Rozdział 27

2.1K 92 6
                                    


Szukałyśmy tak przez dobre półgodziny dopóki moją uwagę nie zwróciła czarna szkatułka.

Była nie wielkich rozmiarów, zrobiona z ciemnego drewna, które w tym świetle wydawalo się czarne jak węgiel. Na wierzchu szkatułki były wygrawerowane dwie pierwsze litery imion moich dziadków. Obwiązana byla czerwoną wstążką, ktorą zdjęłam odrazu.

- O, znalazłaś coś?- zapytała z drugiego końca pokoju Scay idąc w moją stronę przeskakując reszcze bibelotów, którymi zagraciłyśmy cały pokój.

- W sumie to nie wiem, to chyba tylko jakaś pamiątka mojej babci- odpowiedziałam podnosząc pokrywkę.

W szkatułce było stare zdjęcie moich dziadków z wyjazdu do Anglii o którym opowiadała mi babcia. To tam w małym miasteczku w parku mój dziadek oświadczył się mojej babci. Pamiętam tą historię bardzo dobrze, zawsze gdy oglądałyśmy jakiś romantyczny film, opowiadała to tak jakby była to najpiękniejsza historia jej życia, a miala ich sporo.
Pod zdjęciem znalazłam srebrny naszyjnik. Miał delikatny rzemyk, a na nim zawieszony medalik.

-O wow, pokaż- pisnęła Scarlet, biorąc ode mnie wisiorek.- jaki piękny, choć widać, że za nowy to on nie jest-mówiła z uśmiechem.- jak sądzisz co na nim jest wygrawerowane?

- Wiesz co Skay w sumie to nie wiem, bo nawet nie zdążyłam się przyjrzeć..

-Oj tam, myślałam, że już się zdążyłaś na patrzeć- śmiejąc się oddała mi naszyjnik.

- Hmm wygląda trochę jak taki herb rodu czy coś w tym stylu, myślę, że wiesz o co chodzi, podobne widziałam w książce od historii

- A tak już pamiętam, to wtedy gdy miałyśmy lekcję o genealogii i podobnych rzeczach.

- No tak tylko ten nie jest taki zwyczajny, myślę, że musiał na pewno należeć do rodziny któryś z moich dziadków. Bo nie często w takich amuletach pojawia się taki grawer.

-Ja tam nic nie widzę za bardzo, może jakąś kobietę, ale w sumie to nie wiem.

- To ja myślę że wiem.. Jest to kobieta siedząca na księżycu obejmując wilka.

-A no tak, teraz to widzę, Ty to masz jednak do tego oko.

Miałam już odkładać wisiorek gdy Scarlet powiedziała, że powinnam go zatrzymać i zawiesiła mi go na szyi.

-Wyglada na Tobie pięknie, mega pasuje do skóry.

- Dzięki, też tak myślę.

Szukanie trwało by dalej gdyby nie to, że usłyszałam jakby kroki. Mój słuch stawał się co raz lepszy i już z takiej odległości potrafiłam zidentyfikować dźwięk butów stających na kamiennym podjeździe. Choć nadal nie wiedziałam w którą stronę się poruszają i kto lub lepiej ile osób idzie, to wiedziałam, że lepiej będzie się ukryć.

-Scay musimy schować się gdzieś w bezpieczne miejsce, ktoś tu idzie!- powiedziałam stanowczo i otworzyłam delikatnie drzwi kierując się do schodów. W chwili gdy już miałam schodzić usłyszałam dźwięk otwieranych głównych drzwi, od razu schowałem się za ścianką trzymając rękę na twarzy Scay, aby na pewno nie wydała z siebie żadnego głosu. Czułam jej panikę, tak naprawdę to odczuwałam to samo, ale wiedziałam że jeśli ja też zacznę panikować to jest już po nas.

- Na pewno tu jest, sprawdzimy najpierw dół, a potem wejdziemy na górę, jasne?

Po tych słowach nic nie słyszałam oprócz kroków kierujących się do kuchni. Wiedziałam, że musimy się stąd wydostać tylko nie miałam żadnego pomysłu jak, przecież wyjście po schodach to jest jak samobójstwo.

-Ali widziałam, że okno z sypialni prowadzi na dach tylnej werandy może uda się nam tam zejść.- zdjęła moją rękę z twarzy i powiedziała szeptem.

Pokiwałam głową po czym poszłam przodem. Najdelikatniej jak tylko mogłam otworzyłam okno i weszłam na dach.

-Na co czekasz, schodzimy?!

- Nie poczekaj, oni nadal są chyba w kuchni, a jeśli tak to po zejściu idealnie się z nimi spotkamy.

Zaczęłam schodzić dopiero gdy miałam już pewność, że "oni" poszli do salonu lub przynajmniej nie było ich w kuchni. Gdy się stresowałam to było mi ciężej skupić się na jakich kolwiek moich umiejętnościach. Gdy zeskoczyłam usłyszałam pod kocem który spadł z wiklinowej sofy ogrodowej skrzypienięcie. Musiałam to sprawdzić, wiec odsunęłam koc i pociągnęłam za jeden z paneli. Ku mojemu zdziwieniu ukazała się tam mała drabinka z zejściem na dół. Szybko pokierowałam tam Scarlet i kazałam jej zejść. Po niej zeszlam ja i zamknęłam przykrywając kocem. Usiadlyśmy na środku małego pomieszczenia, w którym mało było widać przez brak światła. Jedyne co mogłam robić to nasłuchiwać i mieć nadzieję, że nas nie znajdą.

Naznaczona AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz