Perspektywa Marshalla
- Pomocy! - krzyknąłem głośno, maksymalnie przykładając policzek do zimnych krat. - Szybko!
Władca spojrzał na mnie pytająco, wciąż siedząc na podłodze. Stwierdziłem, iż wygląda na tyle marnie, że nie muszę go zaznajamiać z moim planem tylko po to, by usłyszeć, że jest on dziecinnie głupi. Tak więc ponowiłem wołanie, dopóki nie usłyszałem głośnego tupania po lodowej posadzce.
- Książę umiera! No zróbcie coś! - skłamałem w momencie, gdy strażnicy podbiegli do krat. Wystarczyło tylko jedno spojrzenie przekrwionym, malinowych oczu, by rzucili się do zamka i zaczęli wpychać do niego klucz na siłę.
Uśmiechnąłem się w duchu, patrząc jak jeden z nich wbiega do celi. Drugi zaś stanął w drzwiach i z nieco większą ostrożnością spójrzał mi w oczy.
W tym momencie przybrałem mroczną postać. Źrenice zmniejszyły mi się prawie maksymalnie, ciało pokryła krótka sierść, a paznokcie wydłużyły się o pięć centymetrów. Bez ostrzeżenia ruszyłem w jego kierunku. Twarz mężczyzny zbladła, a z jego ust wyleciało krótkie: "Uważaj!" Przez chwilę wyglądał tak, jakby wydawało mu się, że ma jeszcze szansę na ucieczkę. Chwycił za rękojeść miecza.
Jednak w chwili, gdy już miałem zadać mu śmiertelny cios, czyjaś duża dłoń wylądowała na jego łysej głowie. Strażnik zamarł. Momentalnie ujął się ogniem i zaczął wrzeszczeć z dzikim wyrazem twarzy. Cóż... Spłonięcie żywcem nie było najlżejszą z możliwych śmierci. Po kilku sekundach rozleciał się w proch na naszych oczach. Z ciężkim sercem przeniosłem spojrzenie w stronę wejścia.
- Ale suuuuper! - zawołał damski głos, który tak doskonale znałem. Uśmiechnąłem się od ucha do ucha, przybierając normalną formę.
Po chwili zza drzwi wychyliła się głowa Fiony oraz Cake. Zanim zdążyłem zapytać o cokolwiek, dziewczyna rzuciła mi się na szyję, wtulając głowę w moją klatkę piersiową.
- Jezu, Marshall, nic ci nie jest! - szepnęła w momencie, gdy Książę Ognia podpalił drugiego ze strażników.
Wyraz twarzy byłego władcy Słodkiego Królestwa był bezcenny zważywszy na to, że ogień prawie otarł się o jego nogi.
- Co wy tu robicie? - spytałem miło zaskoczony z takiego obrotu spraw.
- Chcieliśmy ci pomóc - oznajmiła Cake, wskakując mi na lewe ramię. - W końcu nie poradziłbyś sobie z całym wojskiem Lodowej Królowej.
Uśmiechnąłem sie ze wzruszenia, czochrając kotkę po małej główce.
Fiona prędko podbiegła do byłego władcy, pomagając mu podnieść się z ziemi.
- Już wszystko w porządku, musimy się tylko stąd wydostać - pocieszyła mężczyznę.
- Widzieliście Gumballa? - pytanie, które zadał mi ognistowłosy sprawiło, że uśmiech momentalnie zniknął z mojej twarzy, a ulga, którą odczuwałem diametralnie przemieniła się w poddenerwowanie.
- Gumball tu jest? - spytałem, a moje mięśnie maksymalnie się spięły.
- Wyruszył kilka godzin przed nami...
Jak to wyruszył? Przecież oni go zabiją! Nie ma z nimi szans! Czemu musieliśmy się pokłócić?! Od początku trzeba było zostać i go przypilnować! Bo Gumball był jak dziecko, jeśli sobie coś postanowił, to dążył do tego za wszelką cenę!
CZYTASZ
A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)
Fanfiction- Marsh... - zacząłem, ale chłopak skutecznie mi przerwał. - Cicho - rozkazał, przesuwając wieżę na wybrane przez siebie pole. - Marshall... Wieża nie porusza się po skosie... Ciemnowłosy wampir spojrzał na mnie spode łba, unosząc zawadiacko jedn...