– To gdzieś tutaj. – Gorg zatrzymał się na skalnej półce, na którą wbiegli z także już od jakiegoś czasu słyszącym stąd nawoływania Pilipixem.
– Halo!? Jest tu ktoś?! – krzyknął, rozglądając się na wszystkie strony.
– Tu, na dole! – odpowiedział mu dziecięcy głos. Spuścił spojrzenie, szukając jego źródła, i natrafił na niewielką szczelinę. Uklęknął, by spojrzeć w jej ciemne wnętrze, a wdzierające się tam snopy światła ułatwiły wilczym ślepiom zlokalizowanie młodego centaura, leżącego na samym dole dziury, w którą musiał nieopatrznie wpaść.– Możesz się ruszać?! – krzyknął tym razem prosto w dół.
– Nie! Chyba złamałem nogę! Bardzo boli! – poskarżyło mu się źrebię.
– Spokojnie, wyciągniemy cię stamtąd!
– Wyciągniemy? – Pilipix przysiadł się szybko do niego. – A niby jak chcesz to zrobić? Wyczarujesz mu schody?!
Nic na to nie odpowiedział, myśląc gorączkowo.
– Gorg, nie damy rady mu pomóc. Ty pewnie nawet się tam nie zmieścisz, a ja ze złamanym skrzydłem mogę co najwyżej również tam wpaść. – Mimo sceptycznego podejścia chochlika, to właśnie on podsunął szatynowi rozwiązanie.Zielone spojrzenie wbiło się znacząco w swojego małego przyjaciela.
– No co?...
~~*~~
– ...W ogóle mi się to nie podoba! – oznajmił spanikowany Pilipix, gdy Gorg spuszczał go powoli w dół na sznurze z lian, które zerwał z pobliskich drzew i związał ze sobą.
– Nie wierć się, bo cię upuszczę! – odkrzyknął mu tylko wilkołak, dalej opuszczając na dno jaskini.W pewnym momencie bransoleta rozświetliła nieco jej mrok.
– Gooorg...
– Wiem, czuję! Po prostu... Spróbuj skupić się na tym, że cały czas jestem na końcu liany! – Wilk miał nadzieję, że uda się oszukać trochę łączącą ich magię, i – bardzo chcąc pomóc źrebięciu – nie przestawał wymuszonego partnera opuszczać, mimo że czuł rosnącą tęsknotę.
W miarę jak chochlik zbliżał się do dna, obie "ozdoby" świeciły coraz mocniej.– Gorg, to się nie uda!
– Patrz na mnie! Jestem tu, dotykam tej samej liany co ty, patrz na mnie! – Szatyn także z całych sił starał się nie wciągnąć topika z powrotem na górę do siebie. Jednak kiedy ten go posłuchał i ich spojrzenia się spotkały, bransolety jakby lekko przygasły.
– Jeszcze tylko trochę!
W końcu niebieskie stopy dotknęły kamiennej posadzki.
– Dobra, a teraz go przywiąż! Szybko!Pilipix przeniósł wzrok na centaura i aż skulił się z bólu, tracąc z oczu współnosiciela swej klątwy.
– Nic panu nie jest? – zaniepokoiło się wgapiające w niego dziecko. Powtarzając sobie w myślach, że Gorg cały czas jest na końcu liany, którą trzyma, zdołał wziąć się w garść i do szkraba podejść.
– Nie, a tobie?
– Chcę do mamy.
– Niedługo do niej wrócisz – uspokoił przerażone źrebię, starając się jak najszybciej i jak najdokładniej obwiązać sznur między jego nogami, tworząc prowizoryczną uprząż.– Okej, wciągaj! – krzyknął do Gorga, gdy skończył, łapiąc się mocno liny nad grzbietem konika. Wilkor zaparł się i nie bez wysiłku wciągnął ich obu na górę.
Chłopiec z ulgą powitał powierzchnię, kładąc się w bezpiecznej odległości od szczeliny, a Pilipix od razu wylądował w silnych ramionach, których właściciel miał wręcz ochotę całować go po twarzy. Zamiast tego przytulił go tylko mocno, rad, że już jest blisko.

YOU ARE READING
Saga Nici 1: Pojednani. |boys love story|
AdventureOn, duże dziecko Dostał od życia huśtawkę Nastrojów Lubił się bujać W nim Chociaż wolał W obłokach Łatwiej mu było dosięgnąć* /Czyli jak za pomocą trzcinowej rurki pewien chochlik połączył ze sobą losy wielu, a te później tak się splątały, że wyewol...