Warszawa, Maj, 1942
-Nie wiem, jak to się stało! - wrzasnęłam, odrzucając od siebie gazetę.
Złapali mnie na zdjęciu. Gdy malowałam swastykę na szubienicy na ścianie gmachu.
-Nie mi się tłumacz! Jesteś nieumyślna! Dałaś się złapać! - Żywo gestykulował i zaczął mną szarpać.
-Ej! - Odsunął go Maciek. - Nie szarp jej! - Pogroził mu. - Co prawda, dała się złapać, ale nie będziesz jej sponiewierał. - Alek westchnął.
Zośka przetarł twarz i wciągnął powietrze.
-Będzie musiała teraz uważać na mieście. Zetniemy ci włosy. I zrobimy jakiś makijaż. Musisz zmienić swój styl - rzekł Zośka, a ja wytrzeszczyłam oczy w strachu.
No to koniec.
~*~
-Będziesz wyglądała przecudnie! - Pocieszyła mnie mama Janka, która obcinała mi włosy.
Westchnęłam. I koniec z włosami do pasa.
Pani Zdzisława podała mi lusterko z uśmiechem.
Otworzyłam buzię z zaskoczenia. Nie było mi źle. Kręcone lekko włosy do ramion, delikatnie napuszone. Nie były przyklapnięte, więc prezentowały się nieziemsko.
-Poleczko, kochanie! I jak ta... - Do salonu wszedł Maciek i zatrzymał się w pół kroku.
Uśmiechnęłam się lekko, gdy oniemiały na mnie patrzył.
-Wyglądasz przepięknie - mówił jak odurzony.
Wyszczerzyłam się i wstałam. Podeszłam do niego i cmoknęłam w usta.
-Teraz makijaż! - Do pomieszczenia wpadła Danuta z koszyczkiem.
-Konieczne? - Podrapałam się po karku.
-Siadaj, nie marudź! - zaśmiała się, pchając mnie na krzesło.
Spojrzałam z politowaniem na Alka, ale on był zajęty bawieniem się moimi włosami.
Uśmiechnęłam się i oddałam Danucie w całości.
~*~
-No druga Afrodyta! Nimfy się chowają! - zaśmiała się, zakręcając pomadkę.
Szybko pobiegłam do lustra.
Zamarłam. Pierwszy raz poczułam się jak kobieta.
Maciek zaszedł mnie od tyłu i objął w talii. Wertował wzrokiem nasze odbicie, kładąc głowę na moim ramieniu.
-To skoro tak teraz wyglądasz, to może mała randka? - Wzruszył ramionami.
-Z tobą? Proszę pana! Ledwo się znamy, a pan już randkę proponuje! - zaśmiałam się.
-Proszę pani! Znamy się 5 lat! - Wtulił się we mnie.
-Skoro pan tak mówi - uśmiechnęłam się.
~*~
-O! Dawidowski i panna Werszejew! Co podać? - zaśmiał się Wesoły.
-Czekoladę z malinami i dwie do picia. - Położył Kopernicki pieniądze na blacie z uśmiechem.
Głupio się czułam. Sama mogłam zapłacić!
Szybko wyjęłam walutę i ostrożnie starałam się ją wsadzić do kieszeni Alka. Już blisko!
W ostatniej chwili Aleksy złapał mnie za dłoń i ją zacisnął. Uniósł jedną brew i spojrzał na mnie.
Uśmiechnęłam się zdenerwowana i zaczęłam "czyścić" jego kurtkę.
CZYTASZ
Zanim umrę za młodu || Maciej Aleksy Dawidowski
FanfictionZakończona ✔✅ " -Zosieńko, ale czym ty się tak martwisz? Szkopy jeszcze nie chodzą. - Wyprzedziłam lekko Tadka i szłam powoli tyłem. -Ja? Ja się nie zamartwiam niczym! Czyste serce od stresu mam! Ale Alek! Aleksy to co innego! On z tego stresu powin...