Do budynku wszedł pewniej, niż się czuł. Na szczęście nie zastał tam ogrodnika; nim zdążył całkiem wyjść z ogrodu, dojrzał, jak dwójka policjantów ładuje go do auta, by następnie odjechać w pośpiechu.
Całe jebane szczęście.
Jego ciało było jeszcze spięte, rozedrgane, a umysł tkwił w chaotycznej rozsypce. Miał jednak robotę do skończenia i tylko to pchało go naprzód – myśl o kompromitacji była silniejsza niż lęk i naturalne odruchy.
W przedsionku, nad martwą kobietą krążyli już ludzie do tego przeznaczeni, a z kuchni dobiegały odgłosy rozmowy, w której kierunku Surre natychmiast się udał. W pośpiechu przeszedł przez zdemolowany salon, kierując się wprost do kuchni, z której uciekało światło rozlewające się na ciemnych panelach. Wyminął przewrócony fotel obity jasną skórą, zamiast na ciało drugiej sprzątaczki, zerkając na czerwoną ścianę, a przed przekroczeniem progu ponownie przetarł twarz, którą wcześniej wytarł podaną mu przez Johna chusteczką. Chciał mieć to już za sobą, została końcówka.
— Kiedy wrócił, nie był już sobą, nie słuchał mnie, poszedł prosto w stronę Laury, kiedy tamten blokował drzwi — mówiła Mariette, wyraziście ekspresując dłońmi.
Przesłuchujący kobietę Ronan chciał coś powiedzieć, jednak Surre go wyprzedził, postępując jeszcze o krok bliżej, ładując się z butami w sytuację, którą Amber miał wyraźnie pod kontrolą.
— Kto? Jak wyglądał?
Przestraszona kobieta podniosła na niego wzrok, na moment zamierając w bezruchu. Za jej plecami znajdowała się przeszklona szafka z wystawną zastawą stołową, więc widział w odbiciu to, co kobieta – siebie z odgarniętymi do tyłu, marchewkowymi włosami, zlanego krwią i z siniejącą obręczą na szyi, co gryzło się z garniturem, który zdążył wygładzić przed wejściem do środka. Nie wyglądał jak ktoś wzbudzający zaufanie czy poczucie komfortu. Kobieta przełknęła cicho.
— Nie wiem, kim był ten mężczyzna, ale cały był ubrany na czarno, proszę pana. Miał na głowie kapelusz, a usta obwiązał materiałem. Widziałam tylko niebieskie oko — odpowiedziała po chwili milczenia.
Nie był to ubiór wybitnie szczegółowy, jednak pojawienie się kwiatów nie było dla Leona przypadkiem. To musiał być ich morderca, pytanie – co poszło nie tak? Czy może planował to od początku?
— Mówił coś? — zapytał, sięgając po notes. Czuł na sobie zmieszane spojrzenie Ronana, który siedział w kącie między szafką a blatem.
— Nie, nie proszę pana. Tylko chodził za Federico i... wyglądał na zmieszanego.
Więc może to jednak był wypadek? Surre zmarszczył lekko nos, notując swoją teorię na cienkim marginesie, oddzielonym od reszty strony delikatną, błękitną linią.
Ronan nie przestawał na niego patrzeć.
— Proszę wybaczyć, ale mogłaby pani powtórzyć wszystko od początku? — zapytał, podnosząc na nią wzrok, a czując nieustępującą miękkość w kolanach, odsunął sobie krzesło i usiadł naprzeciwko kucharki przy niedużym, okrągłym stole.
Mariette w pierwszej odpowiedzi pociągnęła jedynie nosem, obserwowana nie tylko przez Leona, ale i Ronana oraz kilku innych policjantów. Detektyw wyraźnie widział, jak jej zaciśnięte na serwetce dłonie drżą niekontrolowanie.
— Przygotowywałam dla nas kolację, państwo Abotton zapowiedzieli, że wrócą późno, więc postanowiliśmy posprzątać dom i szybciej udać się do swoich pokoi — zaczęła cicho, wzrok wbijając w trzymany przez siebie materiał. — Federico był tutaj ze mną, rozmawialiśmy, kiedy ktoś zapukał do tylnych drzwi — kontynuowała, wskazując owe drzwi, które stały uchylone, bez wyraźnych uszczerbków. — Zaskoczyło nas to, tego wejścia używałam głównie ja, Federico i panienka Julie, kiedy wracała z zabawy na dworze, nie miałam pojęcia, kto mógł pukać w te drzwi o tej godzinie. Federico poszedł sprawdzić, kto to, jednak kiedy się wychylił, nikogo nie dostrzegł, dlatego wyszedł na zewnątrz. — Urwała nagle i pociągnęła nosem, milcząc kilka długich chwil, w których trakcie wyraźnie powstrzymywała łzy. — Kiedy wrócił, on nie był już sobą. Wpadł do środka, jakby go ktoś gonił, jednak nie zamknął drzwi, zamiast tego całkowicie... zamarzł, stanął pośrodku kuchni i nie reagował na moje pytania. Chciałam zamknąć drzwi, aby komary nie naleciały do środka, ale kiedy się obróciłam, ten mężczyzna był już w środku i blokował przejście. On też na nic nie reagował, po prostu milczał, patrząc na Federico. Laura zaczęła krzyczeć, grożąc policją, ale wtedy on rzucił się na nią i po prostu ją... rozszarpał — zakwiliła cicho, dociskając chusteczkę do ust — zerwałam się, aby zatelefonować, ale ten mężczyzna ruszył za mną i nie pozwalał mi dostać się do telefonu. Myślałam, że umrę.
Mariette zamilkła, wylewając łzy w zmiętą chusteczkę, jej drobnym ciałem wstrząsały gwałtowne dreszcze, a z ust uciekał ciężki szloch dzielony na sekundy przez tykający cicho zegar.
— Nie wiedziałam, co robić — kontynuowała niewyraźnie — wszędzie było tyle krwi i krzyku, a ten potwór po prostu się przyglądał. Widziałam, jak Aniela leży zmasakrowana, jeszcze żywa, kiedy Federico złapał mnie za rękę i pociągnął na górę, jakby nie czuł mojej wagi, potem zamknął mnie w pokoju na klucz, a z dołu słyszałam... — urwała ponownie, zaciskając powieki, a jej ciało spięło się gwałtownie, zamierając w tym stanie. — Wrócił do pokoju z garścią zębów, kiedy wchodził do środka, widziałam w progu tego mężczyznę, on też próbował wejść, ale Federico zamknął drzwi, teraz zostawiając klucz w zamku. Siedział tam ze mną cały czas, nie odzywał się, widziałam... jak... jak z jego ciała wyrastają... kwiaty. — Przełknęła, w końcu podnosząc wzrok na detektywa, który cały ten czas bacznie ją obserwował. — Ruszył się dopiero wtedy, kiedy weszliście państwo do środka, nie skrzywdził mnie, ale kiedy wyszedł, zamknęłam drzwi.
Surre zanotował sobie część jej zeznań, coraz bardziej klarując sobie sytuację.
— Moglibyście zostawić nas samych? — zapytał, nie podnosząc wzroku znad zeszytu, jednak wyraźnie usłyszał, jak trójka policjantów opuszcza pomieszczenie, pozostawiając w nim jedynie kobietę, detektywa i Ronana, który patrzył na niego nieustępliwie. Nie miał zamiaru wychodzić.
Surre westchnął cicho i splótł palce dłoni, patrząc na czerwoną, zapłakaną kobietę. Czarne, związane w warkocz włosy tkwiły w rozgardiaszu, oczy miała całkiem przekrwione, powieki opuchnięte, a jej ciało drżało, jak skóra spłoszonego zwierzęcia, jednak nie widział na niej śladu fizycznego ataku.
— Proszę wybaczyć to pytanie — zaczął dyplomatycznie, mocno ściskając swoje dłonie, by powstrzymać ich drżenie. — Wiem, że przeżyła pani koszmar, jednak muszę wiedzieć jedną rzecz. Czy pani lub inna kobieta ze służby była w związku z panem Federico? W jego kanciapie znalazłem koszulę nocną.
Mariette zamarła, przełykając ciężko. Przez cały czas pogrążona była w siarczystych dreszczach, by nagle całkowicie znieruchomieć. Zastanawiała się kilka sekund, nim szepnęła ciche:
— Ja. Proszę pana, ja wiem, jak to wygląda, ale ja nic ni-
— Wiem — przerwał jej. — Na pewno słyszała pani, co dzieje się ostatnio w mieście, pani opis pokrywa się z zeznaniami innej kobiety, która prawdopodobnie widziała sprawcę ostatnich zgonów. To dość odważna teoria — przyznał, widząc, jak Ronan otwiera usta — ale nie jestem typem osoby, która wierzy w zbiegi okoliczności i sądzę, że pan Federico również stał się ofiarą tej osoby, jednak-
— Coś poszło nie tak — dokończył za niego Ronan.
Surre skierował na niego spojrzenie, dopiero teraz zauważając, że ten wstał i znacznie zbliżył się do stołu.
— Dokładnie.
W pomieszczeniu ponownie zapanowała cisza.
CZYTASZ
Ironia przekwitu | bxb
Fiksi Umum❝Z mego gnijącego ciała wyrosną kwiaty, będę ich częścią, a to oznacza wieczność❞ W mieście Tem, śmierć przywdziewa maskę miłości, sadząc kwiaty w bijących sercach. ℹ️Praca wygrała głosowanie czytelników, w edycji letniej konkursu "Splątane Nici"