Rozdział 20

864 23 0
                                    

Pov. Dylan

-Gdzie jesteście?

-Będziemy za piętnaście minut. Wszystko już gotowe?

-Tak, czekam tylko na Josslin, która miała załatwić tort.

-No dobra my zaraz będziemy.

-Ok do zobaczenia.

-Do zobaczenia.

***
Pov. Brooke

Dzisiaj moje urodziny siedzę właśnie z moją mamą w pizzeri, od rana nie miałam kontaktu ani z Riley ani Dylanem. To niemożliwe żeby zapomnieli o moich urodzinach.

-Kochanie o czym tak myślisz?

-Od rana nie miałam kontaktu z Dylanem, Brandonem nawet Riley nie zadzwoniła, może zapomnieli o moich urodzinach.

-Na pewno pamiętają, jest dopiero czternasta, nie martw się tym teraz tylko zajadaj bo zaraz ci wszystko wystygnie.

-No może i masz racje.

-Na pewno mam.

-Zawieść cię do domu?

-Wiesz może podwieźć mnie do Starbuksa.

-No dobrze ale ja niestety muszę już jechać.

-No dobrze, napije się tylko kawy i wrócę do domu.

-No dobrze.

***
Zauważyłam ostatnio, że jestem bardzo częstym klientem starbuksa, jak zwykle usiadłam przy tym samym stoliku i zamówiłam tą samą karmelową kawę. Tylko tym razem siedziałam tu sama, myślałam, że ten dzień będzie wyglądał trochę inaczej, ale może mama ma racje jeszcze prawie cały dzień przede mną a ja już histeryzuję.

Dokończyłam swój gorący napój i zamówiłam małe czekoladowe ciastko na wynos i wyszłam z kawiarni. Do domu miałam jakieś pół godziny drogi na pieszo więc postanowiłam zamówić taksówkę.

Kiedy stałam przed drzwiami domu miałam nadzieję, że gdy je otworzę zastanę tam wszystkich przyjaciół jednak za drewnianą powłoką zastałam kompletną ciszę. Zdjęłam buty a torbę zostawiłam w przed pokoju. Kiedy weszłam w głąb salonu zobaczyłam na kuchennym blacie duża kartkę z życzeniami i tort z zapalonymi świeczkami.

    Wszystkiego najlepszego kochanie,                  spełnienia marzeń, samych      cudownych chwil i prawdziwych oraz wiernych przyjaciół... Mam do ciebie prośbę, odwróć się na chwile.
 
Odłożyłam kartkę z cudownymi życzeniami z powrotem na blat i tak jak było napisane odwróciłam się.

-Wszystkiego najlepszego!!!

W salonie stali wszyscy moi znajomi i przyjaciele, a centralnie za mną stał Dylan z małym prostokątnym pudełeczkiem w ręku.

-Wszystkiego najlepszego kochanie.- Rzuciłam się na tors chłopaka i mocno go przytuliłam. Kiedy już puściłam go z objęć chłopak podał mi granatowe pudełko, które trzymał cały czas a ja z łzami w oczach je otworzyłam.

Zawartość, którą tam zobaczyłam wywołała u mnie jeszcze większy uśmiech. Była to srebrna bransoletka z zawieszkami, jedna z nich miała kształt samolotu, druga piłki do koszykówki, następna była znakiem nieskończoności, a ostatnia z nich była serduszkiem z naszymi inicjałami. Najsłodsze z tego wszystkiego było to, że Dylan miał dokładnie takie samie zawieszki na swoim naszyjniku.

-Dziękuje, nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham.

Nie zwracałam już uwagi na nikogo poryczałam się i jeszcze raz uścisnęłam mojego chłopaka, to najlepsze urodziny jakie kiedykolwiek miałam.

Boy from the neighborhoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz