Ponura atmosfera na ulicy Pokątnej dawała o sobie znać na każdym kroku. Ludzie wydawali się przygaszeni, przygnębieni. Powrót Czarnego Pana stał się czymś przerażającym, odkąd tylko czarodzieje w to uwierzyli. Veronica nigdy nie miała większych wątpliwości co do prawdziwości tego wydarzenia, choć nigdy nie uważała się za sojuszniczkę Harry'ego Pottera. Wręcz przeciwnie – nie darzyła go sympatią, odkąd wykazał się ogromną ignorancją i pokazał, jak bardzo kieruje się stereotypami.
✾ ✾ ✾
– Dlaczego nie pozwolicie Mirze dołączyć do Gwardii Dumbledore'a? – spytała Rainville, dosiadając się do Harry'ego, Hermiony i Rona. Nie oczekiwała, że zdoła go przekonać do zmiany zdania, lecz nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała. Wiedziała, że jej dobra przyjaciółka, Ślizgonka, zapewne nie będzie chciała dołączyć do grupy uczącej się obrony przed czarną magią, lecz zarazem zdawała sobie sprawę, że z pewnością znajdzie sposób, by ją do tego przekonać. – Jest taką samą uczennicą jak wy. Więc w czym problem?
Weasley odchrząknął znacząco, a Granger przewróciła oczami.
– Już ci to tłumaczyłam. – Niepiękna Gryfonka zamknęła książkę, którą aktualnie czytała. – Nie możemy przyjąć Ślizgonki. To tajna grupa, o której nikt nie może się dowiedzieć. Gdyby ona do nas dołączyła, wszystko poszłoby na marne.
– Poza tym nie możemy przyjąć Ślizgonki – powiedział rudowłosy prefekt, kładąc nacisk na ostatnie słowo. Veronica uśmiechnęła się sztucznie. Odczuwała wściekłość i zażenowanie poziomem tych osób.
– To ostateczna decyzja? – spytała, patrząc na Pottera. Chłopak kiwnął głową. – Świetnie.
I z cynicznym uśmiechem powoli podniosła złoty pucharek okularnika i wylała na jego głowę sok dyniowy.
✾ ✾ ✾
Tak. Veronica Rainville nienawidziła podziałów. Wszystkie stereotypy, ustalone zasady, stare, przetarte ślady... Ona kroczyła inną drogą. Nową. Własną.
Wbrew wszystkim ludziom uśmiechnęła się więc, by pokazać, że niepotrzebne dąsanie się zagrożeniem tego typu może tylko sprawić większe szkody. Szare oczy rozbłysły na myśl o powrocie do Hogwartu. Rok po SUMach miał być odświeżeniem, a także poważniejszym przygotowaniem do przyszłego czarodziejskiego życia. Krukonka uśmiechnęła się na myśl o swoich planach na przyszłość.
– O, popatrz, ten sklep prowadzą bracia Percy'ego. – Jules, siostra dziewczyny, wskazała na obrzydliwie kolorowy, szalenie kontrastujący z pozostałymi witrynami sklep o nazwie Magiczne Dowcipy Weasleyów. Młodsza Rainville była w stanie tylko przewrócić oczami. Znała bliźniaków z Hogwartu i przez parę lat była skazana na chodzenie z nimi do szkoły. Nieraz padła ofiarą okrutnego żartu i z całych sił starała się ich tępić, więc gdy tylko została prefektem, z radością dawała im szlabany, gdy tylko mogła.
– Ale on chyba z nimi nie rozmawia, prawda? – Blondynka uniosła brew do góry.
Juliet westchnęła głęboko. Martwiła się o ukochanego i chciała, by miał dobre relacje z rodziną. Widziała, że w dużym stopniu mu na tym zależy. Co prawda postrzegał świat w innych barwach niż reszta Weasleyów, ale miał dobre serce. Chciał, by byli szczęśliwy i między innymi dlatego tak ciężko pracował. Jednakże fakt, iż cele i marzenia były dla niego priorytetem w życiu, doprowadził do kłótni i tak oto Percy Weasley był zmuszony mieszkać w domu swojej dziewczyny.