- Harry, błagam cię... nie idź do niego.
- Nie wiem, co jeszcze postanowię, ale wiem jedno. Nie pójdziesz ze mną. Nie oddam cię mu.
- Harry! Harry Potterze! Nie możesz mi tego zabronić?! Dlaczego chcesz wszystko zrobić sam? To nasza historia, już zapomniałeś? On chce także dopaść mnie! Jesteśmy w tym razem! Razem rozpoczęliśmy tę historię. Oboje!
Nic wtedy nie odpowiedział. Popatrzył smętnym wzrokiem, gdzieś za nią, daleko za horyzont. Gdzie nie sięgał ludzki wzrok.
*****
Alice podążała ze spuszczoną głową za Harrym, od kiedy wkroczyli na zrujnowany dziedziniec szkoły. Nigdzie nie było ciał ani Śmierciożerców, a co oznaczało, że Voldemort rzeczywiście dotrzymał słowa. Dopiero w środku poczuli, jak bezlitosna dotknęła ich bitwa. Ocalali leczyli rany towarzyszy, martwych owijali białymi materiałami, obiecując, że wkrótce zostaną pochowani z należną czcią. Patrzenie, jak młodzież i nauczyciela nakrywają blade twarze ludzi, którzy jeszcze niedawno biegali i śmiali się w murach tej szkoły - było bolesne.
Harry z bólem patrzył, jak bardzo się dla niego poświęcili. Czuł się winny. Zatrzymał się, gdy dostrzegł całą rodzinę Weasley'ów w koszmarnym nastroju, George obejmował ojca, a kiedy zbliżył się do nich Ron, to w jego ramionach szukał pocieszenia. Pani Weasley wypłakiwała oczy w policzek martwego syna. Był to cios dla nich wszystkich. Myśl, że drugi bliźniak więcej nie opowie żadnego dowcipu, nie zaśmieje się, nie wykręci dowcipu... Ron odwrócił się w stronę przerażonej Alice i złapał ją za ramiona, wpatrując jej się prosto w oczy.
- Alice, błagam! - jęknął. - Błagam cię! Ratuj Freda! Ożyw go jak Dumbledore'a! Błagam! - Ścisnął ją mocniej.
Do jej oczu zaczęły napływać łzy spowodowane bólem rąk oraz swą bezradnością. Powoli pokręciła głową. Drżące wargi poruszyły się, ale z ust nie wydobył się najmniejszy pisk. Rudzielec potrząsnął nią mocniej.
- Alice! Daj Fredowi swoją krew! Błagam! Nie skazuj go na śmierć!
Ron płakał jak dziecko. Oparł czoło na jej ramieniu, powtarzając żałosnym głosem ciągle jedno słowo ,,proszę''. Popatrzyła po pozostałych, jakby oczekiwali tego samego. Wskrzesi ich syna, brata, przyjaciela... Ale ona była bezsilna. Nic nie mogła zrobić. Wyciągnęła przed siebie ręce, chociaż zawahała się przez chwilę, czy na pewno mogła się na to odważyć?
Objęła ramionami Ronalda, pozwalając sobie na łzy, które spłynęły po jej twarzy, wydrążając tunele w brudnej od błota i popiołu twarzy.
- Przepraszam, Ron... Ale nie mogę - szepnęła. - Moja krew już nie uzdrawia...
Ponad jego głową spojrzała na Freda. Wyglądałby, jakby spał i miał zaraz wstać, krzycząc: ,,dobra, żartowałem!''. Ale jego serce już nie biło. Twarz straciła kolor, a skóra była lodowata. Ron odsunął się od niej, dopadając do ciała brata. Krzyczał i płakał, a Harry stał w miejscu i patrzył na to, zaciskając wargi. To była jego wina. Wszyscy ginęli za niego. Odwrócił wzrok, ale zamiast pozbyć się sprzed oczu śmierci przyjaciela, poczuł jeszcze silniejszy uścisk w sercu.
Na drugich noszach leżeli razem Dora i Lupin, wciąż trzymając się za rękę. Razem aż do końca. Po twarzy Wybrańca spłynęły kolejne łzy. Odwrócił się i wyszedł z sali. Alice nie miała siły nawet zrobić krok, ale spojrzała przez ramię. Tuż za nią stał Draco z ponurą miną. Podbiegła do niego i wtuliła się w jego klatkę piersiową, łkając. Ślizgon nie powiedział nic, po prostu odwzajemnił uścisk.
CZYTASZ
Avada Kedavra ✔
FanficTRWA POPRAWA BŁĘDÓW TRYLOGIA ZAKLĘĆ NIEWYBACZALNYCH - 1 tom ,,Gdy jedno zaklęcie odbierze ci wszystko, to jedno zaklęcie może ocalić ci życie''. Rodzina Manson, którą niegdyś łączyły bliskie relacje z rodem Blacków i Malfoy'ów pewnej nocy zos...