Rozdział 18

869 26 5
                                    

-Dzień dobry, jestem Brooke a ty?- Po pierwsze to byłam zawiedziona tym, że za drzwiami nie stał dostawca z naszym jedzeniem, a po drugie kim do cholery była ta wymalowana brunetka?!

-Jestem Kendall, przyjechałam do Dylana. Jest w domu?

-Jest?- Ta tapeciara nawet nie śmiała mnie jakkolwiek przeprosić tylko wepchnęła się do domu popychając mnie przy tym.

-Brooke co ty tak długo tam ro...- Widząc jak Dylan dosłownie zamarł stojąc na schodach na widok brunetki naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać.

-Cześć kochanie!- Ta lafirynda podbiegła do Dylana a kiedy chciała go przytulić ten ją odepchnął. Ja w kompletnym szoku wyminęłam tą dwójkę i zamknęłam się w łazience. To nie może być prawda. Czy Dylan przez cały czas mnie oszukiwał i miał kogoś.

Usiadłam na zimnych kafelkach nie wiedząc co o tym wszystkim myśleć a łzy mimowolnie napływały mi do oczu.
Z pokoju słyszałam odgłosy kłótni, lecz nie byłam w stanie dokładnie usłyszeć każdego słowa.

-Co ty tu robisz!- To jedyne co usłyszałam z ust Dylana przez zamknięte drzwi, za jakieś dziesięć minut można było usłyszeć huk zamykanych drzwi i przekręcanie zamka.

-Brooke! Proszę wyjdź wszystko ci wytłumaczę.- Słysząc załamujący się głos chłopaka miałam jednocześnie ochotę go mocno przytulić a z drugiej strony chciałam po prostu wybiec z tego domu i zostać sama.

Postanowiłam się nie odzywać, ponieważ wiedziałam, że skończy się to płaczem. Co chwila słyszałam jak Dylan puka do drzwi i prosi żebym wyszła ja jednak nadal siedziałam na podłodze myśląc co dalej zrobić, nie mogłam w końcu siedzieć tu całą noc. Chociaż jeśli będzie to konieczne zostanę tutaj.

-Brooke, będę tu czekał całą noc, a nawet cały dzień dopóki nie wyjdziesz.

Tak strasznie nie wiedziałam co robić, tak strasznie bałam się dowiedzieć prawdy, ale chyba lepiej wiedzieć najgorszą prawdę niż żyć w kłamstwie.
Powoli wstałam z zimnej podłogi i spojrzałam w lustro, moje policzki były całe czerwone a dodatkowo spływał po nich tusz. Moje oczy były lekko spuchnięte od płaczu ale to mi nie przeszkadzało. Podeszłam powoli do drzwi, drżącymi rękoma przekręciłam zamek i uchyliłam lekko drewnianą powłokę za którą siedział Dylan.

Chłopak na mój widok od razu wstał z ziemi i spojrzał mi prosto w oczy, ja jednak nie mogłam wytrzymać jego wzroku i od razu spojrzałam w ciemną podłogę.

-Brooke...- Dylan podszedł bliżej i złapał lekko za ramie na co od razu go odepchnęłam. Myślałam, że dam rade go wysłuchać ale było to dla mnie za dużo emocji.  

Przeszłam obok Dylana i szybko skierowałam się do korytarza, zostawiajac wszystko założyłam buty i wybiegłam z jego domu na szczęście mój telefon miałam w bluzie.
Będąc już pod moim domem wyjęłam zapasowe kluczyki spod doniczki i weszłam do domu. Cała zapłakana wbiegłam do swojej łazienki i nalałam gorącej wody do wanny. Ciepła kąpiel to było coś czego teraz potrzebowałam.
Zdjęłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam do wanny, jednak łzy nadal spływały mi po policzkach teraz już w mniejszej ilości ale jednak spływały.
Kiedy woda robiła się już powili chłodna wyszłam z wanny, owinęłam się w ręcznik i poszłam do swojego pokoju. Mój telefon, który leżał na biurku co chwila dzwonił i nie dawał mi spokoju, gdy tylko wzięłam go do ręki zobaczyłam 23 nieodebrane połączenia i 15 nowych wiadomości.

Dylan❤️: Brooke ja ci wszystko wyjaśnię.

Dylan❤️: Przepraszam za tą całą sytuacje.

Dylan❤️: Kocham cię❤️

Dylan❤️: Porozmawiaj ze mną, proszę

Dylan❤️: Wiesz, że nigdy bym cię nie zdradził.

Dylan❤️: Napisz chociaż, że nic ci nie jest.

Dylan❤️: Jesteś w domu?

Dylan❤️: Martwię się o ciebie💕

Dylan❤️: Wyślij chociaż jebaną kropkę

Dylan❤️: Brooke?!

Dylan❤️: Japierdole kocham cię, nigdy bym cie nie skrzywdził

Dylan❤️: Skarbie?💕

Dylan❤️: Wszystko ci wytłumaczę tylko się odezwij

Dylan❤️: Wiem, że teraz to czytasz, napisz cokolwiek

Dylan❤️: Kocham cię Brooke😘❤️

Czytając to wszystko nie wiedziałam już sama czy mówi prawdę, wierzyłam mu i  również go kochałam, ale kim do cholery jest ta jebana Kendall. Nie wiem o co chodzi i narazie nie mam siły o tym myśleć. Zmęczona całą tą sytuacją odłożyłam telefon z powrotem na biurko i położyłam się spać.

***
Od tamtego zdarzenia w domu Dylana minęły już dwa dni, jeszcze z nim nie rozmawiałam, nie chodziłam tez do szkoły musiałam sobie najpierw wszystko poukładać, może ta cała Kendall to jakaś jego rodzina. No ale przecież kto normalny mówi do swojej rodziny „kochanie"? Dylan codziennie dzwoni do mnie i pisze ale ja nie miałam jeszcze odwagi odpisać mu cokolwiek wiem, że martwi się o mnie ale musi mnie zrozumieć.

Siedzę teraz właśnie na kanapie w salonie i sama nie wiem na co czekam, kiedy wreszcie postanowiłam coś zjeść usłyszałam dzwonek do drzwi wiedziałam kogo mogę się spodziewać  dlatego jak najwolniej podeszłam do drzwi i je otworzyłam, tak jak myślałam zobaczyłam za nimi Dylana. Trzymał w ręku duży bukiet róż i pudełko czekoladek.

-Brooke...- Nie chciałam rozmawiać w progu wiec odsunęłam się i wpuściłam chłopaka do środka.

-Przepraszam cię za całą tą sytuacje.- Chłopak przytulił mnie a następnie dał mi kwiaty i czekoladki. Zaniosłam wszystko do kuchni i włączyłam wodę na herbatę.

-Chcesz coś do picia?

-Nie.- Wróciłam do salonu i usiadłam obok Dylana czekając na to co ma mi do powiedzenia.

-A więc słucham.

-Pamiętasz jak mówiłem ci dlaczego się przeprowadziłem?- Skinęłam tylko głową na znak, że pamietam.- Właśnie chodzi o to. Prawda przeprowadziłem się tutaj bo rodzice znaleźli lepszą prace    ale głównym powodem była moja była dziewczyna Kendall.- Widziałam jak momentalnie chłopak posmutniał, ja nadal nie wiedziałam o co chodzi wiec nic nie mogłam zrobić oprócz dalszego słuchania chłopaka.- Byłem z Kendall już prawie rok kiedy dowiedziałem się, że mnie zdradziła od razu ją rzuciłem. Ona jednak nie mogła się z tym pogodzić i nachodziła mnie w szkole, w domu, wszędzie gdzie tylko nie poszedłem ona tam była. W końcu nie wytrzymałem o zgłosiłem sprawę na policję. Dostała zakaz zbliżania się do nie ale widziałem ją codziennie w szkole, kiedyś doszło do tego, że wybiła okno w moim pokoju kamieniem. Brooke to wariatka. Musieliśmy się wyprowadzić, wszystko się już poukładało a ona mnie znalazła. Ale moi rodzice byli już z tym na policji, teraz nie ma prawa przebywania w tym samym mieście co ja. Brooke naprawdę cię przepraszam, ale ja nie mam z nią nic wspólnego.

To co przed chwilą usłyszałam naprawdę mną wstrząsnęło, byłam szczęśliwa, że dowiedziałam się prawdy i, że nie okazała się ona gorsza. Ale było mi tez bardzo szkoda Dylana.
Nie mogąc już dłużej wytrzymać przytuliłam go z całych sił a on odwzajemnił mój uścisk.

-Brooke, wierzysz mi?

-Oczywiście, i przepraszam się za moją reakcje.

-Nie to ja przepraszam, to nie twoja wina, że ta wariatka tu przyjechała.

Boy from the neighborhoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz