🍽️

240 44 232
                                    

Wysoka brunetka przemierzała miasto, patrząc wygłodniałym wzrokiem na mijających ją ludzi.

Chudzi, grubi, wysocy, niscy. Każdy inny, uniwersalny. Oblizała swoje pełne usta, odrobinę rozmazując czarną szminkę. Tym jednakże się nie przejęła, dosłownie parę metrów od niej na ławeczce przycupnął wysoki, umięśniony brunet o niemal czarnych oczach.

Głośne burczenie w brzuchu dało jej znak, że czas na posiłek. W ustach czuła już smak jego krwi. Wyobrażała sobie, jak siedząc na dachu najwyższego budynku w okolicy, zatapia zęby w soczystym udzie.

Jej oczy zabłysły, a przez ciało przeszedł silny dreszcz. Miała mało czasu. Jadła ledwie tydzień temu, ale wtedy posiłkiem została niska, koścista blondynka. Taką nie sposób się najeść.

Z drugiej strony pożeranie ludzi z nadwagą także jej nie służyło. Nadmiar tłuszczu wręcz ją osłabiał, a na to nie mogła sobie pozwolić.

Wiedziała, że niedaleko jest on i tylko czeka, aż Azra będzie tak słaba, że pozbawienie ją życia stanie się najprostszą czynnością.

Podeszła bliżej bruneta i biorąc jego dłoń w swoją, pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. Ten zaniepokojony spojrzał na nią, lecz nie zrobił nic. Zawsze to samo. Jej piękno onieśmielało obie płcie, sprawiając, że zwabianie ich w ustronne miejsce było łatwizną.

Jeden, jedyny raz musiała się natrudzić i wykazać większym zaangażowaniem. Tamten posiłek był wysoki, miał śniadą cerę, okulary na nosie i cholernie dobrą intuicję.

Gdy tylko zobaczył, że Azra zbliża się do niego, jakby wyczuł aurę i dał nogę. A ona nie mogła odpuścić. Złapała go na drugi dzień, czując coraz większy głód i udała mądrą, ale zagubioną turystykę. Tym razem mężczyzna dał się nabrać i już godzinę później był martwy.

Wracając do swojej obecnej ofiary, nie tracąc czasu, pociągnęła go za sobą, a on podekscytowany, bez sprzeciwu podążał za nią. Prowadziła go, mijając setkę ludzi, bez słowa. Wyczuwała od niego odór alkoholu, wymieszany z tytoniowym dymem, ale nie zrażała się tym. Co prawda płuca palacza smakują o wiele gorzej, niż osoby nie palącej, lecz nie mogła mieć wszystkiego. Przynajmniej na razie.

Kiedy w końcu po piętnastu minutach dotarli pod szary wieżowiec, obróciła się do niego i przykładając palec do ust, zachichotała.

Wiedziała, że to na nich działa, chociaż nigdy nie uczyła się tego sposobu. Ogłupienie ofiary — tak to nazwała.

Okrążyli budynek i docierając pod schody pożarowe, jej dłonie zaczęły drętwieć. Zły znak. Musiała zjeść go już, teraz. W innym wypadku padnie, a wtedy nic i nikt nie uchroni jej przed nim.

Rozejrzała się i nie zauważając nikogo, dosłownie rzuciła się na bruneta. Ten odruchowo wyciągnął dłonie, łapiąc ją i przyciągając do siebie. Zapewne sądził, że to są zaloty, jednakże, kiedy spojrzał w jej oczy i zobaczył białe tęczówki, wrzasnął, trzęsąc się przy tym ze strachu.

Było za późno. Azra jednym ruchem, skręciła mu kark, sprawiając, że posiłek upadł. Jej zęby zmieniły kształt, przypominając teraz szpony. Z głośnym jękiem wbiła je w szyję człowieka, a kiedy w ustach poczuła smak krwi, niemal się zachłysnęła.

Piła łapczywie, wyglądając przy tym, jak dzikie zwierzę. Delektowała się tym nektarem, czując niedosyt, kiedy ani jedna przepyszna kropla nie została w jego organizmie. Wtedy wreszcie postanowiła przenieść go w nieco bardziej ustronne miejsce.

W ciągu kilku sekund dotarła na dach z zawieszonym na ramieniu mężczyzną. Rzuciła go i rozglądając się, przez moment zapatrzyła się w gwiazdy. Uwielbiała jeść, kiedy ich blask oświetlał pożywienie. Z budynku psy zaczęły głośno ujadać, wyczuwając demona. Nie przejmowała się tym, wiedziała, że ich właściciele są zbyt głupi, by domyślić się, o co tym czworonogom chodzi.

Azra ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz