Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, jeśli powiem, że lekcje okropnie mi się dłużyły. Nie mogłam się na niczym skupić, myślałam tylko o Reubenie. Od czasu do czasu w głowie pojawiał mi się również wizerunek Roy'a, ale nie zaprzątałam sobie tym głowy. Popełnił błąd, myśląc, że coś może z tego być, tylko dlatego, bo brunet jest teraz w szpitalu. To nie znaczy, że przestałam darzyć go uczuciem, jak zapewne pomyślał chłopak.
Spakowałam książki do plecaka, gdy usłyszałam dzwonek, informujący uczniów o zakończeniu lekcji. Rutynowo udałam się na dach, gdzie bezzwłocznie zaczęłam podlewać rośliny. Dalej było trochę chłodno, wiał wiar, jednak szczelniej opatuliłam się kurtką, przez co nie było najgorzej. Ostatnio nie zaglądałam tu zbyt często. Ze względu na ochłodzenie pogody, wszystkie rośliny zmarzły lub udały się na zasłużony spoczynek. Postanowiłam się nimi zaopiekować. Podczas mojej nieobecności zalęgło się tu dużo chwastów, a ziemia wyschła. W takim tempie nigdy nie doprowadzę ogrodu do stanu używalności.
Przykucnęłam obok jednej z grządek, odpoczywając po części wykonanej pracy, uprzednio myjąc ręce w niewielkim kraniku przy ścianie.
- Faith? - Odwróciłam się, usłyszawszy swoje imię.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Reuben zamknął ciężkie drzwi, prowadzące na dach i podszedł bliżej mnie. Wstałam z miejsca, jak poparzona i tępo wpatrywałam się w delikatnie zmieszaną twarz chłopaka. Nie wiedziałam, czy mój mózg z tęsknoty płata mi figle.
- Chyba nie przeszkodziłem? - Dopytał, widząc jak beznamiętnie się w niego wpatruję.
Ocknęłam się z transu i podeszłam do niego, aby upewnić się, że jest prawdziwy.
- Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w szpitalu? Dobrze się czujesz? Wszystko z tobą w porządku? Jest zimno, przeziębisz się. - Zaczęłam nerwowo wymachiwać rękoma, zamęczając go pytaniami, na które nie miał czasu udzielić odpowiedzi.
- Uspokój się, Faith. - Przerwał mi i przytrzymał moje dłonie, które dalej się trzęsły, jakby nie reagowały na jakikolwiek dotyk. - Czuję się nie najgorzej.
- Czemu wypuścili cię ze szpitala? Jesteś już zdrowy?
- Dopiero się przekonamy.
Przechyliłam głowę w bok, nie do końca rozumiejąc sens jego słów, który szybko mi wytłumaczył.
- Po tym jak wydarłaś się na tego lekarza... - Zaczął, a ja momentalnie poczułam zażenowanie, bo przypomniałam sobie wszystkie okropne słowa, które skierowałam w jego stronę. - chyba coś zrozumiał i załatwił mi leczenie w Berlinie. - Dodał, łapiąc oddech.
To wszystko brzmiało tak nierealistycznie. Dostał taką wielką szansę od losu, że nie może jej zmarnować, ale uświadomiłam sobie, że oznacza to dla nas rozstanie. Przynajmniej na jakiś czas... Nie wiedziałam czy się cieszyć, czy zacząć płakać na myśl o rozłące.
- To-to super! - Pisnęłam, co nie często robię. - Kiedy wylatujesz?
Reuben spuścił wzrok.
- Za dwa dni.
- Tak szybko? - Nie mogłam pogodzić się z tą myślą, ale to dla jego dobra. - Jak długo tam będziesz?
- Nie wiem. Operację mam za dwa tygodnie. W międzyczasie będę na obserwacji oraz lekach, które pomogą mi się przygotować i utrzymają mnie przy życiu trochę dłużej. - Odparł, jakby to wszystko było dla niego codziennością, błahostką, o którą nie musi się martwić.
- Nie mów tak. Na pewno dasz sobie radę.
- Ten widok przywodzi na myśl dużo wspomnień, prawda? - Szybko zmienił temat i obrócił głowę, aby zacząć delektować się widok z dachu placówki. Faktycznie zapierał dech w piersiach.
CZYTASZ
Ciągle się w Tobie zakochuję [Zakończone]
Romans- Czyli moje uczucia nic dla ciebie nie znaczą? - Jęknęłam ze łzami w oczach, które próbowałam za wszelką cenę powstrzymać. - Nie miałam cię za takiego dupka, jakim okazało się, że jesteś. Ale najgorsze jest to, że nic z tym nie robiłeś. Dawałeś mi...