obudziłem się rano. myślałem że to będzie dzień jak każdy inny. jestem dentystą, a zatem ubrałem się, umyłem zęby i poszedłem do pracy.
w pracy jak w pracy, idzie dość łatwo ale znajdzie się kilku bardziej problematycznych pacjentów. poszło spokojnie kolejno z panem rafałem,
panią agatą oraz kimś kto bardzo często nas odwiedzał czyli panem maćkiem. problemy zaczeły się po przyjśćiu pani zofii, która zawsze miała jakiś problem.
myślałem że to jakaś błachostka jak na przykład jej "krzywe" zęby które wcale nie są krzywe, lecz tym razem to było coś gorszego. pani zofia poszła do
innego dentysty i jak się okazało rzeczywiście miała krzywe zęby. oczywiście poszła z tym do sądu i musiałem zapłacić grzywne za "oszukiwanie" pacjentów.
o 18 wkurzony wróciłem do domu, chciałem zjeść obiad i pójść spać jednak coś nakłoniło mnie żeby wyjść na klatke schodową.nie było tam nic niezwykłego.
nic niezwykłego oprócz dziwnej czerwonej plamy na drzwiach sąsiadów, konkretnie państwa kowalskich. zapukałem do drzwi raz i nic, drugi raz i nic, trzeci raz
i nic. postanowiłem narazie się tym nie martwić wrócić i zjeść obiad a potem iść spać. zjadłem obiad, który wyjątkowo mi nie smakował. nie pachniał też zbyt
dobrze ale czego mogłem się spodziewać po mrożonym filecie? zjadłem obiad i poczułem się nieswojo, zemdlałem. obudziłem się w dziwnym pomieszczeniu które nie
przypominało mojego domu ani żadnego miejsca w którym byłem. w tym miejscu śmierdziało, jakby były tam gnijące zwłoki. zobaczyłem zamknięte drzwi, jednak
gdy szerzej otworzyłem oczy zorientowałem się że to szpitalna sala.
-pański dom, cały blok się spalił powiedział lekarz.
- i przeżyłem tylko ja? zapytałem.
- tak, wszyscy inni albo spłoneli, albo nie można było znaleźć ich zwłok- odpowiedział lekarz.
nie wiem czemu, ale trochę zaniepokoiła mnie część zdania :albo nie można było znaleźć ich zwłok. kilka dni później dostałem wypis ze szpitala, i
wróciłem do domu, tak w zasadzie to nie mojego domu bo mój dom spłonoł więc zamieszkałem u matki. po jakimś czasie musiałem wynająć inny dom.
w tym domu cały czas śmierdziało gnijącymi zwłokami i od czasu przeprowadzki tam zacząłem miewać koszmary. koszmary zwykle przedstawiały jedną wizję:
drzwi domu kowalskich z napisem: "mogłeś nas uratowac, mogłeś uratować wszystkich" a później płonący blok i karetkę jadącą do szpitala. życie jakoś
leciało, poszedłem do psychologa i okazało się że najprawdopodobniej cierpię na "zespół stresu pourazowego". popadłem w depresję, nic nie sprawiało mi
radości. do pewnego razu, później zaczeły się gorsze rzeczy na przykład po pracy przedmioty były na innych miejscach niż je zostawiłem.
zakupiłem kamery ale jedyne co udało im się uchwycić to dziwny ruch firanki zawsze od 14:40 do 15:00. może wydawało się to troche podejżane ale
jakoś za wiele mi to nie dawało i nie mówiło. pewnego razu kiedy jadłem obiad a później położyłem się spać, niby sen ten sam ale zaniepokoiło mnie to
że obudziłem się o 3 w nocy i tak było już codziennie budziłem się zawsze o 3 w nocy. i nie było by to aż tak dziwne, ale zawsze to była 3 w nocy uważana
także za godzinę duchów. zawsze jak się budziłem przeżywałem paraliż senny, tylko nie było tu żadnych kosmitów, ani potworów. podczas paraliżu wydawało mi
się że płonie cały dom, a ja z nim. zaczęło mnie to męczyć i teraz prócz depresji chodziłem niewyspany. reagowałem nerwowo i ze stanowiska najlepszego
dentysty spadłem na bardzo niski poziom. w końcu musiałem się poprawić bo szef by mnie wywalił chociaż nadal się złościłem na wszystko i wszystkich.
ostatnio przyszedł do mnie kurier z paczką i nakrzyczałem na niego ponieważ coś tam mi nie pasowało. pewnego wieczoru o 19 usłyszałem wesołe programy
w telewizji, miałem tego dosyć. poszedłem do szuflady po nóż, duży nóż kuchenny. zszedłem na dół i po chwili byłem w domu sąsiada. wbiłem
mu ten cholerny nóż prosto w bok. zobaczyłem jak po chwili wylatywała z niego krew i po chwili był już martwy, tak samo z jego żoną.
później wróciłem do domu napisałem list o treści: "mam tego dosyć koszmary męczą mnie cały czas, i myślę że jedyną słuszną drogą będzie samobójstwo."
napisałem też że to wszystko mnie przerasta. po chwili miałem wbity w swój bok nóż, poczułem jak wylatuje ze mnie życie. już nie było nic była sama
ciemność.poczułem lekki dotyk na ramieniu i szept: "jesteś, nareszcie cię mamy" oraz demoniczny śmiech,i to było ostatnie co widziałem i słyszałem. (Błędów nie chciałem poprawiać)
CZYTASZ
creepypasta "głosy"
Paranormalto creepypasta i nie chciałem poprawiać błędów ortograficznych