Gdy razem z Julką wycofywałyśmy się do drzwi, broń, którą trzymał strażnik niechcący lub chcący wystrzeliła. Wzdrygłam się na ten dźwięk tak samo jak Julka i teraz zamiast iść, zaczęłyśmy biec do drzwi. Za drzwiami ujrzałyśmy dosyć dużą grupę ludzi. Po ich minach było widać, że usłyszeli strzały, ale nie przeszkodziło to kilku osobom, by nas zauważyli. Mieli już do nas podejść, ale do pomieszczenia wkroczyło kilku uzbrojonych strażników, momentalnie odwracając uwagę wszystkich zgromadzonych. Wykorzystując to wbiegłyśmy do długiego korytarza, ale po chwili biegu poczułam ból w mojej klatce piersiowej. Chcąc już zwolnić usłyszałam za sobą dzwięk otwieranych drzwi, co zmusiło mnie do biegu, ale... ale
przewróciłam się.... No i super lepiej być nie mogło! Odgłosy kroków zaczęły się zbliżać, ale.... nagle zostały zagłuszone przez dźwięk syreny alarmowej. No i huj złapią mnie, nie powinni mnie zabić, ale i tak to nie zmienia faktu, że się boję.Spojrzałam przed siebie i zauważyłam Julkę podchodzącą do mnie tak jakby nikt nas nie gonił lub coś. Podniosłam się i usłyszałam cichy, ale nadal możliwy do usłyszenia dźwięk łamiącej kości.
[Julka]- Huh, słyszałaś to?
[Ja]- Oh, tak słyszałam. Pewnie to orzech.
[Simon]- Jaki do huja orzech?!
Odwróciłam się i zobaczyłam trójcę świętą.
[Ja]- Huh! Wy żyjecie! Już myślałam, że zostaliście zabici.
[Wiko]- Udało nam się znokautować typa, uciec i nie zostać złapanymi, heh.
[Simon]- Taa, to co teraz?
[Ja]- Myślę, że musimy znaleźć wyjście i-
Gwałtownie ucichłam i spojrzałam na drzwi, które były za mną.
[Kuba]- Hm? Co jest?
Reszta spojrzała na te same drzwi co ja. Od ich (drzwi) strony było słychać odgłosy, jakby przesuwania kamienia po podłodze? Dźwięk stawał się głośniejszy i głośniejszy, aż ucichł. Chyba to coś jest za drzwiami, em mam na myśli chyba orzecha jest za drzwiami, ale nie jest to pewne, a nikt nie ma psychy by podejść do tych drzwi i to sprawdzić, więc staliśmy tak zesrani przed tym co może zaraz z tych drzwi wyjść, raczej ja wiem co jest za tymi drzwiami, a oni nie. Nagle drzwi się otworzyły, a za nimi stał nie kto inny jak morderczy orzrch SCP-173!
[Wiko]- He? Co... Co to jest?
[Simon]- Jakim cudem ta kupa gruz otworzyła te drzwi?!
[Julka]- To coś wygląda trochę creepy...
[Ja]- Um, to jest SCP-173, rusza się tylko wtedy gdy się na niego nikt nie patrzy.
[Kuba]- SCP-173? Coś tak kojarzę, ale co on niby zrobi-
[Ja]- Zabije nas :)
[Simon]- To brzmi źle... BARDZO ŹLE.
Podczas wpatrywania się w mrugacza (Kocham polską wersję jego nazwy T-T) usłyszeliśmy huk. Mam nadzieję, że nie wysadzają tej placówki, bo było by kiepsko. Na nasze szczęście SCP-173 przy 5 osobom zniża się do poziomu zwykłego orzecha, więc ucieczka przed nim była łatwa jak bułka z masłem.
Po dłuższym czasie wędrówki przez opustoszałe korytarze placówki, natrafiliśmy na cafeterię!(wyobraź sobie coś na wzór cafeterii z SCP:CB). Dla bezpieczeństwa postanowiliśmy wybrać jedną osobę, która do niej wejdzie i ją sprawdzi. Oczywiście wypadło na mnie, bo na kogo by innego.... Zajebiście. Schodząc po schodkach nie trafiłam na przed ostatni schodek i chyba nie muszę wyjaśniać czym to skutkowało i jak mocno to bolało. W trakcie podnoszenia się z zimnej jak nie wiem co podłogi, po drugiej stronie cafeterii zauważyłam klęczącą postać.... Zaraz czy to SCP-049?! Postać była ubrana cała na czarno. A kto jest tak ubrany? Oczywiście, że doktorek. Powoli wstałam i wróciłam do reszty nie alarmując SCP'ka.
[Ja]- Odwrót, tu nie jest bezpiecznie.
Bez żadnych sprzeciwów zrobiliśmy taktyczny tył zwrot. Simon był tym który jako pierwszy dotarł do drzwi, otworzył je i po sekundzie zamkną. Jego wyraz twarzy mówił: Nie idziemy tam. Szczerze to nie chce wiedzieć co była za tymi drzwiami, ale jako fan SCP musiałam to coś zobaczyć. Otworzyłam drzwi i je od razu zamknęłam jak Simon. To był keter na 99.999%.... Ale zaraz co on niby robi w Light'cie?... Em, zakładam, że w nim jesteśmy.
[Ja]- Lepiej spierdalajmy.
[Julka]- Dziewczyno po co ty znowu te drzwi otwierasz! To coś mogło nas zobaczyć!
[Ja]- Heh no wiesz ciekawość.
Wróciliśmy się do drzwi, którymi tutaj przyszliśmy, ale się nie otworzyły. Uhh, czyli musimy znowu pójść do cafeterii... Mam nadzieję, że 049 sobie poszedł, widziałam tam parę drzwi, więc może przez nie przeszedł. Poszliśmy znowu pod cafeterie i oczywiście ja znowu musiałam iść jako pierwsza! Na szczęście za drugim razem się nie wywaliłam, a po SCP-049 nie był ani śladu. Oof, ale ulga. Machnęłam ręką na znak, że jest czysto. Ciekawe gdzie on poszedł, a może tylko mi się przewidziało, przez szok, który doznałam przez upadek, że tu był?
W cafeterii było trochę ciemnawo, a jedna z lamp mrygała, ale i tak było wystarczająco jasno by coś zobaczyć. Kilka stołów, krzeseł, SCP-294 tak myślę i zabawka Erica....Zaraz, co?! Zabawka Erica?! Co tu robi SCP-066?! CZY ONA NIE POWINNA BYĆ GDZIEŚ ZAMKNIĘTA?! Oczy SCP spojrzały się w naszą stronę i po sekundzie zaczęła się do nas niebezpiecznie turlać. Na szczęście wiedziałam co się zaraz odjaniepawli, więc zaczęłam się wycofywać do najbliższych drzwi, przy tym łapiąc Julkę i Kubę za ramię, bo byli najbliżej mnie. Otworzyłam drzwi i kontem oka zauważyłam jak Wiko kopie SCP'ka, z szokiem na twarzy krzyknełam:
[Ja]- Uciekajcie!!!
Wepchnąłem Kubę i Julkę za drzwi. Gdy Scp'k zaczął się "przygotowywać" podbiegłam do Wiko i pociągnęłam go za kaptur bluzy wprost do otwartych przezemnie drzwi. Gdy w biegłam do korytarza natychmiastowo drzwi się zamknęły... Pewnie to sprawka komputerka. I w tym samym momencie usłyszeliśmy przygłuszony przester.
[Ja]- Wszystkie w porzadku?
[Julka]- Co to było?!
[Simon]- Co kolwiek to było nie chce wiedzieć! Mam już powoli tego wszystkiego dosyć!
[Wiko]- Ja też, ale wątpię żebyśmy jakimś cudem stąd tak szybo wyszli.
Spojrzałam na nich w ciszy. Wyglądali na zmęczonych, ale ja nie? O dziwo nie czułam ani zmęczenia, ani żebym była pobudzona... Coś tu mi nie gra.
Gdy przester ucichł wróciliśmy do cafeterii, a po SCP'ku nie było ani śladu. Po pewnym czasie siedzenia bezczynnie przy jednym ze stołów. Postanowiliśmy się rozdzielić i poszukać czegoś pożytecznego, dzięki czemu moglibyśmy uciec z tego miejsca. Julka i Wiko poszli do drzwi, w których się schowaliśmy, Simon z Kubą do przeciwległych, a ja do tych gdzie widzieliśmy tego Keter'a. Może go tam nie ma. A dlaczego idę tam sama? Sama nie wiem. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam, a moim oczom ukazał się....
_________________
____________
______-Rozdział sostał poprawiony dnia ??-??-20??
- Dnia 01-10-2022 roku ten rozdział został przepisany.
Oryginalna ilość słów- 612
Po przepisaniu- 1073
CZYTASZ
[Zawieszona] Przygody drużyny ʍdı̣ǝɹpoןn w Fundacji SCP[Przepisana]
Humor[01-10-2022]- przepisanie książki (1-21 rozdziały) Pewnego dnia grono znajomych niegdyś chodzących ze sobą do klasy, postanowiło wyruszyć na przygodę do opustoszałego budynku gdzieś na odludziu. Niemniej jednak nie spodziewali się tego co owy budyne...