Rozdział 1

22K 819 188
                                    

Przeglądam się w dużym lustrze i staram się zignorować rozmowy, które toczą się za moimi plecami. Potrzebuję dwóch minut spokoju. Tylko dwóch… a może aż dwóch?

Boże, czy one mogą chociaż na chwilę zamknąć usta?

– Wyjdźcie.

W pomieszczeniu robi się cicho, a one patrzą na mnie jak na wariatkę. Cóż, może trochę nią jestem, ale akurat w tym momencie potrzebuję po prostu rozluźnienia, a na pewno mi nie pomagają swoim jazgotaniem. Widząc moje spojrzenie, podnoszą się z foteli, odkładają kieliszki z szampanem i opuszczają pomieszczenie.

Alleluja!

Moja mama i Ava, przyjaciółka, są naprawdę wspaniałymi kobietami, ale chyba każda panna młoda musi mieć chwilę dla siebie przed najważniejszym wydarzeniem w jej życiu, prawda?

Ponownie skupiam uwagę na moim odbiciu i uśmiecham się do siebie. Wyglądam dobrze. Cholernie dobrze. Moja suknia w stylu księżniczki, z dekoltem w serce, leży perfekcyjnie. Ciemne, długie włosy, które sięgają mi prawie do bioder, są delikatnie pofalowane. Makijaż jest doskonały, podkreśla moje niebieskie oczy.

Idealnie.

Zagryzam lekko dolną wargę, gdy myślę o moim narzeczonym, i zastanawiam się, czy będę mu się podobała? Czy zareaguje na mnie tak, jak ja reaguję na niego, gdy znajdujemy się w tym samym pomieszczeniu? Nie żeby to się często zdarzało. Widzieliśmy się trzy razy, zawsze w moim rodzinnym domu na kolacji z moimi i jego rodzicami.

Czuję, że zaczyna mnie ogarniać prawdziwy stres. Mój przyszły mąż nie jest zbyt towarzyską osobą.

Niedopowiedzenie roku.

Może i wizualnie jest ponadprzeciętnie przystojny, ma prawie dwa metry wzrostu – co daje mu trzydzieści centymetrów więcej ode mnie – i wspaniale wyrzeźbione ciało, ale w środku jest zimny.

Kolejne niedopowiedzenie.

Jedyną rzeczą, która się dla niego liczy, jest praca. Wiem, bo pytałam tu i ówdzie. Nie wykazał najmniejszego zainteresowania moją osobą, chociaż mamy spędzić ze sobą życie. Zachowywał się, jakbym znaczyła mniej niż jakakolwiek umowa…

Co ja mówię? To są jego priorytety, więc nawet nie ma co porównywać, a jeśli już muszę, to odniosłam wrażenie, że stojący na środku stołu świecznik bardziej go interesował. Ale to mnie nie zniechęciło. Wiem – jestem wręcz przekonana – że za tą maską kryje się coś więcej. Nikt nie jest bez uczuć, on po prostu nie potrafi ich okazywać, ale ja go tego nauczę. Mam cudowny przykład małżeństwa moich rodziców, ale z tego, co się zorientowałam, u niego w domu jest dokładnie na odwrót i wydaje mi się, że to dlatego taki jest. Jego ojciec sprawia wrażenie równie zimnego, a o jego matce nawet nie chcę myśleć. Wrr… Moich rodziców również zmuszono do małżeństwa, a jednak udało im się stworzyć coś wspaniałego. I u nas też będzie pięknie.

Powiecie, że jestem optymistką? Jak najbardziej, ale to nie umywa się do poziomu mojego uporu. On jest monstrualny.

– Kochanie, już czas. – Słyszę czuły głos mojego taty i biorę głęboki oddech.

Nathanielu Richardson, nadchodzę!

***

Idąc nawą kościoła, trzymam się ramienia taty i nie odrywam wzroku od narzeczonego. Patrzy na mnie, ale z jego twarzy nie mogę nic wyczytać. Jestem zdeterminowana, żeby między nami się ułożyło, więc nie zwracam uwagi na jego minę i posyłam mu delikatny uśmiech. Nie odwzajemnia go.

Żadna nowość.

Tata podaje mu moją dłoń, a on ją mocno chwyta. Spoglądamy na siebie przez chwilę, zanim odwracamy się w stronę księdza.

Msza przebiega sprawnie, w końcu następuje przysięga i wymiana obrączek. Mój głos przy tych czynnościach lekko drży, ale to dlatego, że dla mnie to naprawdę świętość. Poza tym to ja nalegałam na ślub kościelny, chociaż raczej nie jestem praktykująca. Cóż, wierzę w Boga, gorzej z instytucją kościoła.

– Ogłaszam was mężem i żoną.

Nathaniel pochyla się, żeby musnąć wargami moje usta. Wiem, że nie będzie chciał pogłębić pocałunku, dlatego łapię za poły jego marynarki. Ledwo nasze wargi się stykają, a on już próbuje się ode mnie odsunąć.

Zapomnij.

Przyciągam go do siebie i szepczę tak, żeby tylko on mógł mnie usłyszeć.

– Jako mój mąż mógłbyś się bardziej postarać.

Widzę, że na te słowa jego oczy lekko się rozszerzają z zaskoczenia, ale za chwilę jedną dłonią łapie mnie w talii, drugą kładzie na moim karku i nasze wargi ponownie się łączą, tym razem w długim i namiętnym pocałunku. Jego język wsuwa się w moje usta, a ja ochoczo odwzajemniam się tym samym. Gdzieś w tle słyszę brawa zebranych gości, ale jedyne, na czym mogę się skupić, to jego język wirujący z moim w zmysłowym tańcu. Nikt nigdy wcześniej mnie tak nie całował i kiedy odrywamy się od siebie, oboje ciężko oddychamy. Jego oczy pociemniały z pożądania, a ja jestem pewna, że powinnam wziąć lodowaty prysznic.

Słodki, słodki początek…

***

Mamy lipiec, więc na dworze jest piekielnie gorąco. Zdecydowaliśmy, że życzenia goście złożą nam na sali weselnej, gdzie jest klimatyzacja i nie będzie groziło nam poparzenie słoneczne. Poza tym pod kościołem stoi tylu dziennikarzy, że przy ich krzykach i tak byłoby to niemożliwe.
Ledwo wsiadamy do limuzyny, a on już wyjmuje swój telefon. Kątem oka widzę, że sprawdza maile.

Chyba sobie ze mnie jaja robi.

– Możesz to wyłączyć? – rzucam na razie spokojnie, wskazując głową na urządzenie.

– Słucham? – mruczy, ale nawet nie unosi na mnie spojrzenia.

– Pytałam, czy możesz wyłączyć ten cholerny telefon? – syczę, chociaż wiem, że muszę trzymać emocje na wodzy.

Do diabła, byłam świadoma, na co się piszę i że pochłonie to pewnie wszystkie moje zasoby cierpliwości, więc nie mogę się denerwować już po pierwszej godzinie!
Widzę, jak zaciska szczękę, po czym odwraca się w moją stronę.

– Samantha, posłuchaj, jeśli wydaje ci się, że…

Nie mogę się denerwować? No jasne, że mogę, a już na pewno, kiedy używa wobec mnie takiego tonu, chociaż to on zachowuje się jak dupek.

– Nie, to ty posłuchaj – przerywam mu i wiem, że właśnie go wykurzyłam. Nie jest przyzwyczajony, że ktoś mu się sprzeciwia. – Jeśli ci się wydaje, że będę to tolerować, to muszę cię rozczarować. To nasz dzień. Nasz ślub i nasze wesele. Możesz okazać mi trochę szacunku i wyłączyć telefon. Świat się nie zawali, jeżeli zrobisz sobie wolne. Powinniśmy się teraz zacząć lepiej poznawać, bo wcześniej nie było ku temu okazji. Możesz to dla mnie zrobić? – Ostatnie pytanie zadaję już spokojnie, nieco się opanowując.

Patrzy na mnie, jakbym była stuknięta. Przecież, do cholery, nie powiedziałam niczego, co nie byłoby prawdą. Pochyla się w moją stronę, jest tak blisko, że wstrzymuję oddech.

– Nie – syczy, na co się wzdrygam. – A to jest transakcja biznesowa, po prostu potrwa dłużej niż inne umowy, które podpisywałem.

Aua. To zabolało, ale nie dam tego po sobie poznać. Jeszcze nie wie, z kim ma do czynienia. Jeżeli myśli, że jestem bogatą gówniarą, która będzie mu służyła jako ozdoba na przyjęciach charytatywnych i kolacjach biznesowych, to jest w ogromnym błędzie.

Czekam kilka minut, żeby uśpić jego czujność, i przechodzę do planu B. Dostanie, na co zasłużył, na własne życzenie – uśmiecham się do siebie w myślach.

– Cholera! Kompletnie zapomniałam! – piszczę, udając przerażenie.

– O czym?

Jego głos jest znudzony i dokładnie pokazuje, ile go to obchodzi.

– O fajerwerkach. Ktoś od nas miał potwierdzić straży pożarnej, że będzie duży pokaz, aby dla bezpieczeństwa byli w pobliżu. Muszę zadzwonić do Avy! Możesz mi na chwilę pożyczyć telefon?

Przewraca oczami i niechętnie daje mi urządzenie. Już wcześniej otworzyłam okno. Pieniądze nie są dla nas problemem, więc nie mam wyrzutów sumienia. Kupi sobie nowy. Pochylam się w jego stronę i składam szybki pocałunek na jego policzku. Zaskoczony patrzy na mnie, a ja szczerzę się do niego promiennie i zanim zrozumie, co robię, wyrzucam jego komórkę przez okno.

Jego oczy i usta są szeroko otwarte, jest w szoku i widzę, jak zaczyna wpadać w furię, a na skroni pulsuje mu żyłka. Niewiele myśląc, wplatam dłonie w jego włosy i przyciągam małżonka do siebie, żeby go mocno pocałować.

Najwyżej odgryzie mi język, ale czego się nie robi dla miłości?

Sto osiemdziesiąt stopni #1 Liczby przeznaczenia -  W księgarniach ❤Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz