Prawdziwa historia młodej narkomanki

65 10 7
                                    


Miałam na sobie nowy sweter, krzykliwie czerwony i brzydki. Był dziesiąty marca, ale temperatura dosadnie spadła i po 4 dniach dygotania w cienkiej bluzce z letnią kurtką, wolałam kupić sobie jakiś tani sweter, zamiast przekopywać schowane do pudeł zimowe ubrania.

Siedziałam w swoim redakcyjnym boksie o ścianach obitych jutą i wpatrywałam się w ekran komputera. Ostatnio przydzielili mnie do sprawy morderstwa Arji Katakiri.Trzynasto letnia japonka mieszkała ze swoim wujem Satoru Katakiri po tym jak jej ojciec zginął w wypadku samochodowym. Dziewczynka zaginęła drugiego lutego, widziano ją po raz ostatni o godzinie dziewiętnastej piętnaście, koło szkoły, do której uczęszczała. Okazało się, że jej wuj winny był całemu zajściu. Zabrał dziewczynkę do samochodu wywiózł poza miasto tam brutalnie i z zimną krwią zamordował Arję. Ciało znaleziono dwudziestego trzeciego lutego, gdy pewien mężczyzna udał się z psem na spacer, zwierze natychmiast wyczuło krew i stęchły zapach rozkładającego się ciała, tym samym doprowadzając mężczyznę do zwłok trzynastolatki.

-Kinga!- Krzyknął mój przełożony, aż podskoczyłam zwalając tym samym z biurka gorącą kawę, zalewając nią swój czerwony sweter, jednocześnie poparzyłam połowę brzucha.

-Czego się drzesz młotku-Wymamrotałam pod nosem w najmniej odpowiednim momencie, gdy akurat rozbrzmiała ogłuszająca cisza. Wszyscy z innych boksów wychylili głowy, aby zerknąć kogo zgłosić za brak zdyscyplinowania.

-Do mnie!- Wstałam niezgrabnie próbując jednocześnie wytrzeć ogromną plamę po gorącej kawie z mojego poparzonego brzucha.

Otworzyłam ciemne dębowe drzwi, wchodząc potknęłam się o własne nogi. Ku mojemu zaskoczeniu zawsze poważny mężczyzna, który siedział za ogromnym biurkiem mimowolnie się uśmiechnął.

-Słuchaj-Wypowiedział jedno słowo, a ja już wyczułam irytację w jego głosie.

-Ostatni twój artykuł był dobry, cholernie dobry, ale nie podoba się to szefostwu, ponieważ oddałaś go pięć dni po terminie! To jest gazeta ludzie mogli go wcześniej zobaczyć w o wiele mniej prosperujących gazetach. Dlatego dziś dostaniesz nowe zadanie i jeśli je schrzanisz niestety, ale będę musiał cię przenieść do innego działu.-Mężczyzna stukał w blat biurka długopisem. Zawsze to robił, gdy tylko czymś się stresował, mogę stwierdzić, że to chyba cos w rodzaju tiku.

-Jakie jest to zadanie?- Wypowiedziałam te słowa tak obojętnie, że mężczyzna z zażenowania przecierał dłonią skronie.

-Chodzi o narkomanów, pewnie zauważyłaś, że ostatnio, co raz więcej młodocianych trafia do szpitali przez zażywanie substancji niewiadomego pochodzenia.

-I pewnie mam napisać artykuł, w którym będę...?

-Zniechęcać młodych!

-Każdy idiota może napisać, że jest to złe, wiele ludzi ginie i inne bzdury. Takie prace są za łatwe, znajdź mi coś innego-Wymamrotałam

-Słuchaj ty nie masz napisać bzdur masz napisać fakty! Wyjdź masz trzy dni do złożenia mi gotowego artykułu na tym właśnie biurku.

Kiwnęłam głową dając mężczyźnie do zrozumienia, że pojęłam w jak złej jestem sytuacji z jego perspektywy. Już miałam wychodzić, gdy nagle wypowiedział moje imię.

-Kinga. Następnym razem przyjdź w czystych ubraniach do pracy-Uśmiechnął się jakby przed chwilą w ogóle nie było rozmowy o moim zatrudnieniu. Czasami myślę, że ten facet ma rozdwojenie jaźni.

Zabrałam potrzebne mi rzeczy do pracy w domu z mojego przedziału i wyszłam. Wróciłam do zacisza swojego ohydnego mieszkanka. Na prawo od wejścia były drzwi do maleńkiej łazienki, idąc na wprost wchodziło się do kuchni i jednocześnie sypialni. Rzuciłam wszystkie swoje rzeczy na kanapę, która aktualnie była moim łóżkiem, skręciłam w lewo i byłam już w kuchni, zrobiłam sobie gorącą kawę. Usiadłam w sypialnio-salonie przy małym stoliku szukając jakichkolwiek informacji na temat pobliskich narkomanów. Znudzona grzebaniem w Internecie zadzwoniłam do Adriana, policjanta z pobliskiej komendy.

Prawdziwa historiaWhere stories live. Discover now