Prolog

8 2 0
                                    

Było za wcześnie, żeby cokolwiek robić. Leżałem w łóżku z zamkniętymi oczami i czekałem. Otworzyłem jedno oko. Słońce było już dość wysoko, a ja dalej wygrzewałem się w łóżku. To zupełnie nie było do mnie podobne, ale jeśli ma się obok siebie osobę, która się kocha wstawanie wydawało się zbędne. Zamknąłem oko i po omacku szukałem telefonu, który powinien być gdzieś na szafce obok łóżka. Jest! Wziąłem go. 9:30. Mimo wszystko jednak było za wcześnie, by wstawać. W końcu były wakacje. Włączyłem Internet. Po paru sekundach zaczęła się burza powiadomień Instagram, Facebook, Twitter i Messenger. Jak zawsze wszedłem najpierw na Instagrama. Igor miał niezły melanż wczoraj... Facebook jak zawsze powiększył moją kopalnie memów w galerii. Twitter znowu przejęli politycy, a Messenger... CK!? Po roku nie odzywania się do siebie byłem w wielkim szoku, ale trzeba było zobaczyć co znowu wykombinowali.

*

Kurwa. 100 nieprzeczytanych wiadomości. Zajebiście, jak zwykle byłem w dupie z tematem. Wróciłem do samego początku. Przeczytanie tych wiadomości zajęło mi 10 minut. Okay. Chcieli jechać nad jezioro do domku letniskowego. Nareszcie jakąś mądra decyzja, a nie jakieś gówno tematy. Znowu popatrzyłem na zegarek. 10. Czas wyjść z mojej oazy ciepła i komfortu. Myślałem, że jest cieplej poza kołdrą, ale jak zwykle proces myślowy mi nie wyszedł. Zacząłem buszować po pokoju w poszukiwaniu jakieś koszulki i spodni. W końcu coś znalazłem. Koszulka, co prawda nie była moja, ale była dobra. Wziąłem ręcznik i poszedłem pod prysznic. Zszedłem na dół w samych bokserkach. Ale piździło... Wszedłem szybko do łazienki. Położyłem ubrania na pralce i ustawiłem wodę, tak by leciała jak najcieplejsza. Ściągnąłem bokserki i wślizgnąłem się pod prysznic. Ciepła woda ściekała po mojej głowie, ramionach, plechach, nogach, aż znikała w odmętach wiru. Nie wiedziałem czemu, ale zawsze pod prysznicem najwięcej myślałem i akurat wtedy mi to wychodzi najlepiej. Czemu akurat teraz mieliśmy jechać? Co się musiało stać, że po roku przypomnieli sobie o moim istnieniu? Wspomnienia z gimnazjum powoli zaczynały wracać. Dobrze, już wiem dlaczego. Szczerze nie znałem bardziej depresyjnych ludzi niż oni i miałem nadzieje, że coś się zmieniło. Na pewno na początku będzie strasznie nie zręcznie, ale czego miałbym się spodziewać po tak długiej rozłące.

***

Wyszedłem spod ciepłej wody. W łazience było mnóstwo pary. Powoli wytarłem się ręcznikiem i założyłem ciuchy. Wysuszyłem włosy i ułożyłem je na żel. Wróciłem na górę do naszego niebieskiego pokoju. Łóżko było puste. Pewnie się mył w innej łazience. Pościeliłem łóżko i usiadłem na nim. Znowu wziąłem telefon. Kilka nieodebranych połączeń. Super. Przecież matka wiedziała, gdzie jestem. Odblokowałem go i oniemiałem. Jednak to nie była mama. Borys i Alina. Kurde, ale się napalili na ten wyjazdem. Znowu zerknąłem na grupę. Mieliśmy już bilety na pociąg i zarezerwowany nocleg. Zapomniałem, że u nas to ja jestem ten leniwy. Oni już wszystko załatwili. Chwila, kiedy?! 10 sierpnia?! W sumie to nie wiedzieli, że jestem teraz w Poznaniu i totalnie wyleciały mi z głowy urodziny Zosi, które były 6 dni po naszym planowanym wyjeździe. No cóż, trzeba się zbierać. Mimo tego, że miałem spędzić z nimi dwa tygodnie to przynajmniej wiedziałem, co zabrać. Czułem, jak łóżko z drugiej strony ugina się pod ciężarem mojego partnera.

- Hej - wyszeptał mi do ucha.

- Hej. Wyspałeś się?

- Z tobą zawsze się wysypiam - powiedział, po czym pocałował mnie w szyję. Wstał z łóżka. Powoli obszedł łóżko i podszedł do mnie. Ukucnął przede mną. Jego niebieskie oczy przeszywały moją duszę. Przeszliśmy już dużo i dobrze wiedział kiedy się coś dzieje.

- Coś się stało? - zapytał.

- Nic, ale niestety muszę się już zawijać do domu. Okazało się, że jutro wyjeżdżam z Borysem, Aliną i Zosią nad jezioro.

- Musisz jechać? Mieliśmy tu zostać na dwie noce.

- Wiesz, że nie muszę, ale chcę. Ostatni raz widzieliśmy się rok temu. Poza tym muszę im o nas powiedzieć.

Uśmiechnął się i jego ciepłe usta znalazły się na moich. Jego pocałunki trwały chwilę, ale dawały mi wszystko czego potrzebowałem. Poczucie bezpieczeństwa. Powoli zacząłem wstawać, ale tym razem nie odrywał swoich ust od moich. Chciał mnie zatrzymać. Wiedział, że nie potrafiłem mu się oprzeć. Musiałem zebrać resztki sił jakie mi zostały po upojnej nocy, żeby oderwać się od jego ust. Spakowałem plecak i 20 minut później byłem gotowy do wyjścia. Krzysiek odprowadził mnie na przystanek autobusowy i poczekał ze mną na mój autobus. Nie odzywał się do mnie, ale widziałem, że nie był obrażony. Kiedy z zakrętu wyjechał mój autobus Krzysiek popatrzył się na mnie i po raz ostatni tego dnia mnie pocałował. Nie chciałem jechać bez niego, ale musiałem się dziś skupić, a ciągłe całowanie nie sprzyja koncentracji. Chciałem żeby pocałunek trwał jeszcze dłużej, ale autobus nie mógłby czekać wieczność. Wsiadłem do niego i ostatni raz w tym tygodniu spojrzałem na niego. Drzwi się zamknęły, a autobus ruszył. Będzie mi go brakować przez ten czas, ale czym bardziej się oddalał tym szybciej zacząłem rozumieć, czemu chce się spotkać z CK. Nareszcie mogłem się komuś wyżalić, a wiedziałem że oni nie będą się śmiać z moich łez.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 04, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bez StratWhere stories live. Discover now