★ Captain Marvel

508 39 55
                                    

Czyli: Show these boys how we do it.

Postaram się napisać jak najwięcej bez spoilerów, ale na końcu będę musiała odnieść się do kilku kwestii i rozwiązań fabularnych dokładniej.

Zacznijmy od tego, czy jest to najlepszy film, jaki MCU popełniło?
Nie.


Jednak osobiście jest w mojej ulubionej piątce filmów Marvela (tak, zrobiłam specjalnie dla ranking, by spróbować go jakoś umieścić na liście i wrzucę go na końcu). Nie będę w żaden sposób ukrywać, że jest tak dlatego, że Carol najzwyczajniej w świecie do mnie przemówiła i stała się moją bohaterką.

Może jak dostanę dziewiętnaście filmów i osiem innych bohaterek, spojrzę na tę produkcję z szerszej perspektywy i ocenię, że jest fatalna (tak jak stało się z "The Dark World", które szybko leciało w dół mojej listy). Jednak na razie mam tylko Carol i nie mam na co narzekać.

Dużo osób wypomina temu filmowi, że jest powtarzalny względem tego, co już znamy i ja się z tym nie zgadzam. Vers zaczyna z zupełnie innego pułapu niż większość naszych bohaterów i wcale nie musi przejść tej klasycznej drogi z upadkiem pośrodku, by dorosnąć do swojej roli. Dlatego, jeśli chodzi o filmowe jedynki bohaterów, uważam, że ta jest niezwykle udana.

Poza tym scenariusz naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył, jest tu kilka takich zwrotów akcji, których się kompletnie nie spodziewałam i samo zakończenie jest niezwykle różne od tego, co fundowano nam do tej pory.

Jednak pomówmy o samej Carol Danvers — cholera, pierwsza rzecz, za którą od razu ją pokochałam to, to jak kompetentnym jest człowiekiem (czy tam Kree). Film nie funduje nam po raz kolejny tego obrzydliwego tropu fish out of water, który jasne, był uroczy w przypadku Thora tłukącego kubki, ale już mocno męczył, gdy Diana Prince nie wiedziała co to małżeństwo. Tu tego nie ma, Vers jest w końcu bohaterką z oddziałów Kree, więc to jasne, że nie będzie się zastanawiać nad archaizmem komputerów na ziemi, tylko złapie za mapę.

Poza tym — nie musi nic nikomu udowadniać, nikomu poza samą sobą, a to odczułam mocno osobiście.

Zarzut, że Brie Larson gra drewniane jest tak z dupy, że mogą go pisać tylko osoby, które chyba oglądały inny film. Owszem jest oszczędna w ekspresji, jednak bierze się to z tego, że jest Kree. A podstawa bycia Kree jest pozbycie się wszelkich emocji, więc to chyba dość logiczne.
A, jak ta dziewczyna już się uśmiecha, to wszyscy wiemy czemu i że nie robi tego na zawołanie.

Bo przede wszystkim — Carol nie musi dać się lubić każdemu. Daleko jej w związku z tym do znanych nam bohaterów, którzy albo są kochani, bo mają dobre serca, albo ich największą cechą charakteru jest przerośnięte ego. Nie. Danvers to twarda babka, która ma swoje ideały i swoje cele i nie będzie za nie przepraszać, a przy tym uwielbiam jej relacje ze wszystkimi w tym filmie.

 Danvers to twarda babka, która ma swoje ideały i swoje cele i nie będzie za nie przepraszać, a przy tym uwielbiam jej relacje ze wszystkimi w tym filmie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Właśnie — relacje. Totalnie oglądałabym kolejne dwie godziny filmu, w którym Danvers i Fury po prostu by razem jechali przez USA i ze sobą rozmawiali.

Dialogi w tym filmie są DOSKONAŁE! Wszystkie docinki i żarciki trafiają idealnie w punkt, a cały drugi plan wypada naprawdę dobrze. Brie Larson i Samuel L. Jackson mają taką chemię na ekranie, że cholera, to po prostu płynie i wierzymy w ich wzajemną sympatię bez cienia wątpliwości.

Zresztą, jeśli już przy naszym Nicku jesteśmy to mam tu kolejny plus i to wcale nie wynika z tego, jak doskonały w swojej roli jest po raz kolejny Sam Jackson, bo to oczywistość. Po pierwszych materiałach promocyjnych bałam się, że naszą kobiecą bohaterkę wszędzie za rękę będzie musiał prowadzać znany nam dobrze szef S.H.I.E.L.D., jednak tak nie jest i są oni raczej równymi sobie partnerami.

Dobrze zarysowana jest też relacja z Yon-Roggiem, w którego wcielił się Jude Law. Wiadomo, jaki Jude jest, każdy widzi, ale o jego postaci w części bezspoilerowej napisać za wiele nie mogę. Więc podkreślę tylko, że cholernie się bałam po pierwszej scenie, że będzie tu romans, ale nie. Uff, kamień z serca, lećmy dalej.

totalnie nieobiektywnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz