Wracając ze szkoły, Marek, gimnazjalista o dość kruchej posturze, pokonywał najgorsze meliny swojego miasta. Gardził tym wszytskim, chciał być kimś innym, kimś kogo będą podziwiać. Przechodząc przez ulice, usłyszał pisk opon i poczuł jak jego drobne ciało spotyka się z asfaltem.
M.
Leżałem na ulicy. Pomyślałem sobie, że moje jedyne markowe spodnie właśnie się zniszczyły. Super. Poczułem, że czyjaś dłoń jest na moim ramieniu. Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że jakiś facet stoi nade mną. Po chwili dotarło do mnie, że coś mówi.
-Hej, nic Ci nie jest? O cholera, no przesrane, jestem skończony. Halo? - mówił zdenerwowany. Zobaczyłem na jego nadgarstku zegarek, rolex. Facet musi być bogaty, a mnie cholernie rozbolała głowa.
-Oszalałeś? - zdołałem odpowiedzieć, czułem się bardzo słabo - jakiś dupek mnie potrącił, a ty się pytasz czy nic mi nie jest? Ała, moja głowa. - złapałem za nią i zobaczyłem krew, mimowolnie zasłabłem.Ł.
-Kurwa mać! Obudź się! Jednak nie obejdzie się bez karetki, no kurwa, Magda, dzwoń! - krzyczałem oburzony i zmartwiony tym co będzie z moim prawem jazdy i moim życiem. Nie byłem pierwszym lepszym gościem, który mógł sobie pozwolić na prowadzenie pod wpływem alkoholu, debil no. Dobrze, że wokół nie ma żadnych ludzi.
Magda, moja przyjaciółka, zadzwoniła po karetkę, a ja nasłuchiwałem czy chlopak oddycha. Po parunastu minutach przyjechała karetka.... I policja. Kurwa.M.
Obudziłem się w szpitalu. Miałam szwy na łokciu, ale na szczęście nie zauważyłem u siebie gipsu, co za szczęście. Ciekawe czy ktoś już powiadomił moich rodziców? Zastanawiałem się tak rozglądając wokół, po chwili zauważyłem lekarza, który szedł w moją stronę.
-Miałeś duże szczęście, nic poważnego się nie stało. Twoi rodzice są już w drodze, będziesz musiał opowiedzieć co sie stało, ale narazie odpoczywaj. Jak sie czujesz? - mówił jak gdyby nigdy nic, a ja przecież dopiero co ocknąłem się po wypadku samochodowym, daj mi człowieku odpocząć.
-Okej. - odpowiedziałem tylko. Zauważyłem, ze za drzwiami, które były uchylone, widać było tego faceta, który najprawdopodobniej był wszystkiemu winien, rozmawiał z jakąś kobieta. Kojarzyłem ją. Jakaś znajoma mamy? Nie, była za młoda. - myślałem, a do sali weszła moja mama.
- Jesteś, nic ci nie jest? Jak ty patrzysz na drogę? Tyle razy ci mówiłam, a co ty tam masz? Ojezu to krew? Doktorze? Nic mu nie jest? - trzebiotała, ona też nie okazała mi zrozumienia, najprawdopodobniej doznałem wstrząsu mózgu a oni ciągle do mnie mówią. Spojrzałem jeszcze raz zza uchylone drzwi. Teraz już sobie przypomniałem skąd kojarzę te kobietę, jest modelka. To znaczy, że potrącili mnie sławni ludzie. Czy to okazja do rozgłosu?
Mężczyzna, który nosił rolexa spojrzał na mnie przez drzwi i uniósł się błyskawicznie. Wszedł powoli do sali i uśmiechnął się do mnie, po czym już z nieco bardziej zawstydzonym wyrazem twarzy spojrzał na moją mame.
- Dzień dobry. Łukasz Wawrzyniak. - powiedział i wyciągnął rękę w jej kierunku. Moja rodzicielka wyglądała na wkurzoną, już chyba miała na niego nakrzyczeć, ale zobaczyła Magde, modelke z którą przyszedł. Rozdziabiła usta i nie odrywając od niej wzroku podała rękę Wawrzyniakowi.
-Ja jestem mamą Marka, chłopaka, który ucierpiał w tym wypadku - opisała i spowrotem na jej twarzy zagościła złość.
- Myślałam, że będzie pani bardziej odpowiedzialna - spojrzała na kobietę, a ta obrzuciła wzrokiem swojego partnera. - A pan? - nastała chwila ciszy. - A do pana nie mam słów. - wyszeptała zasłaniając usta ręką. Najwidoczniej tak samo jak ja wyczuła od niego alkohol.Ł.
Miałem przesrane. Przesrane na maksa. Jednak miałem plan, wystarczy się dogadać. Czego ludzie nie zrobią dla pieniędzy?
-Ja naprawdę przepraszam, przecież to nie było celowe no, ja wiem, że nie odwrócę tego co się stało, ale przecież młodemu nic nie ma. Co nie? - spojrzałem na niego z nadzieją, że może poznaje mnie z aska i będzie chciał sie podlizać czy coś w tym stylu, niestety on tylko zaczął sie cicho śmiać. Takie to zabawne, czy serio porządnie oberwał w głowę?
- Możemy porozmawiać o tym co będzie dalej w bufecie? Zapraszam Panią na kawę. - szkoda, że nie mają tutaj nic innego niz szpitalna kawa, ale kobieta wydaje się mało wymagająca.
-Możemy porozmawiać. - odpowiedziała niechętnie, a ja posłałem ją i Magdę do bufetu, wyczułem, że powinna być łagodniejsza dla kogoś kogo zna. Sam natomiast postanowiłem pogadać z dzieciakiem, może uda mi się przekonać go, żeby pogadał z matka w razie jakby Madzi sie nie udało.M.
-Hej mały, dobrze się czujesz co nie? - zapytał mnie tak, jakby oznajmiał. Wiedziałem o co mu chodzi i w sumie miałem za miękkie serce, żeby wykopać go do więzienia czy coś w tym stylu. Chociaż prawo jazdy powinni mu odebrać.
- Fajny zegarek. - powiedziałem, żeby zacząć temat o tym co najbardziej lubię, drogie ubrania i dodatki, pomyślałem, ze z nim mogę o tym pogadać, wygląda na naprawdę bogatego.
- Podoba Ci sie? Masz. Jest twój. - rzucił mnie nim, a ja zamarłem na chwilę. Tego sie nie spodziewałem. Nawet w najgłębszych zakamarkach mojej głowy nie oczekiwałem, że ktoś tak po prostu da mi tak drogi zegarek.
- Co ty? Pogięło Cię? - zapytałem z wyrzutami, co za dupek.
- Bierz, mi sie znudził. - nie wiem czy mówił prawdę czy grał, ale postanowiłem go przyjąć i tym samym zdecydowałem, że po prostu dam sie przekupić. Było to może trochę żenujące, ale pewnie nie ja jedyny bym tak postąpił.
-Jesteś bogaty, co? - zacząłem już trochę odważniej, bo zorientowałem się, że jest na mojej łasce.
- Nie powiedziałbym. No. Może trochę, jestem modelem, wiesz jak jest. - i teraz wszytsko miało sens.No hej, to moje pierwsze opowiadanie o tej tematyce i pierwsze od bardzo dawna. Mam nadzieję, że wam się spodoba, a nie zanudzi. Dziękuję za przeczytanie pierwszego rozdziału.
CZYTASZ
W granicach tolerancji [KxK]
FanfictionMarek był zwykłym nastolatkiem, trochę smutnym, trochę zbuntowanym. Wszytsko się zmieniło, kiedy poznał mężczyznę, który miał za sobą parę spalonych mostów i niechcianą sławę.