– Nie ma dokumentu.
– Jest krajem, zgubił się, nie mieliśmy wchodzić na...
– Nie ma dokumentu.
– To mój gość...
– Nie ma dokumentu.
– AUITO, Germania!
Ludwig, który od dłuższej chwili powstrzymywał się, by nie zacząć walić głową w najbliższe drzewo, posłał siedzącemu na pniaczku pomiędzy białoruskimi pogranicznikami Veneciano takie spojrzenie, że Włoch zamknął się z miejsca.
– Ech... – Nikolai, który od dłuższej chwili bezskutecznie dyskutował z mundurowymi, przeprosił ich na moment i odciągnął na stronę Feliksa. – Masz?
– Mam – Feliks zdjął z pleców plecak i pokazał Białorusi litrową flaszkę.
Nikolai złapał butelkę wódki i bezceremonialnie położył ją na drugim pniaczku.
– A teraz Włoch może sobie iść?
– Jaki Włoch? – Pogranicznik powiódł wzrokiem po koronach drzew. – My tu Włochów nie mieli.
– No, i to rozumiem – Nikolai kiwnął głową i złapał bezceremonialnie Feliciano za ucho i pociągnął za sobą. – Da pabaczennia!
– A–Addio...!
– Zamknij mordę albo do końca życia będziesz jadł surowe zimnioki.
– Nie ma zimnioków, jest tylko chłód i halucynacje z niedożywienia...
– Łotwa, ty też się przymknij, albo poważnie pomyślę nad ekspansją na północ.
– Cztery osiemnastki...
Nikolai szarpnął niedelikatnie Włochem w kierunku reszty, a potem szybko złapał za swój telefon. Na widok rozmówcy nieco pobladł i westchnął ciężko, zanim nacisnął zieloną słuchawkę.
– Tak, szefie? Nieeee... Nic się nie dzieje... Na granicy w Puszczy? Zdawało się im... Nic się nie dzieje, na pewno, zapewniam szefa... Nie, nie trzeba milicji... No, wyjaśnione... Da, do swidanija... – Rozłączył się i spojrzał spode łba na wszystkich, którzy patrzyli na niego w nietypowym dla nich milczeniu.
– Płoną ogniska i szumią knieje... – Zanucił Feliks w całkowitej ciszy. – Drużynowy jest wśród nas...
***
Dalej szli leśnymi ścieżkami...
– Tak w ogóle – Finlandia przyskoczył do Feliksa i zagadał, patrząc na zagadkową, posklejaną taśmą słomkę wystającą z plecaka, z której Feliks co jakiś czas pociągał łyk. – To co tam masz?
Polska bez słowa podał mu słomkę. Tino pociągnął łyk i zaświeciły mu się oczy.
– Vodka... – Westchnął rozmarzony.
Szwecja złapał go za szelki plecaka i odciągnął. Feliks mógł przysiąc, że słyszał coś w stylu „kazano mi cię pilnować, więc nie utrudniaj". Polska wzruszył ramionami i postanowił napić się ze Ugrofinem kiedy indziej. Poprawił plecak i spojrzał za siebie, mając nadzieję, że tym razem nikt się nie zgubił...
– O matko i córko, jaki śliczniutki...!
Feliks westchnął, widząc, jak jego rodzona siostra zostaje w tyle, zachwycona młodym rysiem, który zaciekawiony ich obecnością, wyszedł na ścieżkę. Czeszka, kucając, właśnie głaskała dzikie zwierzę, które niczym domowy kot zaczęło się do niej łasić.
CZYTASZ
[aph] Niech zapłoną lasy i knieje
FanfictionFeliks z Taurysem i Nikolaiem organizują tygodniowy obóz integracyjny dla Unii Europejskiej. Muszą poradzić sobie z brakiem funduszy, rozrywkami dla zaproszonych gości, wyżywieniem i zakwaterowaniem, irytującym RusPrusem(?) oraz z tym, by Puszcza Bi...