczą, którą musicie wiedzieć jest fakt, iż oprócz siedmioprocentowych roztworów, pałali oni wielką miłością do lokomotivu. Narrator nie jest pewien czy powinien dzielić się z wami informacją, iż działa on na nich niczym afrodyzjak...
Jak nie trudno się domyślić, zaraz przeszli do wymiany śliny i... mikrobiomu.
Wiedzieliście, że by wymienić 80 milionów bakterii wystarczy dziesięć sekund?
Zapewne woleliście nie wiedzieć...
Cóż narrator nie powinien czytać „Żółwi aż do końca", to aż nadto zaszkodziło jego psychice.
Późniejsze wydarzenia nie zostały zrelacjonowane , ze względu na troskę o młodocianych czytelników, którzy... zdecydowanie nie powinni tego widzieć.
Tak też oto zakończyła się pierwsza wielka przygoda Gangu Nataniela.
Sprawa butów była już za nimi, a przed nimi było wszystko.
* Armin ma czarne włosy, ale nie czarne czarne, tak jak Hyun-dai
**Narrator rekomenduje najzwyklejsze w świecie mnożenie przez cztery, lecz można również zastosować proporcję lub inne bardziej zaawansowane metody, jak kto woli.
***W jego myślach wystąpiło mniej cenzuralne słowo, jednak narrator w trosce o kulturę osobistą postanowił zastąpić je mniej wulgarnym odpowiednikiemEfekt kiepskiego photoshopa był całkowicie zamierzony.
CZYTASZ
[Słodki flirt] A study in shoes
FanfictionPoruszająca i chwytająca za serce opowieść o początkach mrocznej organizacji jaką jest Gang (Sz)Nataniela. Historia ta opowiada o jednej z niesamowitych i niebezpiecznych akcji, która przecząc wszystkim prawom fizyki jest śledztwem. Uwaga! Owe fanfi...