Pasy wżynały mu się w kark. Z czoła spływał kwaśny pot, a w jego nozdrza dostawały się pyłki afrykańskiego piasku. Całym ciałem odczuwał każdą nierówność traktu. Miał przyjechać tutaj zabijać, a nie użerać się z nieprzeciętnym gorącem. Siedząc w wyjątkowo niewygodnym, wojskowym SUV-ie, miał ochotę pozabijać siedzących obok niego spasionych chłopów walących gnijącym truchłem świni. Strzał. Seria. Prawdopodobnie LKM-y. Odbezpieczył karabin i zaczął strzelać na oślep przez okno terenówki. Dźwięk kul przebijających blachę był coraz bliżej niego. Nie widział strzelców, ale byli już od nich znacznie oddaleni, strzały przycichały i dochodziły zza jego pleców.
-Wszyscy cali?
Cisza.
-Za 7 minut będziemy przed bazą - poinformował kierowca.
-Jaka sytuacja u orlastych chujów?
-Chyba w porządku. Nie było sygnału przez radio.
-Myślisz, że ciapaki dali cynk tym z bazy?
-Raczej tak.
-Kurwa.
Wiedział, że nie będzie łatwo, jeżeli nie zadziała element zaskoczenia. Na szczęście to nie jego dupie zagrażało bezpośrednie niebezpieczeństwo. Sprawdził czy dragunov jest nabity i zabezpieczył karabin maszynowy. Zweryfikował także obecność innego niezbędnego sprzętu - zapasowej lunety, termowizji, granatu dymnego i wody. Wszystko było na swoim miejscu.-Allen, wysiadasz! Wyskoczył z terenówki, trzasnął drzwiami i pobiegł w kierunku najbliższej muldy. Spojrzał na bazę. Z tej odległości nie był w stanie ocenić zasobności wojsk ani liczby wartowników, a więc chwycił po lunetę. Przed bramą stało dwóch strażników. Dziwne. Spodziewał się większej obstawy, zwłaszcza po strzelaninie sprzed 10 minut. Dwa SUV-y zbliżały się do pola widzenia wartowników. Czekał na sygnał od kapitana.
-Zdejmij tych dwóch.
-Przyjąłem.
Odbezpieczył snajperkę, wycelował w głowę bojownika stojącego po lewej stronie, i bez zawahania nacisnął spust. Z twarzy Araba wytrysnęła krew, a kawałki pokruszonej czaszki rozsypały się nieopodal bramy. Drugi wartownik odwrócił się w stronę swojego kolegi, aby chwile potem dostać kulkę prosto w skroń. Spodobało mu się.
-Czysto - rzucił do radia.
Dwa SUV-y podjechały pod bramę. Uważnie obserwował ewentualne ruchy z wnętrza bazy. Nie zauważył niczego, co mogło by zagrozić powodzeniu misji. Skupił wzrok na celu wysłania na to odludzie dwóch ekip najemników uzbrojonych po zęby ze snajperem - arsenał zaopatrujący w broń bojowników w promieniu 40 kilometrów. Zniszczenie go, da dużą przewagę taktyczną. Skierował celownik na kolegów z oddziału. Pisk opon. Oba samochody gwałtownie ruszyły, oddalając się od bramy. Nagle zatrzymały się, a chwilę potem wjazd do jednostki wyleciał w powietrze, a jego kawałki spadły nieopodal SUV-ów.
-Osłaniaj nas.
-Przyjąłem.
Ryk syreny. Jakiś pojedynczy strzał. Biegający bojownicy za murem. Załadował i strzelił w jednego z nich. Trafiony prosto w tors. Raczej nie przeżył. Powtórzył czynność, jednakże teraz strzał został oddany do ruchomego celu. Pudło. Spojrzał na ekipę naziemną. Całkiem nieźle radzili sobie z przedzieraniem się przez hordy muzułmańskich obrońców. Do składu broni zostało im jeszcze około 120 metrów. Zasady góry były jasne: doszczętnie zniszczyć arsenał. Kapitan uznał, że najlepszą opcją będzie podłożenie ładunków wybuchowych.Wycelował ponownie. Tym razem strzał miał trafić w moździerzownika. Przebił czoło i przeszedł przez potylicę. Uśmiechnął się.
-Snajper przy wejściu do hangaru! - usłyszał przez radio.Szybko go zlokalizował i odbezpieczył broń. Nacisnął spust. Moc uderzeniowa pocisku wbiła bojownika w drzwi hangaru.
-Załatwiony.Odbezpieczył karabin ponownie. Jego celownik napotkał na drodze ostatnią przeszkodę najemników do zdobycia arsenału - bojownika obsługującego kopaczkę do ziemniaków. Strzelił. Trafił.
-Droga wolna -rzucił.
Najemnicy za rozkazem kapitana rozdzielili się na trzy grupy. Najmniejsza z nich ruszyła w stronę wejścia do składu, a pozostałe zajęły pozycje obronne wokół arsenału. Dwie osoby z jego zespołu były martwe. Nie słyszał już żadnych strzałów z wnętrza bazy. Na placu za bramą leżało około 20 zwłok bojowników, a intensywnie czerwona krew, w jego uznaniu, świetnie komponowała się w ten pustynny krajobraz. Odłożył na bok karabin snajperski i chwycił lunetę, która była znacznie poręczniejsza. Kiedy emocje po strzelaninie przeszły, przypomniał sobie, jak fatalnie się czuje. Temperatura przekraczała 40 stopni Celsjusza, co w połączeniu z bojowym mundurem zapewniało mu przymusową saunę na pustyni. Jeżeli misja się powiedzie, czekać go będzie jeszcze godzina powrotnej jazdy w przestrzelanym SUV-ie. Na szczęście dwa miejsca zostały zwolnione.Wrócił do lokalizowania ewentualnych wrogów w obrębie bazy. Niczego nie zauważył, więc zarządził krótką przerwę na uzupełnienie płynów. Ekipa powinna już kończyć podkładanie ładunków, więc zaraz misja się zakończy. I tak czuł jeszcze niedosyt. Strzał. Kolejny. Seria. Odrzucił bidon i pobiegł w kierunku swojej pozycji strzeleckiej. Szybko przyłożył snajperkę do oka i skierował celownik w stronę dobiegających strzałów. Przy bazie stały dwa Spider-y LSV i wojskowa ciężarówka Ural z 8 bojownikami, a ku niej zbliżały się kolejne pojazdy. Odbezpieczył i wycelował w kierowcę jadącego w jego kierunku. Trafiony. Pięknie. Załadował ponownie, lecz zapadka nie odskoczyła. Koniec amunicji. Sięgnął po magazynek przy pasie i włożył go do komory. Terenówka, której kierowcę zestrzelił, przewróciła się i stanęła w płomieniach. Przesunął celownik na głowę kolejnego kierowcy. Nacisnął spust. Znów nie chybił. Samochód gwałtownie skręcił i uderzył w mur bazy. Po raz kolejny przeładował. Szukał następnego celu. Nagle nad jego głową znalazł się tuman kurzu. Ktoś próbował go trafić. Szybko zabezpieczył karabin, przeturlał się w dół muldy i rzucił granat dymny w kierunku jednostki. Przeczekał do momentu zagęstnienia dymu i ruszył w poszukiwaniu nowej pozycji. Niestety teraz jest już spalony.Poczekał, aż chlorek cyny z granatu zostanie całkowicie rozwiany. Podczołgał się po dogodną pozycję i spojrzał przez lunetę. Nie wiedział, skąd padły strzały w jego kierunku i miał nadzieję, że nie jest teraz na celowniku tego snajpera. Sytuacja jego ekipy wyglądała nieciekawie. Musieli cofnąć się do środka arsenału. Ładunki zostały już prawdopodobnie podłożone, a on mając zapasowy zapalnik mógłby zakończyć misję w tym momencie, byłby to jednak wybór samobójczy, gdyż pozostał by sam na środku pustyni.
-Allen! Słyszysz mnie?!
-Jestem kapitanie.
-Za 5 minut będzie tu śmigłowiec wsparcia. Eliminuj w tym czasie zbliżających się do arsenału chujów.
-Przyjąłem.
Odrzucił radio i chwycił mocniej dragunova. Strzelił w kierunku jednego z atakujących skład broni bojowników. Za mocny odrzut, spudłował. Arabów przybywało jeszcze więcej. Coraz mniej wierzył w przeżycie oddziału, nawet z pomocą śmigłowca.Wycelował ponownie, trafił, ale tylko w nogę. Nagle usłyszał warkot silnika za jego plecami. Odruchowo się odwrócił. W jego stronę jechał wrogi pojazd opancerzony ze strzelcem na dachu. Momentalnie wstał i zaczął uciekać w przeciwną stronę. Poczuł piekący ból w prawym ramieniu, który rozprzestrzenił się po całym ciele. Padł jak słup. Piasek wokół niego szybko zabarwił się na czerwono. Terenówka przejechała obok niego i nie zatrzymując się, kontynuowała drogę do bazy. Pomyślał, że może jeszcze z tego wyjść. W tej samej sekundzie kula przebiła mu czaszkę.
YOU ARE READING
Opowiadanie pierwsze - Seria Strzałów
ActionPierwsza część serii opowiadań nikle ze sobą powiązanych. W tej części obserwujemy przebieg misji pewnego najemnika, gdzieś w Afryce. To opowiadanie nie ocieka metaforycznymi opisami i głębokimi przeżyciami bohatera. Tutaj doświadczysz poczucia ucze...