Rozdział 3: A miało go tu nie być

1.1K 98 25
                                    


– co ON tu robi?

Zduszony szept Feliksa dobiegł Nikolaia dokładnie w momencie, w którym Białoruś został znienacka chwycony za ramiona i wciągnięty we wnękę na korytarzu pensjonatu.

– Co ty robi... kto?

– ON – Feliks pośpiesznie nakreślił w powietrzu sylwetkę postawnego mężczyzny. – No, Wania! I to za wcześnie o godzinę! A myślałem, że kręci z Gilbertem po ostatniej imprezie i tylko z nim spędza czas! Dlaczego on tu jest? Przecież nie był zaproszony! I przecież miał nie widzieć po tym metanolu, jak to możliwe, że tak szybko mu przeszło? Co z moimi jabłkami?!

Nikolai wzruszył ramionami.

– Nie wiem.

Feliks westchnął.

– Dobra, idę z nim pogadać. Jak rozmowa będzie trwała dłużej niż trzy minuty, dzwoń do mnie i udawaj ZUS, KRUS albo innego dręczyciela. Gdzie w ogóle jest Licia?

– Nie wiem – tym razem głos Nikolaia brzmiał jeszcze niewinniej, co automatycznie skierowało podejrzenia w jego stronę. – No dobra – burknął, wywracając oczami. – Miałem obgadać z nim jeszcze raz plan, nie? No to tak się trząsł i jąkał, że w końcu nie wytrzymałem i trochę go postraszyłem. Zwiał.

Feliks ponownie westchnął.

– Uroczy jak zawsze.

– Mówisz o mnie czy o nim?

– Domyśl się. Gdzie zwiał?

– Chyba do pani Jadzi – Nikolai ledwo zauważalnie się wzdrygnął.

Polska uśmiechnął się z odrobiną złośliwości. Ta korpulentna dojrzała kobieta definitywnie polubiła personifikację Białorusi – ciągle powtarzała mu, że jest słodki i powinien więcej jeść – a Nikolai był tą sytuacją przerażony.

– Niko, ja cię grzecznie proszę... Bądź miły dla ludności przez ten tydzień, to nie powiem pani Jadzi, gdzie jest twój pokój. I gdzie jest zapasowy klucz.

– Jak możesz tak sąsiada własnego szantażować? – Nikolai pokręcił głową, udając zranionego. – A ja ci tyle wódki za darmo dałem... Dobra, postaram się. Też mam interes w tej szopce. Ale powiedz kochasiowi, że mnie wkurza te jego dygotanie. Jak się ogarnie, to i dla Litwy będę miły.

Feliks patrzył na kuzyna w zamyśleniu, a potem się uśmiechnął.

– Spoko.

– Tak w ogóle – Nikolai oparł się o ścianę. – Nie przeszkadza ci to, Felia? Że on we mnie...?

Feliks spojrzał w stronę pokoju, który tymczasowo należał do niego i Litwy. Trzymając wzrok uparcie na nieruchomej, lśniącej od nowości klamce, pokręcił głową.

– Jesteśmy personifikacjami – stwierdził lekko, jakby to wszystko tłumaczyło. – To, co dotyczy ludzi, rzadko znajduje u nas zastosowanie. A teraz idę do twojego braciszka.

Nikolai stał tam jeszcze długą chwilę. Polska ma rację, pomyślał. Byli nieśmiertelni, żyli między budowaniem sojuszy a zdradami, dziesięciolecia umykały im niczym mrugnięcia okiem. Ten, kto stulecie temu był wrogiem, dziś był przyjacielem i traktowali to jak naturalną kolei rzeczy. Ich serca były pełne sprzeczności i chaosu, na przemian rozpalały się nienawiścią i miłością, by szybko zmienić front. Ludzkie definicje uczuć tylko pobieżnie określały to, co się działo między nimi.

Tak usilnie próbujemy być ludźmi, że zapominamy, że nie jesteśmy nimi, stwierdził gorzko w myślach.

***

[aph] Niech zapłoną lasy i kniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz