Karma
Minęły już dwa miesiące od kiedy go poznałem i zaczynamy spędzać coraz więcej czasu razem. I widzę że wziął sobie moje rady do siebie bo zaczął bardziej o siebie dbać. To dobrze nie chce źle dla niego ale też nie chce by się do czegoś zmuszał. Jestem naprawdę w porządku i umie się bronić co pokazał mi na samym początku znajomości. Jest chory i nie powinien się ta wysilać ale jest strasznie uparty. Widzę że czuje się dobrze kiedy z nim jestem. W końcu w domu tak luźnej atmosfery nie ma bo ten "ojciec" i matka na niego źle wpływają. I dla tego też nie raz jest taki zdesperowany i załamany. Ale przy mnie nic mu się nie stanie i może zachować się normalnie.
Był u mnie i miał przy sobie pewną czarną grubą teczkę. Z zaciekawieniem się jej przyglądałem i zastanawiałem się co on w niej przyniósł. Pytająco się na niego spojrzałem bo oczekiwałem odpowiedzi.
- Pamiętasz jak się pytałeś czy kiedyś pokażę ci moje prace? Pomyślałem że to będzie pora na to.
Nie sądziłem że to zrobi. Nie zmuszałem go ale on widać że bardzo tego chce więc z zadowolenia uśmiecham się szczerze zadowolony że postanowił to zrobić. Jednak jeszcze nie raz mnie zaskoczysz.
- To wspaniale chętnie zobaczę twoje prace.
Podszedł do mnie i usiadł na poręczy fotela na którym ja siedziałem ale tak bardziej bokiem do mnie. Po czym otworzył teczkę i wyją pierwszy z nich.
- To jest jeden z ostatnich. Robiłem go kiedy byłem w ....no dość złym nastroju.
- Widzę że nie jest jakiś szczęśliwy ale skoro rysowałeś go kiedy byłeś zły. To znaczy że jak by przelewasz swoje uczucia na kartkę?
- W sumie tak. Można tak powiedzieć bo tak najczęściej robię.
- Ale jedno jest pewne
- Co takiego?
- Że rysujesz przepięknie.
- Nie przesadzaj jest wiele osób co rysuje lepiej niż ja. Więc nie mów takich rzeczy kiedy nie jesteś tego pewien.
- Ale dla mnie to ty rysujesz najpiękniej na świeci i zdania choć byś chciał nie zmienię.
- Wiedziałem że jesteś uparty ale nie miałem pojęcia że aż tak. Na prawdę nie mam takiego wielkiego talentu są lepsze.
- Masz tylko sam oceniasz siebie zbyt surowo.
- Może ale dziękuje że ty tak we mnie wierzysz.
- Od czego są dobrzy znajomi co
Uśmiechnął się i zaczął pokazywać resztę tych cudnych dzieł które oglądałem z zapartym tchem. Czemu on uważa że nie umie rysować. Dla mnie to prawdziwe dzieła sztuki które zasługują na uznanie nie jednej osoby.
- To jak uważasz że te hobby co mam jest jakieś dziwne?
- W żadnym wypadku jest idealne dla ciebie. I nie rezygnuj z tego choć by nie wiem co. Przynajmniej przy tym nie myślisz o chorobie prawda?
- No tak tu masz rację. Biorę leki chodzę na badania ale i tak czuje że to nic nie da.
- Czemu tak w to wątpisz. To tak jak byś nie chciał być zdrowy.
- Chce być ale nie wiem czy to jest mi pisane.
- Los nikogo nie jest z góry przesądzony sam musisz o nim zadecydować nie ma innej opcji pamiętaj o tym.
- Ty i te twoje rady. Ale chociaż są coś warte a nie te ich.
- Po prostu mówię to co jest prawdą.
- Masz rację.
Nastała cisza a ja widziałem po jego wyrazie twarzy że o czym myśli a nawet skupia się na tym.
- Nad czym tak myślisz co?
- Hmm....
Czasami naprawdę go nie rozumiem ale i tak jest ciekawą osobą.
- No dowiem się o czym tak rozmyślasz czy to jakaś tajemnica.
-Nie to nie tajemnica po prostu .....no nie wiem czy się zgodzisz
I tu mnie zatkało. Niby na co mam się zgodzić? O co mu chodzi.
- No to powiedz bo inaczej nie uzyskasz odpowiedzi prawda. - zapytałem całkiem szczerze.
- No ...czy .....no .......mógł-mógłbym cię ......na-narysować?
Zamyśliłem się bo nie spodziewałem się że wyskoczy akurat z takim pytaniem. Spodziewałem się wszystkiego ale nie tego. Dlaczego chce to zrobić. Jaki ma to sens że mnie narysuje bo ja w tym nic nie widzę. Ale on rysuje więc na pewno ma jakiś w tym swój powód.
- A mogę wiedzieć dlaczego?
- Bo ....jesteś warty rysowania. Jesteś ....przy-przystojny. I masz ciekawą osobowość.
Widzę że się lekko zarumienił a po chwili odwrócił głowę bym się nie patrzał na niego. Zawstydził się poważnie? No proszę a jednak potrafi jak chce. Uśmiechnąłem się bo naprawdę i zabawnie w tym momencie i przesłodko.
- Wiesz jak chcesz to możesz nie mam nic przeciwko.
Zaskoczony spojrzał na mnie z powrotem ale rumieniec jeszcze mu nie zniknął.
- Na-naprawdę?
- Tak. Tylko powiedz kiedy i gdzie a ja się odpowiednio ubiorę dobra?
Był w szoku. Nic dziwnego pewnie nie spodziewał się takiej odpowiedzi z mojej strony. No cóż musi widzieć że czasem powiedzieć coś od razu a nie to wyciągać po kawałku.
- Mhm.. Na pewno cię uprzedzę możesz być pewien. I dziękuje że się zgodziłeś.
- Nie dziękuj sam chętnie zobaczę jak mnie narysujesz. I wiem że wyjdę ci nawet lepiej niż wyglądam teraz.
- Takiego wyglądu jaki masz nie da się odwzorować na kartce ale dzięki że aż tak wierzysz w moje umiejętności.
- To oczywiste. Inaczej nie nazywał bym się Karma Akabane gdybym nie był czegoś pewien.
Zaśmiał się uroczo przy czym ześlizgną się z poręczy i upadł na mnie. Miał jeszcze większego rumieńca na twarzy a ja tylko się na niego patrzyłem. Miałem cudowną okazję by zobaczyć te piękne oczy z bliska.
- Emm.... Ja może już pójdę do domu. Muszę wziąć leki i też się pouczyć bo mam jutro sprawdzian.
- Jasne rozumiem.
Podniósł się i trochę zmieszany spojrzał na mnie.
- To mogę ....no w weekend?
- Co?
- No narysować cię?
- A tak pewnie że możesz.
Sam byłem trochę zamyślony tą sytuacją ale szybko się ogarnąłem.
- No dobra to ja lecę pa! - krzyknął kiedy wybiegał z pokoju.
Kto by pomyślał że tak poczuje się inny przy nim. Taki bardziej doceniany i lubiany? Postaram się mu pomóc jak mogę by nie umarł. By dalej żył. Chce by tak było bo chce spędzić z nim więcej czasu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam!!
Tak żyję i wróciłam! Teraz będę na bieżąco z rozdziałami i mam w planach kolejną książkę więc się szykujcie. I liczę że ktoś to jeszcze czyta. No nic to tyle ode mnie i widzimy się we wtorek misie!!!
YOU ARE READING
Nie trać CZASU ( KarmaGisa )
Cerita PendekCzy czas dla każdego jest okrutny? Takie pytanie zadaje sobie Nagisa co dziennie. Pod czas gdy inni nie patrzą na niego, i korzystają z życia pełnymi garściami, on musi się pilnować i patrzeć na to co robi. Choć sam ma czas ograniczony, to nie chce...