¦8.¦ Walka dalej trwa!

283 36 10
                                    

— Jest już późno! — oznajmiasz nagle. Itami obrzuca Cię gniewnym spojrzeniem.

— Ty chyba sobie żartujesz! Bez polsatowania mi tutaj.

— Jestem zmęczona — mówisz, chcąc już to zakończyć.

Że też dałaś się namówić na wspomniane swojej przeszłości! Same błędy, same decydujące wybory! Tak wiele znaczące, odbijały się później przez długi czas. Może nie szereg lat, ale wystarczająco długo, aby nie mieć chęci do nich wracać.

Wstajesz gwałtownie i ignorując szatynkę, udajesz się do sypialni. Dziewczyna wygospodarowała miejsce w jednym z pokoi, gdzie ulokowała dla Ciebie materac i śpiwór. Gasisz światło i usadawiasz się w prowizorycznym łóżku.

Wzdychasz, obrazując sobie wszystko, co wtedy zaszło. Gdybyś tylko wiedziała, co stanie się później, być może postąpiłabyś inaczej...

¦~¦~¦~¦

Powietrze przeciął świst, uwieńczony pęknięciem lodu. Uniosłaś wzrok do góry.

— Przyda ci się — powiedział Orochimaru, oblizując wargi swoim długim językiem.

Uśmiechnęłaś się nieśmiało w podziękowaniu, ponownie lustrując wbity w lód miecz. Chwyciłaś niepewnie jego rękojeść. Była idealnie dopasowana do Twojej [wielkość dłoni] dłoni. Nieco ciężka broń wydawała się być stworzona dla Ciebie. Szkoda tylko, że nie wiedziałaś, jak się nią obsługiwać.

Shikai bez zapowiedzi na Ciebie ruszył, ślizgając się po lodzie, jakby miał łyżwy. W istocie, jego oszronione stopy najwyraźniej robiły mu za łyżwy. Tak jak i Tobie w tym momencie.

Nie potrafiłaś ich jednak obsługiwać, dlatego jedynym, co Cię uratowało przed nadzianiem się na szpikulec Shikaia, był zrobiony wbrew Twojej woli szpagat na lodzie. Jęknęłaś z bólu, nieprzyzwyczajona do takiej pozycji. Chłopak najwyraźniej nie spodziewał się takiego ruchu, bo potknął się o jedną z Twoich wyprostowanych nóg i przeleciał dalej.

Spojrzałaś za siebie, aby zobaczyć, jak chłopak upada zdezorientowany. Uniosłaś głowę w stronę Orochimaru i spytałaś cicho:

— Upadł. Pojedynek może być zakończony?

Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco, co najwidoczniej znaczyło, że jednak nie. Zagryzłaś wargę. Nie chciałaś dalej walczyć. Z mieczem, czy bez miecza, na lodzie i w chłodzie, czy na ziemi i między płomieniami. Nie miałaś zamiaru. Ale nie miałaś też wyboru.

Tym razem Shikai zaatakował Cię od tyłu. Nie wiedząc, co zrobić, nadal pozostając w bolesnym szpagacie, zamachnęłaś się gwałtownie mieczem na białowłosego.

Lodowiec obronił się soplem. Ty swoje obie dłonie trzymałaś na rękojeści, za to on miał jedną wolną. Z beznamiętnym wyrazem twarzy wytworzył wokół swojej lewej dłoni lodowy, zakończony ostro szpikulec. I zamierzał Ci go wbić, kiedy spojrzałaś się błagalnie w jego tęczówki. Cios był wymierzony w Twoje serce.

Poczułaś przeszywający ból. Nie trysnęła jednak krew. Nie kłuło Cię w sercu, nie było Ci zimno. Rozpalał Cię wewnętrzny ogień. Ból rozchodził się od lewej kostki.

...Krzyknąłeś, leżąc na stole operacyjnym. Twoje ręce przestawały odczuwać ciepło. Chwilę potem cały czułeś się zimny. I gniewny jednocześnie.

Zerwałeś się, pomimo okropnego bólu. Utykałeś na kostkę, gdzie kształtowała się smolista śnieżynka. Z całą swoją siłą rzuciłeś się na białoskórego człowieka, którego zamierzałeś zabić.

Medyk ¦ Kabuto x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz