Rozdział 11

2K 80 48
                                    

Na moje oko obudziłam się dość późno. Przez wydarzenia minionego dnia byłam wykończona i od razu zasnęłam. Łóżko było niesamowicie wygodne i miałam wrażenie że mogłabym w nim leżeć cały dzień.

Powoli wstałam i zarzuciłam na siebie leżący koło mnie szlafrok.
Lekko sennym krokiem ruszyłam w stronę balkonu, gdzie żeśkie powietrze od razu mnie rozbudziło.

Ten zapach... nadal nie mogłam się nim nacieszyć. Oparłam się o barierę i wsłuchwiałam się w dźwięki przyrody, które tak trudno jest usłyszeć w Dale.

Oderwałam się od moich myśli, dopiero kiedy zaburczało mi w brzuchu. Weszłam do środka komnaty i przypomniałam sobie o koszyku pełnym łakoci. Wzięłam z niego przepysznie wyglądające ciastko morelowe, po którego zjedzeniu po prostu odebrało mi mowę. Nie wiem jak można robić tak przepyszne wyroby! Po prostu się nie da i to nie dla tego, że nie mam talentu kulinarnego.

Po najedzeniu się ogromną ilością ciasteczek postanowiłam się ubrać. Wzięłam że sobą długą, niebieską suknię oraz drobniutki, pozłacany wisiorek i ruszyłam w stronę łazienki. Leciutko podpięłam moje długie, brązowe pukle i postanowiłam wyruszyć na poszukiwanie jadalni.

Niepewnie wyszłam z komnaty i delikatnie zamknęłam za sobą drzwi. Obejrzałam się w dwie strony, a w każdej z nich dostrzegłam niekończący się korytarz.

Jako, że moja kobieca intuicja podpowiedziała mi abym poszła w prawo, tak też zrobiłam.
Pomimo dość późnej pory, w tej części pałacu nie było aż tak wielu ludzi. Chodziłam tak parę minut, gdy nagle na kogoś wpadłam.

- Telen!?! - krzyknęłam zaskoczona widokiem mojego dawnego przyjaciela.

- Nie wierzę... Elen jak ja dawno Cię nie widziałem! - odpowiedział równie głośno i mocno się mnie przytulił, co oczywiście odwzajemniłam.

- Co ty tutaj robisz? - zapytałam ciekawa, ale i szczęśliwa.

- Mogę Cię spytać o to samo - powiedział ze śmiechem. - Ale dobrze... pewnie pamiętasz jak mówiłem Ci, że wyjeżdżam. Nie powiedziałem Ci jednak, że wyjeżdżam przez to, że dostałem posadę zastępcy kapitana armii w Mrocznej Puszczy... - powiedział bojąc się mojej reakcji.

- To świetnie! Teraz możemy się częściej widywać i może tym razem nauczysz mnie jak się walczy? - powiedziałam że śmiechem, przypominając sobie jego próby nauczenia mnie tej sztuki.

- A ty dlaczego tutaj jesteś? - powiedział uważnie mi się przypatrując.

Co miałam mu odpowiedzieć?! A wiesz to ja w sumie spotykam się z królem tego tu oto miejsca...

- Przyjechałam odwiedzić przyjaciela... na pewno go znasz, jak go spotkamy to Ci pokaże który to... dobrze? - zapytałam a Telen tylko pokiwał twierdząco głową.

- Nie wiem jak Ty Elen ale ja muszę iść na śniadanie, bo zaraz padnę z głodu.

- Czy ty czytasz mi w myślach? - powiedziałam na co oboje się zaśmialiśmy.

- Chodź zaprowadzę cię do jadalni - powiedział podając mi ramię.

Chwyciłam je i odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej już nie muszę błądzić.
Szliśmy jeszcze przez krótką chwilę pogrążeni w przyjemnej rozmowie, gdy nagle przed nami ukazały się ogromne drewniane wrota, które bez problemu otworzyły się dzięki mojemu przyjacielowi.

Sala była ogromna. Muszę przyznać, że conajmniej dwa razy większa niż ta w Rivendell.

Na środku sali stał długi bogato zastawiony stół a cała sala oświetlona była słonecznym blaskiem przez okna, wydrążone w wielkim drzewie. Do tej pory nie mam pojęcia jak można wybudować taki cud architektury.

Thranduil i Elen - PoczątekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz