Rozdział 14

413 47 26
                                    

Pov. [T/I]

Obudziłam się w środku nocy. Miałam przeczucie, że coś jest nie tak. Chciałam to zignorować, ale poprostu nie mogłam. Zrezygnowana wstałam z łóżka z planem zaatakowania kuchni by skorzystać z późnej pory i pod osłoną nocy wykraść coś dobrego. Rzadko mi się to zdarzało, ale kiedyś trzeba uzupełnić zapasy na ,,czarną godzinę". Miałam kierować się już do wyjścia gdy ktoś zapukał do drzwi. Moją pierwszą reakcją było odskocznie do tyłu. W końcu się tego absolutnie nie spodziewałam... Pukanie rozległo się ponownie. Starałam się na szybko opanować oddech. Parę sekund później przekreciłam klucz i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się zasapany Patryk.
-Wytłumaczę Ci później.-Wysapał między krótkimi przerwami na oddechy, po czym złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś mnie ciągnąć.
Nie zadawałam żadnych pytań. Wiedziałam, że pewnie teraz i tak nie dostanę odpowiedzi. Paul powiedział, że powie mi później, a to znaczy, że rzeczywiście tak będzie. Poprostu muszę trochę poczekać.
Stanęliśmy dopiero przed drzwiami do pokoju Torda. Co my tu robimy?
Weszliśmy do środka.
Zostałam zaciągnięta do łazienki. Kątem oka zauważyłam jeszcze siedzącego na skraju łóżka Patryka, który przykładał coś do ręki leżącego właściciela sypialni. Chciałam przyglądnąć się sytuacji, by coś zrozumieć, ale inna rzecz odwróciła moją uwagę. Na podłodze pomieszczenia w którym się znajdowałam leżały kawałki zbitego lustra, którego rama wciąż wisiała na ścianie, a w niektórych miejscach widoczne były małe plamy krwi.
-Pomóż mi to posprzątać i w tedy ci wytłumaczę co się tutaj stało.-Chciałam powiedzieć, że nic nie zrobię, ale w tedy mógłby mi nie zdradzić o co chodzi. Musiałam wybrać. Mimo zmęczenia, złapałam za opartą o jedną ze ścian miotłę i zaczęłam zamiatać.
Po parunastu minutach było już w miarę czysto. Wróciłam do sypialni i usiadłam na kanapie koło łóżka. Byłam zmęczona, ale starałam się nie zasnąć by dowiedzieć się co się stało. Moją ciekawości spotęgowały bandarze na rękach leżącego Torda.
Patryk siedział koło niego głaszcząc go i bawiąc się jego włosami. Nawet nie śmiałam przerywać tej pięknej chwili. Paul chyba zauważył, że czekam tutaj w niezręcznej ciszy nie wiedząc co się dzieje, więc postanowił zareagować:
-Chcesz wiedzieć co tu się stało?-spytał się. W odpowiedzi tylko kiwnełam głową.
-Mógłbym ci to wytłumaczyć, ale mam przeczucie, że Tord chce to zrobić sam, prawda?-Spytał się, ale brzmiało to bardziej jak stwierdzenie. Ku mojemu zaskoczeniu z gardła Torda wydobyło się potwierdzające mruknięcie.
-Zostawimy was na chwilę samych. Jakby coś się działo to krzycz, bo będziemy w pokoju obok.-i wyszli... Serio? Tak poprostu mnie z nim zostawili?
Tord mruknął coś pod nosem i zaczął podnosić się do siadu. Przysunełam się do niego i mu pomogłam.
-Co chciałeś mi powiedzieć? Co tu się stało?-spytałam się niepewnie.
-Obudził mnie koszmar... Poszedłem do łazienki przemyć twarz, by trochę ochłonąć. Lustro wisiało nad umywalką... Poprostu nie potrafiłem się na siebie patrzeć. Ta pogarda, wściekłość na siebie, to obrzydzenie... Nie wytrzymałem i zbiłem lustro...-Popatrzyłam się na niego z niedowierzaniem. Wiedziałam, że jest z nim źle, ale nie myślałam, że aż tak bardzo. Wyrzuty sumienia czasami przewracają ludziom w głowie, ale nie mogę uwierzyć, że dopadły także Torda...
-Jestem gotowy...-Usłyszałam szept.
-Co?-Spytałam się nie pewna tego co usłyszałam.
-Jestem gotowy powiedzieć Ci prawdę...

____________________________________

Z racji Dnia Edda rozdział pojawił się parę dni wcześniej. Mam nadzieję, że się wam spodobał...

To tyle...

Pa! :D

Eddsworld | Nie wiesz dlaczego... | Tord x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz