Dla każdego nastaje czas zwątpienia i nadziei. Dla każdego nadejdzie czas winy i odkupienia.
Tamtego dnia śnieg sypał miękko i obficie na ziemię, a ona była mu wdzięczna z pewnością za zakrycie szkarłatnej żałości, która wsiąkała w nią regularnie za wolą nazistów. I ja patrzyłam na to zjawisko z pewną ulgą w duszy, cóż innego mogłoby mi przynieść wtenczas pociechę. Śnić jedynie mogłam, by mnie także otulił ktoś białą pierzyną, choć dla pozorów, by poczuć przez chwilę woń lat minionych, gdy nie znało się jeszcze słowa „strach".
Jeśli dobrze liczyć, był to przeddzień Wigilii. Raz po raz dochodziły do mych uszu stłumione, niemieckie kolędy. W izdebce, do której zagnano mnie wraz z innymi, panował zbyt wielki chłód, by śpiewać. Z początku nuciła coś stara kobieta, którą widywałam częstokroć na rodzimych przedmieściach, umilkła jednak z czasem i każdy obawiał się jej budzić.
Bolało, gdy patrząc na nagie, szare ściany, stawała mi przed oczyma nasza dawna jadalnia przybrana rok temu ostrokrzewem, jasna i zastawiona z każdej strony potrawami, które nie zmieściły się na wąskim, bielutko przystrojonym stole. Stół ten stał pośrodku, a my, to znaczy ja, ojciec i brat wokół niego, skupieni na wspólnej modlitwie, nadal tknięci wspomnieniem matki, którą zabrała poprzednia wojna.
Zgodnie z zasadami eugeniki niemieckiej musieliśmy być z Piotrem - bo tak było mojemu bratu na imię – rozdzieleni. Piotr miał wtedy dwadzieścia sześć lat, wyglądał jednak zadziwiająco młodo jak na swój wiek, a takich Niemcy do służby zamierzali przyzwyczajać bez zwłoki. Jeden z oficerów wywlókł go na plac jako takiego, który miałby się nadać do kultywowania „czystości rasy". Usłyszałam w wielkim zgiełku, jak przyjrzawszy się mu, powiedział tylko: „Schön Junge" i kazał włożyć w ręce karabin. Część pojmanych, także ojca, ustawiono w szeregu pod murem zakładu.
Piotr, rzecz to oczywista, nie zgodził się zrobić tego, co mu kazano. Aż dziw, że słabość mnie nie zbiera na myśl o żalu, jaki mną zawładnął, gdy po sprzeciwie SS-man zamierzył się na niego. Widocznie zdążyło już stwardnieć moje serce. Drugi w porę tamtemu przykazał, że ma tego chłopca nie ruszać. Dalej nie potrafiłam zrozumieć, o czym mówili, lecz w jakiś sposób zastraszyli mojego brata na tyle, że uniósł karabin w rękach. I pociągnął za spust.
Mnie udało się ujść, mogłam być mimo to pewna, że, o ile nie wydarzy się cud tak niewłaściwy dla tego świata, podzielę los ojca. Piotr żył i nie miał podobnych obaw z pewnością, jak jednak miało mnie to radować, kiedy gdzieś w głębi musiałam skrywać odrazę do niego. Nie sądziłam bowiem nigdy przedtem, że mój brat okaże się tchórzem.
A jednak coś dotknęło mnie w duszy, gdy z wolna sypiący śnieg przypomniał mi o święcie, które powinno wbrew największym niedolom trwać w sercu każdego. W modlitwie, choć z dnia na dzień brzmiała jakby coraz bardziej beznadziejnie, przyrzekłam spróbować wybaczyć bratu. Byle zobaczyć go jeszcze. Jakkolwiek rozum podpowiadał, jakkolwiek słusznie, tylko Piotr mi został. I czułam wyraźnie, iż tylko myśl, że jest bezpieczny, czyni moje więzienie znośnym. Tej jednej myśli poddałam się zupełnie, a ona uśpiła mnie tak, jak dotąd sama się uśpić nie potrafiłam.
Bóg ziścił mą prośbę szybciej, niż bym na to liczyła. Być może zapomniałam już, czym jest jego łaska. Zegarki nam odebrano, ale uderzenie ostrego światła zbudziło nas, a raczej tych, którym dane się było zbudzić, blisko nad ranem. Dwóch umundurowanych Niemców wkroczyło do środka, a ludzie zaczęli gnieździć się w najdalszym kącie celi, trącając mnie łokciami i wypychając na przód, zamierzenie lub nie. Ja tymczasem zbyt licha byłam i znużona, by bronić się długo.
– Du. – Usłyszałam głos tuż nad głową. Szturchnięcie butem potwierdziło moje przypuszczenia i odważyłam się zmusić do spojrzenia w rażącą kolumnę światła.
CZYTASZ
Schön Junge {ONE SHOT}
Short StoryRozdzielona z bratem przez kolor włosów, zamknięta w niemieckiej celi. Zmuszony do mordowania na oczach siostry, oczekujący jedynie przebaczenia. Ich drogi miały skrzyżować się znów zimą 1939.