Epilog

52 5 0
                                    

Cudowna klacz przekroczyła celownik i padła. Bez sił... Dżokej zeskoczył i ukucnął obok klaczy. Odpiął popręk i ogłowie. Ambulans był już w drodze. Przerażony trener klaczy rzucił się do biegu. Lady Ruffien wygrała Triple Crown. Ale co z tego jeśli teraz leżała pół żywa. Trener zjawił się koło niej. Klacz resztką sił zarżała na jego widok. Ukucnął i dotknął jej spoconej szyji. Ambulans podjechał. Po zbadaniu klacz stwierdzili że złamała dwie przednie nogi. Można było ją ratować ale to by sprawiło jej dużo cierpienia. Trener i Dżokej spojrzeli na ledwo oddychającą klacz. Podjęto decyzję. Zostanie uśpiona na torze. Fani płakali. Trener kucnął obok jej łba. Złapał go w ręce. Wypowiedział tylko jedno zdanie "możesz odejść w spokoju, taka klacz jak ty zdarza się raz na milion, ty już wygrałaś swój wyścig". Weterynarz wstrzyknął substancję usypiającą. W oku dżokeja i trenera zakręciła się łza. Klaczy oczy otworzyły się szeroko a potem zamknęły już na zawsze. Odeszła. Na wiecznie zielone pastwiska.

Została pochowana na torze na którym ostatni raz pobiegła. Łbem do celownika.  Nigdy się nie poddała. Była nie pokonana na 7 startów. Kilka tygodni po jej śmierci została mianowana pośmiertnie koniem roku. Na wejściu na tor postawiono jej pomnik jak biegnie do mety. I tablicę z datą jej urodzin i śmierci. Ona odeszła na zawsze...

Dwa wyzwania jedno marzenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz